- 1 Darmowa inauguracja sezonu na żużlu (14 opinii)
- 2 Lechia. "To ten moment" dla Ferandeza (24 opinie)
- 3 Tego jeszcze nie mieli. Na mecz samolotem (5 opinii)
- 4 Arka współpracuje z SI. Chce budować (24 opinie)
- 5 Hiszpan na testach w Arce. Stolc na dłużej (22 opinie)
- 6 Hokeiści potrzebują 6 mln na grę w THL (38 opinii)
Gdańsk się cieszy, Gdynia rozlicza
26 listopada 2009 (artykuł sprzed 14 lat)
Najnowszy artykuł o klubie Arka Gdynia
Arka Gdynia wznowiła współpracę z SI Arka. Potwierdza budowę akademii piłkarskiej
Około dwóch tysięcy kibiców czekało na stadionie przy ul. Traugutta na wracających po zwycięskich derbach piłkarzy Lechii. Zgoła odmienne nastroje panowały w Gdyni. Najbardziej sfrustrowani sympatycy Arki postanowili od razu po meczu przedrzeć się do drużyny i powiedzieć, co myślą o jej postawie. - Nie mamy pretensji o porażkę, ale o styl, w jakim do niej doszło, była to gra bez ambicji - mówił jeden z fanów żółto-niebieskich
.3 października 2008 roku gdańszczanie wygrali w Gdyni w pierwszych derbach Arka - Lechia w ekstraklasie. Od tamtego meczu minęło 418 dni. Gospodarze wczorajszego meczu liczyli, że na tym zakończy się seria ich porażek. Tymczasem panowanie biało-zielonych zostało przedłużone na około kolejnych 250 dni. Następne derby najszybciej będą rozegrane pod koniec lipca przyszłego roku. Nawet oficjalna strona Arki nie potrafiła znaleźć usprawiedliwienia dla postawy drużyny i zatytułowała sprawozdanie z meczu wielce wymownym stwierdzeniem "Derbowa klapa"
-Wygląda na to, że trener Kafarski ma patent na Arkę - chwalił rywala Dariusz Pasieka, szkoleniowiec pokonanych. Tymczasem trener Lechii... atakował. -Po przegranej z Bełchatowem słyszałem głosy, że przegramy trzy kolejne mecze, iż to Arka będzie faworytem derbów... Tymczasem odżyło to, co było naszą siłą w końcówce poprzedniego sezonu. Wyszliśmy z opresji, że tworzymy kolektyw, iż potrafimy się nawzajem wspieramy.
Mecz ustawiły pierwsze minuty. Arka grała bojaźliwie, a Lechia z rozmachem i zasłużenie szybko zdobyła prowadzenie. - Nie wiem, dlaczego tak zaczęliśmy. Ja nakazywałem grę agresywną. Zamiast tego oddaliśmy pole, a w dodatku sprezentowaliśmy rywalom bramkę. To prawie jak gol samobójczy, bo akcję Lechii rozpoczęło podanie... Sokołowskiego. - podkreślał Pasieka.
Kafarski dokonał w "11" z ostatniego meczu aż trzech zmian. Hubert Wołąkiewicz przekwalifikowany na prawego obrońcę, mimo że przed przerwą miał kłopoty z Lubomirem Ljubenowem, to w przekroju całego meczu nie zawiódł. Wielkie ożywienie do poczynań ofensywnych wnieśli Piotr Wiśniewski i Paweł Nowak.
- Trudno ocenić, czy to zmiany w składzie sprawiły, że zagraliśmy lepiej niż z Bełchatowem. Mogę zdradzić jedynie, że na zakończenie odprawy przedmeczowej powiedziałem do piłkarzy: "daje wam szanse zagrania czegoś wyjątkowego". Nikt nie zawiódł. Każdy wykorzystał szanse bez względu, jaką rolę miał do spełnienia, czy był na boisku, czy wszedł z ławki, czy nawet wspierał nas z rezerwy lub przed telewizora. Całemu zespołowi należą się wielkie słowa szacunku - zapewniał szkoleniowiec Lechii.
Piłkarzem, który jako pierwszy ucieszył Gdańsk był w środę Jakub Zabłocki. - Znów pokazaliśmy, że pierwsze pół godziny mecz Lechia gra bardzo dobrze. Założyliśmy sobie, aby jak najszybciej strzelić gola. Wyszła nam bardzo ładna akcja, choć nie była taka identyczna ćwiczona na treningu. Widziałem, że Paweł Buzała szuka mnie kątem oka, więc byłem przygotowany na jego podanie. Było tak dobre, że tylko dostawiłem nogę do piłki i znalazła się w siatce - relacjonował autor gola już z szóstej minuty.
Kwadrans później jednak tego napastnika nie było już na boisku. - Mam dziurę w kolanie na trzy centymetry! Jakiś piłkarz Arki wjechał mnie wkrętem. Sędzia nawet nie przerwał gry. Potem co prawda przepraszał, ale co mi po tym. Już w sobotę gramy w Jagiellonią i chyba nie będę mógł wystąpić w tym spotkaniu - martwił się Kuba.
Artur Mrowiec, który faulował Zabłockiego żółtą kartkę dostał dopiero pod koniec spotkania. Tym samym - podobnie jak Marcin Kaczmarek, który został ukarana w inauguracyjnym kwadransie - nie będzie mógł zagrać w najbliższym spotkaniu ligowym. Może to i lepiej nawet dla Arki, bo o ile ten pomocnik jest pożyteczny w defensywie, to w ofensywie nie ma z niego większego pożytku. A właśnie słabość gdyńskiej drugiej linii była tego dnia widoczna aż nad to.
- Brakowało spokoju. Nasze akcje były zbyt nerwowe, szarpane... Pozostawiliśmy Lechii za dużo miejsca do atakowania, a szybcy rywale to wykorzystali. Nie stworzyliśmy zbyt dużo okazji, aby doprowadzić do wyrównania. Tym bardziej, że za bardzo nie wychodziło też rozegranie stałych fragmentów gry - przyznał trener Pasieka.
Poza golem Wachowicza największe zagrożenie dla bramki Lechii stwarzał Bartosz Ława. W drugiej połowie kapitan gdynian strzelił w boczną siatkę, a następnie posłał piłkę tuż obok słupka po wolnym. - Dla mnie był to najważniejszy mecz w Arce. Może się tak zdarzyć, że były to moje ostatnie derby. Dlatego tym bardziej przykro, że się nie udało. Zabrakło wszystkiego po trochu - ocenił gdyński pomocnik.
Pierwszego gola na polskich boiskach strzelił Ivans Lukjanovs - Trener nam powtarzał, że bramki będziemy strzelać i uczulał, abyśmy się nie zablokowali na dobre - przypomniał Zabłocki. - Gole napastników są dla mnie drugą wielką wartością tego meczu obok samego zwycięstwa - dorzucił trener Kafarski.
Gdynianie po meczu nasłuchali się wielu cierpkich słów od kibiców. Niektórzy próbowali piłkarzom powiedzieć co o nich myślą twarzą w twarz. Gdańszczanie wracali do domów jako zwycięzcy. - Radość musi być krótka, bo już w sobotę mamy kolejny mecz i trzeba zacząć się koncentrować na grze z Jagiellonią. W derbach pomagaliśmy sobie na boisku i to wraz z konsekwencją w grze dało nam trzy punkty - ocenił Karol Piątek, kapitan biało-zielonych.
Lechia zagra w Białymstoku już w sobotę, Arka na odpoczynek przed meczem u siebie ze Śląskiem będzie miała jeden dzień dłużej. Wyniki obu spotkań można obstawiać w naszym typerze.
jag.