• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Epicka apokalipsa. Piekielna symfonia wybrzmiała na stoczni

Patryk Gochniewski
28 marca 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (22)

Dzisiejszy odbiorca muzyki nie ma łatwo. Z każdej strony jest atakowany wtórnymi melodiami, bezsensownymi treściami i wokalem na autotunie. Żeby znaleźć coś ciekawego, musi zagłębić się w otchłań serwisów streamingowych albo zinów. A później idzie się na taki koncert, jak ten poniedziałkowy, kiedy klub pęka w szwach i podczas którego królują umiejętności i czysty muzyczny majestat. Wyborny był to wieczór w B90, po prostu.



Lubisz ciężkie brzmienia? Sprawdź najbliższe koncerty w naszym kalendarzu imprez

Kto twoim zdaniem jest lepszym reprezentantem metalu symfonicznego?

Zabrzmię boomersko, ale trudno. Po takim wieczorze trudno mieć inne odczucia. Mam nieodparte wrażenie, że na ten moment jestem z pokolenia, które jako ostatnie miało okazję doświadczyć powstawania muzyki dobrej, a momentami wybitnej. Każdy gatunek - od popu po najbardziej niszowy metal - miał swojego przedstawiciela, który na zawsze zapisał się w historii. To wszystko miało sens i o czymś mówiło. Ale przede wszystkim cechowała tamtą muzykę jakość.

Szukasz biletów na koncerty w Trójmieście? Sprawdź tutaj!



Jakość, której dziś jest jak na lekarstwo i którą bardzo trudno znaleźć, ponieważ promuje się nie to, co jest dobre, tylko to, na czym można łatwo zarobić. Jakimś dziwnym trafem kiedyś można było zarobić w tej branży również na jakości, ale pewnie było to wciąż za mało. Dlatego w tej chwili mamy wysyp wszelkiej maści "young ktosiów", a takich wykonawców - już pozostając w okolicach rapu, który jest obecnie najpopularniejszym gatunkiem na świecie - jak Koza, Kukon czy Hodak ze świecą szukać. A szkoda, bo jeżeli iść z duchem czasu, to dobrze by było to robić w parze z dobrym produktem.

Metalowa Shakira



Dobrze, skończmy już z tym dziaderskim malkontenctwem. Przejdźmy do sedna. Zdaję sobie sprawę, że wielu powyższe określenie uzna za skandaliczne, ale trzeba przyznać, że frontmanka Epiki, Simone Simons, odstaje wizualnie od swoich koleżanek po fachu. Ona wygląda i zachowuje na scenie jak największe gwiazdy popu. Nie ma tu miejsca na gotyckie suknie i ciemny makijaż. Jest za to mnóstwo cekinów, frędzli i wszelkiej maści innych ozdobników, które w muzyce metalowej są rzadsze od czterolistnej koniczyny.

Holenderska Epica to dziś jeden z najważniejszych zespół metalu symfonicznego. Absolutnie fantastyczny pod każdym względem. Mają wszystko dopracowane do najmniejszego szczegółu. Od oprawy koncertu, po każdą zagraną nutę. W tym miejscu należy pochwalić nagłośnienie. Fantastyczne. Ale tu, ponownie, jest to zasługa dźwiękowców, którzy są przy zespole i wiedzą, jak i co ustawić. Dzięki temu publiczność mogła delektować się selektywnym brzmieniem i docenić sprzęt oraz akustykę, którymi dysponuje B90.

To jest jeden z tych zespołów, który nie musi nikomu niczego udowadniać. Oni są po prostu perfekcyjni. Wokal Simons, który dosłownie wpija się w mózg i rezonuje po całym pomieszczeniu, do tego świetna sceniczna energia wszystkich muzyków, kapitalna oprawa świetlna, bezbłędny warsztat i - co najważniejsze - radość z grania. Widać po Epice, że koncerty sprawiają ogromną radość. To nie jest formacja, która odcina kupony. Oni mają świadomość, że gdyby nie fani, nie mogliby tak długo grać na takim poziomie.

Epica bezapelacyjnie pokazała siłę metalu symfonicznego. Pokazała też, że można go łączyć z innymi gatunkami metalu. Myślę, że też właśnie dzięki temu cieszy się ona tak szerokim zainteresowaniem wśród miłośników ciężkich brzmień. Każdy może tu znaleźć coś dla siebie.

Czas apokalipsy



Wieczór zakończył się występem tych, dzięki którym metal swego czasu wszedł do mainstreamu. Apocalyptica - demoniczne smyczki z Finlandii. Ich trampoliną do sukcesu nie było wbrew pozorom to, że wykorzystali wiolonczele, dając tym instrumentom zupełnie nowy zakres obowiązków. Jeszcze jako studenci Akademii Sibeliusa stawiali pierwsze kroki, jednak wówczas mówiono o nich jako ciekawostce. Aż do debiutu w 1996 roku, kiedy wydali album z największymi utworami Metalliki. Świat oszalał. Nawet ci, którzy metalu nie słuchali w ogóle.



To było bardzo sprytne i zarazem wyrachowane zagranie ze strony Finów. Rearanżując wielkich sami stali się wielcy. Od tego momentu mogli robić, co chcieli, a drzwi do wielkiej kariery i współpracy z najpopularniejszymi metalowymi muzykami stanęły przed nimi otworem. Wprawdzie już nigdy nie nagrali tak rozchwytywanego albumu, ale to dzięki nim metal symfoniczny zyskał tak dużą popularność i jednocześnie zerwał ten demoniczny woal, który do tej pory przykrywał cały szeroki gatunek.

W B90 nie było zaskoczeń. Oczywiście, pojawiły się kompozycje nowsze, ale wciąż to te z poprzednich lat budziły największe poruszenie wśród publiczności - w szczególności "Nothing Else Matters" Metalliki. Nie zabrakło jednak i odniesień do innych wielkich - Sepultury czy Rage Against the Machine. Cały koncert Finów był świetny. To nie podlega dyskusji. Nie ma absolutnie najmniejszych wątpliwości, kto był największą gwiazdą wieczoru. Już sam moment, kiedy na scenie ustawiano sprzęt zespołu i wjechała perkusja warta więcej niż cały ten kraj, zwiastował, że mamy do czynienia z czymś wielkim.

I tak faktycznie było. Nie odbierając niczego Epice, to jednak Apocalyptica wciąż jest tym niedoścignionym wzorem. Obcując z tą muzyką na żywo, patrząc na muzyków, słuchając ich, dostrzegając pewne niuanse, widzimy, że w tym całym szaleństwie jest mnóstwo elegancji. Klasyczne wykształcenie jest zapewne kluczem do rozwiązania tej zagadki, ale naprawdę - kiedy Apocalyptica jest na scenie, odnosi się wrażenie, że to nie jest koncert metalowy, tylko wariacja na temat filharmonii.

Finowie stworzyli wyborny spektakl, podczas którego nie tylko oni byli gwiazdami, ale też ich koncertowy wokalista Franky Perez, z którym nagrywali płytę w 2015 roku. Szersza publiczność może go kojarzyć z zespołu Scars on Broadway. Nie tylko świetnie wypadł w repertuarze, który sam współtworzył, ale i w tych kompozycjach, gdzie śpiewali wokaliści o zupełnie innych głosach - Corey Taylor, Brent Smith czy Adam Gontier. Perez sprawdził się w roli tymczasowego frontmana, ale i perkusisty - był to jeden z najjaśniejszych momentów całego występu Finów, dający element zaskoczenia i szaleństwa w tym całym dopracowanym występie.

Na świecie wciąż jest mnóstwo dobrej muzyki. Nie tylko tej z minionych lat. Nie tylko tej, którą grają zespoły z dużym dorobkiem. Jest też dużo nowej. Problem jednak polega na tym, że trudno jest się jej przebić. Szukajmy, a dzięki temu będziemy mogli odkrywać kolejne perełki jak niegdyś Apocalyptikę, Epikę i wszystkich innych wykonawców najróżniejszych gatunków. Wówczas dane nam będzie cieszyć się częściej wieczorami takimi, jak ten.

Wydarzenia

Apocalyptica, Epica + Wheel

190 zł
ciężkie brzmienia

Miejsca

  • B90 Gdańsk, Elektryków

Zobacz także

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (22)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane