- 1 Lechia. "To ten moment" dla Ferandeza (20 opinii)
- 2 Arka współpracuje z SI. Chce budować (23 opinie)
- 3 Tego jeszcze nie mieli. Na mecz samolotem (3 opinie)
- 4 Hiszpan może trafić do Arki. Jest jedno ale (22 opinie)
- 5 Darmowa inauguracja sezonu na żużlu (1 opinia)
- 6 Hokeiści potrzebują 6 mln na grę w THL (36 opinii)
- To nie jest nasza hala. Wynajmujemy ją tylko na godziny. Dlatego zdecydowaliśmy się grać w czasie, w którym zazwyczaj mamy treningi - wyjaśnia Marek Patoła, prezes Alpatu.
Trener gdynianek przyznaje, że jej drużyna zaszła tak daleko, że teraz nie ma odwrotu.
- Musimy wygrać. Przed sezonem zakładałam, że sukcesem dla beniaminka rozgrywek, będzie także 2 i 3 miejsce, ale jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. W Chodzieży w czwatym meczu znaleźliśmy się pod ścianą. To nie było miłe uczucie. Jednak wyszliśmy z tej sytuacji obronną ręką. Sądzę, że znam przyczyny porażek z Nowym Domem - mówi trener Małgorzata Kałdonek.
Jak pamiętamy, przyczyną porażki w drugim spotkaniu play off i jak dotychczas jedynego niepowodzenia w Gdyni było nadmierne rozluźnienie zawodniczek Alpatu, które dzień wcześniej zdemolowały rywalki 3:0. Przegrana w trzecim pojedynku, po którym Nowy Dom prowadził w play off 2-1, to z kolei efekt słabej gry blokiem. Zespół o tak dobrych warunkach fizycznych jak Alpat musi zdobywać po 3-4 punkty blokiem, a tylu właśnie punktów brakowało w każdej z przegranych partii w minioną sobotę na wyjeździe.