- 1 Derby mają być 19.05 z kibicami gości (75 opinii)
- 2 Kuciak odszedł z Lechii do Rakowa (30 opinii)
- 3 ZZ potrzebne żużlowcom już w 2. kolejce? (58 opinii)
- 4 Arka o kibicach na derbach. Marcjanik na dłużej (92 opinie)
- 5 Co to za liga? Ponad połowa drużyn spadnie (2 opinie)
- 6 Lechia nie może stracić tego piłkarza (41 opinii)
Najnowszy artykuł o klubie KGS Arka Gdynia
Arka Gdynia i Trefl Sopot na finiszu sezonu. Sporo się dzieje wokół koszykówki
Z niecierpliwością oczekiwany jest nowy sezon w wykonaniu koszykarzy Prokomu Trefl Sopot. Pewnie dlatego, że bieżące rozgrywki mają być najbardziej udane w historii tego klubu. Poczynione przed sezonem transfery wzmogły jedynie apetyt kibiców.13 milionów złotych - tyle wynosi budżet sopockiego zespołu na ten sezon. Ta suma lokuje nasz klub w ścisłej czołówce krajowej. Działaczek nie zadowolili się jednak samym faktem sypnięcia groszem przez sponsorów. Sztab szkoleniowy z Eugeniuszem Kijewskim na czele, z precyzją dobierał kolejne klocki. Pierwszym ruchem było utrzymanie podstawowych zawodników z poprzedniego sezonu. Jako pierwszy parafkę pod nową umową złożył Piotr Szybilski.
- Jeszcze nigdy nie zdażyło mi się wiedzieć, gdzie zagram w następnym sezonie przed zakończeniem starego - przekonywał "Bilu". Rychło w ślady centra poszli: Litwin Darius Maskoliunas, Tomasz Wilczek, Daniel Blumczyński i Michael Ansley. Największe trudności sprawiał Josip Vranković, ale i on w końcu dał
się przekonać.
Jednym z pierwszych nabytków był Tomasz Jankowski. - Przyjechałem do Sopotu, by wywalczyć pierwsze w swojej karierze złoto - twierdził "Jankes" po przyjeździe.
Później dojechał duet Dragan Marković - Petr Welsch. - W Polsce pokażę swoją klasę - mówi Jugosłowianin, który w karierze był już wicekrólem strzelców swej rodzimej ligi. Zresztą nie rzucał słów na wiatr, gdyż przed sezonem był najskuteczniejszym zawodnikiem sopockiego teamu w meczach sparingowych.
Hitem lata było przejście do Sopotu Joe McNaulla, amerykańskiego Polaka, który przez cztery sezony sięgał po mistrzowskie tytuły we Wrocławiu. Sprowadzenie "Józka" było marzeniem sopockich działaczy. Gracz szybko zaaklimatyzował się nad polskim morzem. - Tu jest jak w Los Angeles. Sopot to taka moja mała Kalifornia - twierdzi Joe, który został kapitanem zespołu.
Prokom zgromadził wielki potencjał, ale dopiero w meczu o Superpuchar Polski z Ideą Śląsk Wrocław trener Kijewski (101:74) dysponował pełną kadrą. Wyjazdy na zgrupowania, udział w mistrzostwach Europy w Turcji, a nade wszystko plaga kontuzji, to problemy, z jakimi zmagano się w Prokomie przez niemal całe wakacje. Najpoważniej wyglądały urazy rozgrywających: Igora Milicicia, Welscha i Maskoliunasa. Szybko zatem zatrudniono Alana Gregova, z którmym konktrakt jednak może być rozwiązany już po dwóch miesiącach. - Mam niewiele czasu na zademonstrowanie swojej wartości. To duże wyzwanie - mówi wicemistrz olimpijski z 1992 roku.
Mimo tych kłopotów sopocianie wygrali aż dziewięć z 12 spotkań sparingowych przed sezonem oraz zwyciężyli w dwóch (Inowrocław, Poznań) z trzech turniejów, w jakich brali udział. Mecze sopocian z Ideą i Anwilem Włocławek będą w tym sezonie największymi hitami rozgrywek. Szkoda tylko, że tych spotkań nie pokaże ogólnodostępna telewizja. TVP wycofała się bowiem ze współpracy z PLK. Największe szanse na pokazywanie koszykarzy Prokomu ma tylko regionalna Trójka.
Eugeniusz Kijewski:
- Nigdy nie jest tak, że można powiedzieć o idealnych przygotowaniach. Cieszę się, że udało nam się zatrzymać podstawowych graczy z poprzedniego sezonu, a także dokonać wartościowych wzmocnień. Z drugiej strony bardzo długo nie dysponowałem pełną kadrą. Wielu zawodników uczestniczyło w zgrupowaniach kadr narodowych, nie omijały nas również kontuzje. Nowy sezon rozpoczynamy w nowej hali. Co prawda, debiut w niej nie był udany, gdyż w turnieju o puchar prezydenta Sopotu ponieśliśmy dwie porażki, jednak mieliśmy olbrzymie kłopoty kadrowe. Joe McNaull grał w masce ochraniającej złamamany nos, kontuzje dopadały rozgrywających. Na szczęście dzisiaj na tej pozycji nie ma już problemu. W trakcie sezonu przygotowawczego wszyscy zawodnicy starali się wypracować jak najlepszą formę, nie zawodzili mnie także podczas spotkań sparingowych. Warto jednak zwrócić uwagę na odpowiedzialność rzutową, jaką brał na siebie Dragan Marković.
Na co nas stać? Jeteśmy silniejsi, ale i rywale nie zasypiali gruszek w popiele. Dlatego powtarzam, że interesuje nas wywalczenie stałego miejsce w krajowej czołówce. Chcemy być czołową drużyną Polski.
Krystian Gojtowski