• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stoczniowiec Gdańsk - Zagłębie Sosnowiec 5:2!

18 grudnia 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
"Cieszę się, że oddalamy się od Krynicy. To mogą być radosne Święta" - powiedział trener Stoczniowca Marian Pysz na pomeczowej konferencji prasowej. Jego podopieczni pokonali przyjezdnych z Sosnowca pewnie - 5:2 i umocnili się na czwartym miejscu hokejowej ekstraklasy.

Stoczniowiec Gdańsk - Zagłębie Sosnowiec 5:2 (0:0, 3:2, 2:0)
Bramki dla Stoczniowca: Sharyton (30'), R. Fraszko (34'), Justka (40'), Skutchan (44' i 60').

Sędziowali: Krzysztof Rzerzycha (Kraków) - Leszek Kubiszewski, Sebastian Molenda (Katowice).
Widzów: ok. 800.
Kary: 5-2.

Stoczniowiec: Wawrzkiewicz - Sokół, R. Fraszko, Proszkiewicz, Justka (kapitan), Suchomski - Bukowski, Gabryś, Skutchan, Bagiński, Jurasek - Cychowski, Cybulski, Kostecki, Sharyton, Kiedewicz - Smeja, Heltman, Błażowski, A. Fraszko.

W hali "Olivii" widzieliśmy dzisiaj wszystko. Fatalnie spisującą się "Stocznię", Stoczniowca uwikłanego w "bokserską" wymianę ciosów i gospodarzy, którzy gromią rywala pozbawiając go złudzeń. Kibice mogli więc opuszczać obiekt przy ulicy Bażyńskiego w pełni usatysfakcjonowani.

Pierwsza tercja w wykonianiu gdańskich hokeistów była... fatalna. Nonszalancja w grze, roztargnienie, wyraźny brak pomysłu na rozegranie akcji i "ociężałość" to tylko część z tego czym uraczyli nas hokeiści w pierwszej tercji spotkania. Najlepszym jej podsumowaniem niech będzie wydarzenie z 7. minuty, kiedy to Jurek Gabryś potężnym uderzeniem krążka powalił na lód Juraska. Publiczność wybuchła wówczas gromkim śmiechem. Niestety, w tej części gry tylko śmiech mógł rozgrzewać zmarzniętych kibiców. Gdyby nie nieliczne strzały obu ekip wystarczyło by powiedzieć, że tercja się odbyła. Rzeczywiście - odbyła się i to ze "wskazaniem" na przyjezdnych. Zagłębie zagrało asekuracyjnie, pozornie nieskutecznie i chaotycznie, ale w poprzecznych podaniach gości i długich przerzutach krążka po bandzie fachowcy mogli dostrzec ciekawą taktykę, która miała w następnej części napędzić stracha kibicom Stoczniowca.

W przerwie organizatorzy widząc wyraźne niezadowolenia publiczności organizują naprędce turniej strzelania "do pustej bramki". Jak się okazało, stojąc pewnie na lodzie i nie mając na drodze żadnych przeszków można również pudłować. Trzech szczęśliwców, którzy pojawili się na lodzie cieszyć się mogło z żywego udziału publiczności w tym widowisku (i chwała jej za to).

Druga tercja rozpoczęła się podobnie do pierwszej. Obie ekipy krążyły po lodzie starając się przeprowadzić skuteczny atak. Początkowo przewagę osiągają gospodarze. Najpierw w 2. minucie ciekawą akcję wyprowadza Proszkiewicz, a dwie minuty później będąc w doskonałej sytuacji Jurasek dostaje podanie "na plecy" i zmuszony jest do ekwilibrystcznego strzału, który pewnie broni bramkarz Zagłębia. Zbliża się siódma minuta gry i wtedy goście osiągają druzgocącą przewagę. Rozpoczyna się szturm braki Wawrzkiewicza. Stoczniowiec miota się w swojej tercji obronnej. Sytuacja robi się jeszcze mniej wesoła, gdy na ławkę kar w 10. minucie wędruje Jurasek. Jak się okazało więcej "przestrzeni" lepiej służy gospodarzom. Grając w osłabieniu wyprowadzają akcję, w zamieszaniu podbramkowym krążek odbija się od parkanów bramkarza gości, dopada do niego Wiktor Sharyton i nie ma najmniejszych problemów z pokonaniem sosnowieckiego golkipera. Prowadzimy! Niestety - minutę później na ławkę kar trafia drugi z naszych zawodników (Proszkiewicz). Zagłębie zakłada zamek. Garstka gospodarzy broni się... mijają cenne sekundy. Koniec pierwszej kary - zyskujemy gracza. Mijają kolejne sekundy i gdy wydaje się, że już za chwilę będziemy w komplecie i rywal nie zdoła nas "drasnąć" akcję wyprowadzają goście. Szybkie podania "z klepki" na bramkę zamienia Jarosław Hub. Remis. Na tablicy świetlnej do końca kary pozostały... 2 sekundy. Pech. Stoczniowiec niesiony dopingiem kibiców nabiera wiatru w żagle. 14. minuta gry. Robert Fraszko otrzymuje doskonałe podanie przy lewej bandzie i nie zastanawiając się długo "klepie" w okienko. 2:1! Publiczność szaleje. Powoli zarysowuje się wyraźna przewaga gospodarzy. Cóż z tego. Dwie minuty później fatalny błąd popełniają obrońcy. Dwójkowa akcja przyjednych musi zakończyć się bramką. Tak też się staje. Remisujemy. Koeljne minuty wypełnia bezwzględna walka na lodzie. "Cios za cios" - akcja za akcję. Na minutę przed końcem tercji jeszcze raz podrywa się Stoczniowiec. Na czystą pozycję wyjeżdża Bagiński, mija obrońcę Zagłębia i gdy znajduje się w sytuacji "sam na sam" z bramkarzem gości zostaje podcięty. Kibice domagają się karnego. Nic z tego. Sprawca ląduje na ławce kar (- Rutkowski do Samoobrony - tak reagują kibice), a Stoczniowiec rozpoczyna od wznowienia. "Power play" błyskawicznie wykorzystują gospodarze. Zamieszanie pod bramką, w którym nawet sędziowie mylą się w ustaleniu strzelca. Grunt, że krążek ląduje w siatce. Na tablicy pojawia się "Proszkiewicz", który tuż po zakończeniu tercji podaje właściwego strzelca otrzymując gromkie brawa (bramkę zdobył Justka).

Ostatnia tercja to już "gra jednej orkiestry". Gdy w pierwszej minucie na ławkę kar trafia Jarek Morawiecki (Zagłębie), a grę w przewadze na bramkę zamienia Skutchan wiadomym już się staje, że "Stocznia" tego meczu nie przegra. Kolejne minuty spotkania upływają pod znakiem twardej walki, która przeradza się w brutalną wojnę przy bandach. Zawodnicy obu drużyn wyraźnie się ożywiają. Gra staje się szybsza. Akcje nabierają rozpędu. Jeszcze w 9. minucie kontakt mogło złapać Zagłębie, potężne uderzenie Kuźniecowa odbija się po drodze od nóg któregoś z naszych zawodników całkowicie myląc bramkarza - na szczęście krążek mija długi słupek i trafia w bandę. Kolejne 10 minut to pokaz umiejętności obu bramkarzy. Zarówno Rafał Radziszewski jak i Tomasz Wawrzkiewicz zachowują w tym czasie czyste konto. Na minutę przed końcem spotkania bramkę opuszcza golkiper gości i zespół Zagłębia zyskuje dodatkowego gracza w polu. Pierwsza akcja Stoczniowca i strzał na pustą bramkę omijają cel, ale następny ląduje już w siatce i ostatecznie gospodarze wygrywają to spotkanie 5:2! Brawo.

Powiedzieli po meczu:

Marian Pysz (trener Stoczniowca): Mecz był bardzo wyrównany, twardy. Typowa walka o punkty. Obie drużyny starały się grać dzisiaj najlepiej. Z obydwu stron widać było "ociężałą" jazdę. Brakowało świeżości. Wyciągneliśmy wnioski z poprzednich meczów, które graliśmy ze Stoczniowcem i byliśmy dzisiaj lepsi. Dzięki Tomkowi (bramkarz Stoczniowca - dop. RR), który zachował się przytomnie w kilku sytuacjach, ten mecz zakończył się naszym sukcesem. Cieszą trzy punkty i o to nam właśnie chodziło. Nie każdy mecz możemy grać na pełnych obrotach. Idą święta i kazdy jest już myślami przy świątecznym stole, a poza tym wchodzimy w drugi etap przygotowań i to też dało dzisiaj znać. Cieszą punkty i to, że zaczynamy się oddalać od Krynicy. Jeszcze tylko gdyby udało nam się w piątek zdobyć trzy punkty, to mogą to być naprawdę radosne Święta.

Hermann Sveto (trener Zagłębia): My graliśmy, a przeciwnik strzelał bramki. Duże znaczenie miała droga, jaką musieliśmy przebyć przed tym spotkaniem. Jesteśmy na nogach od 6 rano. Wygrywa zawsze ten, który trafia. My mieliśmy dziś dużo sytuacji, ale nie potrafiliśmy zamienić ich na bramki. Wygrał lepszy.

Relacja i zdjęcia: Radosław Rocławski

















Kluby sportowe

Opinie (3)

  • Sedlak - ulubieniec kibiców

    Wszystko ładnie, tylko dlaczego nie napisaliście, że kibice Stoczni nalatywali na Jarka Morawieckiego, krzycząc na niego "koksiarz" lub też proponując barszczyk z uszkami? A poza tym ta wspaniała gdańska publiczność przez całą trzecią tercję bluzgała na Romana Sedlaka, a panowie siedzący przy zielonym stoliku mieli z tego wyraźną uciechę.

    • 0 0

  • Kulturalny doping

    Wszelkie przejawy szowinizmu stadionowego lub jak kto woli "wybryki pseudokibiców" są na pewno godne potępienia. Tego typu zachowania - my dziennikarze - możemy piętnować jedynie w ten sposób, że nie pozwolimy im opuścić murów hali. Tutaj popieram kolegów ze sport.trojmia.... Każdy musi "dorosnąć" do pewnych standardów. Gwarantuję, że istnieją jednak jeszcze kibice, którzy przychodzą na mecz przeżyć emocje i kulturalnie dopingować swoją ekipę, a nie jątrzyć podziały między drużynami.

    • 0 0

  • JESTEŚMY NAJLEPSI

    Chciałbym zauwazyc , że jestesmy najbardziej kulturalnymi kibicami w polsce i zadna druzyna nie ma takich kibiców jak my.Przychodzimy aby dobrze sie bawic i dopingowac swoich "pupili' ale prosze zdac sobie sprawe z tego ze zawsze znajdzie sie jakis kibic ktory nie potrafi sie zachowac nie da sie tego ukryc . I bym bardzo prosił aby nie porownywac nas do pseudo kibiców oni sa w szlikach na twarzy lub kominiarkach i liczy sie dlanich tylko zadyma .. a dlanas kulturalny doping i jak wczesniej wspomnialem dobra zabawa .

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane