• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Grand Prix im. Janusza Sidły.

27 maja 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Start najszybszego białego człowieka na 400 metrów podczas ostatnich igrzysk olimpijskich w Sydney - Roberta Maćkowiaka, rywalizacja sprinterów oraz rzut oszczepem nie pozwoliły, aby Grand Prix im. Janusza Sidły osiągnęło poziom prowincjonalny. W czternastu konkurencjach wzięło udział niewiele ponad 100 lekkoatletek i lekkoatletów, a gdyby nie młodzież sopockich szkół, która w trakcie mityngu rywalizowała w sztafetach szwedzkich, to i ładne trybuny świeciłyby pustką.
Robert Maćkowiak, piąty na igrzyskach i halowy mistrz świata w sztafecie 4x400, tradycyjnie rozpoczyna sezon od startu na dystansie o połowę krótszym od koronnego. W Sopocie był zadowolony ze startu, choć uzyskał wynik o 0,6 sek. słabszy wynik od rekordu życiowego.
- Było zimno, a ponadto na prostej bardzo zmęczył mnie przeciwny wiatr - mówił zwycięzca 200 metrów.
Za nim metę minął Łukasz Chyła. Największej miejscowej nadziei sprinterskiej niewiele też zabrakło do podium w sprincie, w którym startowali wszyscy - z wyjątkiem Marcina Urbasia - finaliści olimpijskiej sztafety 4x100 metrów.
- Zostałem w blokach. 2-3 metrów na dystansie odrobić już się nie udało. Liczę, że w tym sezonie poprawię rekordy życiowe zarówno na 100, jak i 200 metrów - mówił 20-letni sopocianin.
W memoriałowej konkurencji, w której najlepszych nagradzała Ewa Sidło, wdowa po patronie zawodów, walka o zwycięstwo rozegrała się pomiędzy miotaczami, którzy w przeszłości przy ul. Wybickiego ustanawiali rekordy Polski. Rzut z trzeciej kolejki przyniósł sukces Rajmundowi Kółko, który posłał oszczep na odległość 81 metrów i 3 centymetrów. W czwartej serii do tego rezultatu zbliżył się uważany za faworyta Dariusz Trafas. 10. oszczepnik konkursu olimpijskiego z Sydney przesunął się z 5. na 2. miejsce.
- To dopiero początek sezonu, a zatem trudno o dobre wyniki. Tym bardziej, że pogoda nam nie sprzyjała. Przeciwny wiatr często stawiał oszczep w powietrzu. Liczę, że w tym sezonie rzucę 84-85 metrów i wystąpie w mistrzostwach świata. Dobrze, że w naszej konkurencji jest wyrównany poziom. Trenujemy wspólnie, nawzajem się podglądamy - mówił Kółko.
Z kolei Trafas, który cierpliwie czekał po zejściu z podium aż Kółko uwolni się od wianuszka dziennikarzy, ze spokojem przyjął porażkę. - To był mój pierwszy start w tym sezonie...

jag.
więcej w poniedziałkowym Głosie Wybrzeża



Głos Wybrzeża

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane