Nie w Arce, a prędzej w Lechii! - Wojciech Łazarek od razu zaskoczył nas, gdy, dzwoniąc powiedzieliśmy, iż ponoć niewiele brakowało, aby w sobotę był nie gościem, a gospodarzem. Przecież Andrzej Czyżniewski podpytywał go, czy nie zechciałby poprowadzić "żółto-niebieskich".
- W Gdańsku mieliśmy pewne plany, proszę zapytać Alberta Gochniewskiego. Byłem w Trójmieście tak długo, że aż dziwię się, iż nie wypiliśmy wspólnie kawy. Nawet próbowałem dzwonić do "Głosu", żeby zdobyć numer do Tomka Jagodzińskiego, lecz jakoś nie mogłem się dodzwonić.
- Tymczasem do nas docierały informacje, jakoby otrzymywał pan dolarowe oferty od federacji Indonezji, Iraku i Tajlandii. Jednak wieść, że sam Javier Clemente, były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii, oficjalnie zachęcał pana do pracy w Celcie Vigo, brzmi jak bajka...- Podczas benefisu Romka Koseckiego w Warszawie spadło na mnie kilka spraw. Skoro mamy się spotkać, zabiorę ze sobą pewne pisma i pokaże je panu, bo ktoś rzeczywiście mógłby powiedzieć, iż Łazarek coś wymyśla.
- Dlaczego więc Białystok?- Mam powody rodzinne, o których nie chciałbym mówić. Jagiellonia znajduje się na podobnym pułapie finansowym jak Arka, tudzież wcześniej Lechia, lecz tam w działaczach jest więcej pasji. Coś takiego określam sformułowaniem: o wyższy stopień piłkarskiego ciepła.
- Sam pan rozgrzewa kibiców mocnymi nazwiskami.- Jakimi mocnymi? Ile Jakóbczak grał w Radomsku? Bez przesady. Mam dużo młodych graczy, choć rzeczywiście szukaliśmy dość intensywnie. Przecież z założenia stoimy w strefie spadkowej i trzeba uczynić wszystko, aby wyskoczyć z niej. Osobiście, wyznając teorię o tylko dobrej robocie, nie myślę o dolnej "szóstce", lecz o "czwórce" na górze. Zawsze idę na całość.
- Puchar Ligi...- Nasz skład może być daleki od ligowego, jednak bez względu na to trzeba uczyć się wygrywać.
star.