• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Marian Pysz - ''to jest w moim stylu''.

11 września 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Rozmowa z Marianem Pyszem, trenerem hokeistów Stoczniowca

- Jak trzy dni po meczu z Katowicami ocenia pan wynik?

- Absolutnie zasłużony. Pobiliśmy rywali na głowę w sensie fizycznym. Rozmiary sukcesu, 2:0, są nieadekwatne do przebiegu gry. Gdyby napastnicy byli bardziej skuteczni, wygrana byłaby znacznie wyższa. Proszę tylko zbyt szybko nie kreować siódmej drużyny na mistrza. Na razie walczymy o czwórkę. Tego oczekuje zarząd.

- Dyrektor Gotalski zwykł mawiać, że hokej to deficyt. Jednak poniesione nakłady, co sugerowaliśmy od dawna, szybko mogą się zwrócić. Dalej wygrywajcie, a "Olivia" się zapełni.

- Szefowie muszą utrzymać klub przez cały rok, a nie od września do marca, gdy trwa sezon. Istniejące zapotrzebowanie nie gwarantuje aż takich zysków, więc radziłbym ostrożność w wyciąganiu wniosków. Nie ma też gwarancji, że drużyna będzie wygrywać.

- Ma pan już rozeznanie, na co stać "stocznię"?

- Ułożyłem sobie zespół, wiem jak powinien grać. A że jego główne zalety to niska średnia wieku i niezłe wyszkolenie, więc z czasem powinien grać lepiej i jeszcze lepiej. Równocześnie należy pamiętać, że młodzi zawodnicy są nieprzewidywalni. Sezon jest długi. Obyśmy tylko zdrowi byli.

- Każdy trener odciska piętno na zespole...

- Po serii meczów towarzyskich można powiedzieć, że zespół chwyta mój styl, wcześniej gdańszczanie grali co innego. Klucz do sukcesu leży w zaufaniu do szkoleniowca, w przekonaniu, że to, co robię, jest dla mnie korzystne. Jednak najważniejsze jest, aby zapomnieć o własnym ego. Liczy się zespół, bez niego nic nie znaczę. Tak trzeba myśleć. I ostatni element - samodyscyplina połączona z wiarą w siebie. Rok czy dwa w ekstraklasie to za mało, aby ugruntować swoją pozycję. Nasi młodzieńcy dopiero to uczynią. Bukowski czy Cybulski dopiero zostaną gwiazdami.

- Kluczem do sukcesu wydaje się też być Wawrzkiewicz.

- Jego postawa może być decydująca. Selekcjoner nie przypadkiem uczynił go pierwszym bramkarzem reprezentacji. Po remisie z Czechami trenerzy gości powiedzieli, że widzieliby u siebie jednego z naszych, mianowicie Tomka. Wawrzkiewicz udowadnia, iż jest najlepszy w Polsce na tej pozycji i to oczywiste, że drużyna, mając za plecami kogoś takiego, czuję się pewniej i gra śmielej.

- Na co mogą liczyć Pietrzak i Jakubowski?

- Przy korzystnym wyniku będą wyjeżdżać na lód. Odpukać w niemalowane, ale los bywa złośliwy i zmusza do zabezpieczenia się na wypadek, gdyby coś stało się Tomkowi. To jedyna zmiana, którą przewiduję w składzie. Skoro dążymy do profesjonalizmu, będą grać najlepsi. Nie ma potrzeby rotacji ani przetasowań.

- Pomimo dokonanych transferów nie widzimy snajpera.

- Prędzej czy później ktoś wykreuje się na czołowego strzelca. Na brak takiego cierpi cała liga. Nie ma hokeistów pokroju Kokoszki bądź Jaskierskiego. Pozyskaliśmy kilku napastników, ale to jeszcze młodzi gracze. Dobrzy, jednak wciąż niekompletni.

- Jak budował pan poszczególne formacje?

- W oparciu o materiał z poprzednich lat, bo nie mogłem wszystkiego zburzyć. Drugie kryterium to indywidualne predyspozycje.

- Dlatego Kostecki niespodziewanie został napastnikiem?

- To hokeista szybki, wytrzymały i zwrotny. W obronie gra jest bardziej stabilna. Przestawienie Artura zdaje egzamin.

- Zastanawiał się pan nad siłą poszczególnych formacji?

- Chodzi panu o to, czy mamy uderzeniowe piątki? Chciałbym, ponieważ ułatwia to pewne manewry, jednak kadra jest tak wyrównana, że nie było możliwości z góry zestawić silniejszy i słabszy atak. Tak naprawdę Jankowski i Smeja, którzy nie zmieścili się w pierwszych czterech, nie odbiegają poziomem od kolegów. Brakuje im jednej rzeczy - doświadczenia. Kostecki, Błażowski i Wróbel za dwa-trzy lata stworzą bardzo groźny atak. Tylko szczególnie utalentowani gracze wybijają się w wieku 20 lat. Optymalny wiek to 25 lat i więcej. Z uderzeniową formacją będzie tak jak ze snajperem. Wykreuje się podczas ligi.

- W jakim stopniu będzie pan korzystał z piątek?

- Od początku meczu będziemy grać na cztery ataki i trzy obrony. To optymalny układ. Obrońców jest mniej, bo są mniej obciążeni.

- Czy w grudniu, przed zamknięciem rynku transferowego, zamierzacie uzupełnić kadrę?

- Nie mamy tego w planie, przynajmniej w tej chwili.

- To wprawdzie jeszcze junior, ale obcokrajowiec. Nieobecność Dibelki w składzie musi więc dziwić.

- Cudze chwalicie, swego nie znacie. W moich oczach Lubor, pomimo szczerych chęci, nie posiada zalet, które kazałaby mi wstawić go do gry. Zobaczymy, co będzie, gdy pojawią się pierwsze kontuzje.

- Czy Stoczniowiec będzie grać jak reprezentacja?

- Kadra gra tak jak cały świat, a nasz zespół zamierza grać nowocześnie. Odpowiedź wydaje się oczywista. Będziemy pracować wzorując się na reprezentacji i z myślą o niej.

- Czy system, w którym cała piątka pilnuje dostępu do własnej bramki, może być atrakcyjny dla widza?

- Jeśli drużyna wykonuje ustalenia taktyczne, z pewnością tak. Wariant defensywny zdominował światowy hokej. Kontratak może być sztuką. Oczywiście, na wyjazdach będzie to broń groźniejsza, gdyż przeciwnik z natury rzeczy bardziej się odsłoni.

- Sądząc po wynikach, mecze inauguracyjnej kolejki były bardzo wyrównane.

- Nawet przez pierwsze trzy rundy rywalizacja może mieć taki przebieg, ale to będzie ułuda. Podział na mocnych i słabych nastąpi długo przed play off.

- Kto jest kapitanem Stoczniowca?

- Zespół wybrał Justkę. Mówi się, że to nie jest kandydat na lidera, ale zapewniam, iż Mariusz zmienia oblicze, dojrzewa.

- Kto jeszcze, pańskim zdaniem, może wstrząsnąć zespołem w chwilach kryzysu?

- Myślę, że Adam Fraszko wyrobił sobie odpowiedni autorytet.

Rozmawiał: Stanisław Rajewicz



Głos Wybrzeża

Kluby sportowe

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane