Po raz dziewiąty w historii klubu rugbiści Dableksu
Ogniwo Sopot zdobyli Puchar Polski. W finałowym spotkaniu w Sochaczewie podopieczni
Jarosława Hodury pokonali Budowlanych Łódź 19:10 (13:0). Rzadkim wyczynem popisał się Maciej Szablewski, który aż cztery razy zdobywał drop-gole! Ponadto pięć punktów po przyłożeniu uzyskał
Marcin Malochwy, a dwa kolejne po celnym kopie z podwyższenia dorzucił Daniel Podolski.
DABLEX OGNIWO: Ł. Mikołajczak, Wilczuk, Kasperek, Szamborski (K.Mikołajczak), Wantoch-Rekowski, Jarowicz (Lelek), Czyż, Dembicki, Szostek (M.Szablewski II), M. Szablewski I 12 punktów (P.Szablewski), Cackowski, Malochwy 5, Podolski 2, Zeszutek (Plich), Jasiński.
W tym sezonie pucharowe rozgrywki przeznaczone były dla drużyn młodzieżowych. W każdym zespole mogło grać co najwyżej pięciu zawodników urodzonych w latach 1978/79. Pozostali musieli być jeszcze młodsi. Sopocianie oparli ekipę na dwukrotnych mistrzach Polski juniorów. Nie było im straszne nawet to, że żadnego meczu nie rozegrali przed własną publicznością. Kolejno eliminowali: Pogoń Siedlce, Folc Sport Warszawa i Posnanię.
- W finale łodzianie wysoko zawiesili nam poprzeczkę. Na pewno zagrali lepiej niż przed tygodniem, gdy przegrali z nami w lidze przede wszystkim w młynie wiązanym czy autach. Widać było, że wszyscy w Budowlanych liczyli na sukces. My, choć też liczyliśmy na wygraną, nie zabraliśmy ze sobą szampana, a w szatni rywali tego trunku było pod dostatkiem - podkreśla trener Hodura
.
Być może optymizm łodzian wynikał także z powiedzenia, że "historia lubi się powtarzać". Budowlani po raz ostatni zdobyli bowiem puchar w 1992 roku, kiedy w finale, w Poznaniu, pokonali właśnie Ogniwo 13:6.
W Sochaczewie rugbiści sopoccy po zwycięstwie mieli tym większą satysfakcję, że główne trofeum wręczył im Ryszard Wiejski, trener... Budowlanych, który przy tej ceremonii występował jako wiceprezes Polskiego Związku Rugby. Swoją drogą, ciekawe, jak wyglądałaby ta uroczystość, gdyby wynik był odwrotny. Trener-prezes puchar wręczyłby sobie?!
Ogniwo prowadzenie zdobyło w 10 minucie. Najstarszy z Szablewskich, jeden z trzech zawodników o tym nazwisku, ku kompletnemu zaskoczeniu rywali, kropnął między słupy z 35 metrów! W 23 min nasi zawodnicy wywalczyli rzut karny na 15 metrze od pola punktowego rywali. Zdecydowali się na rozegranie akcji ręką, co zakończyło się przyłożeniem Malochwego i podwyższeniem Podolskiego. Punkty "na zejście" do szatni zdobył Szablewski, oczywiście z drop-gola. Po zmianie stron 23-latek punktował w ten sposób jeszcze dwukrotnie. Gdy doprowadził wynik do 19:3 (53 min) ustąpił miejsca w składzie młodszemu bratu, Przemysławowi. Ale na boisku był też... Maciej Szablewski. To nie pomyłka, identycznym imieniem swojego syna obdarzył stryj Szablewskiego I.
- To są młodzi zawodnicy, dlatego przed meczem im tłumaczyłem, że to trofeum nie ma wartości materialnej, a przede wszystkim sportową. Dlatego nie było mowy o premiach, chciaż na pewno miasto zrobi nam miłą niespodziankę. O drużynie nie zapomina też sponsor tytularny - mówi trener Hodura.
To dziewiąty Puchar Polski dla Sopotu. Poprzednio zespół triumfował w latach 1987-89, 1991, 1993, 1995 i 1998-99. Co więcej, od 1987 roku, nie licząc 1990 roku, gdy rozgrywek nie przeprowadzono, Ogniwo zawsze uczestniczy w decydującej rozgrywce!
Jacek Główczyński
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
