Wczoraj minął termin zgłaszania do rozgrywek Polskiej Ligi Koszykówki zawodników krajowych. To oznacza, że
Adam Wójcik, którego chciałby pozyskać Prokom Trefl Sopot, nie zagra w drużynie mistrza Polski w tym sezonie. Wtajemniczeni twierdzą, że ten przepis można obejść.
Skrzydłowy reprezentacji Polski jest zawieszony w próżni. Nie chce grać w Peristeri, z którym ma podpisany trzyletni kontrakt. Grecy nie płacą mu od stycznia, co oznacza, że jednostronnie zerwali warunki umowy.
Wójcik nie wytrzymał i złożył pozew w sądzie przeciwko nierzetelnym pracodawcom.
- Czekam, jednak moja cierpliwość się wyczerała. W Grecji jest teraz lokaut i nikt nie pracuje - twierdzi zawodnik.
Gwiazda polskiego basketu nie narzeka na brak zainteresowania innych klubów. Otrzymał oferty od czterech zespołów zagranicznych i dwóch polskich.
- Jednym z nich jest Prokom Trefl Sopot. Szczegóły tej propozycji zna mój agent - twierdzi.
Koszykarz zauważa, że z ochotą przywdziałby żółto-czarne barwy zespołu Prokomu.
- Ta oferta bardzo mnie cieszy. Z wielką chęcią przeniósłbym się nad morze. Prokom nie buduje drużyny od dzisiaj. Z przyjemnością zagrałbym z zawodnikami, których zgromadził klub z Sopotu - zapowiada.
Przepis PLK wydaje się być zaporą nie do przejścia. Chyba, że gracza pozyska klub pierwszoligowy, a potem wypożyczy go przedstawiciel PLK. Salary cup (ograniczenia płacowe) obowiązujące na zapleczu ekstraklasy również można obejść.
- Zawsze można znaleźć furtkę w przepisach. Jestem optymistą - twierdzi zawodnik.
Od wczoraj wójcik trenuje z... Ideą Śląsk Wrocław. Korzysta z grzeczności działaczy klubu mistrza Polski. Nie chce stracić sezonu przygotowawczego w oczekiwaniu na werdykt greckiego sądu.
- W lecie przytyłem tylko kilogram. Czekam, co życie przyniesie. Być może, że spotkamy się nad morzem - kończy gwiazda basketu.