• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gutkowski wiceliderem, Paszke po rekord później

jag.
3 stycznia 2011 (artykuł sprzed 13 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Ekstremalny żeglarz dotarł do Sopotu

Zbigniew Gutkowski awansował na pozycję wicelidera na drugim etapie Velux 5 Oceans, a stawka uczestników regat samotników dookoła świata zmniejszyła się do czterech. Natomiast Roman Paszke na czele 10-osobowej załogi nie wyruszył po rekord na trasie między Wyspami Kanaryjskimi a Gwadelupą

.

Po minięcia półmetka drugiego etapu z Kapsztadu do Wellington zaostrzyła się rywalizacji między żeglarzami, którzy za cel stawiają sobie przecięci linii mety w Nowej Zelandii na pierwszej pozycji. Obecnie liderujący tercet mieści się w przedziale niespełna 200 mil morskich. To bardzo niewiele, jeśli dodamy, że do osiągnięcia celu pozostał jeszcze dystans około 2800 mil.

Po kłopotach technicznych coraz szybciej żegluje Gutkowski. Gdański żeglarz na jachcie Operon Racing wyprzedził nieznacznie Dereka Hatfielda (Kanada), a różnica między nimi wynosi obecnie tylko kilka mil. Liderem pozostaje zwycięzca pierwszego etapu - Brad Van Liew (USA), a ze sporą stratą do czołówki (ponad 700 mil) żegluje Chris Stanmore-Major (W.Brytania).

I tylko ci żeglarze pozostali na placu boju. Z wyścigu, który ma się zakończyć po pięciu etapach w czerwcu przyszłego roku we Francji, wycofał się Christophe Bullens. Belg od początku regat był ich największym pechowcem.

Z Kapsztadu ruszał aż trzy razy, ale Five Oceans of Smiles too za każdym razem szwankował. Ostatnio już po godzinie żeglugi oderwała się szyna mocująca główny żagiel do masztu. Kolejny powrót Bullensa do portu oznaczał, że nie będzie w stanie ukończyć drugiego etapu regat zanim reszta floty wyruszy 6 lutego do trzeciego.

Pozycje żeglarzy na trasie można na bieżąco śledzić na oficjalnej stronie regat http://www.velux5oceans.com/

- Dalsza walka nie byłaby ani rozsądna, ani mądra, a na pewno niebezpieczna. Trzeba umieć w pewnym momencie być realistą i nie dać się ponieść własnej próżności. W tego rodzaju regatach nie startuje się po to, żeby udowodnić coś innym, ale żeby samemu stanąć twarzą w twarz z wyzwaniem. A ja nie mam prawa angażować tych, którzy aż do tej chwili mnie wspierali, żeby szli ze mną dalej drogą, która nie ma sensu - ocenił 49-letni żeglarz, któremu wyliczono ponad dziesięć pechowych zdarzeń w regatach.

Tak wyglądały kłopoty Belga na trasie
5 października 2010: Jacht, na którym Christophe miał pierwotnie wystartować traci maszt w rejsie do La Rochelle. Rozpoczynają się poszukiwania drugiej jednostki.

13 października 2010: Cztery dni przed startem Christophe kupuje jacht Artech od francuskiego żeglarza Jeana-Baptiste'a Dejeanty'ego.

17 października 2010: Christophe startuje razem z pozostałymi zawodnikami, a po 48-godzinnym rejsie kwalifikacyjnym wraca do La Rochelle.

24 października 2010: Po przygotowaniu nowego jachtu Christophe startuje ponownie z La Rochelle tydzień po pozostałych.

1 listopada 2010: Jest zmuszony do zatrzymania się na Gran Canarii na 48 godzin po tym, jak w sztormie podarł się grot i połamały jego listwy.

10 listopada 2010: Zmuszony jest zawinąć na wyspy Zielonego Przylądka, gdzie szuka pomocy lekarskiej z powodu utrzymującej się gorączki.

25 listopada 2010: Prawie tona wody wlewa się do środka Five Oceans of Smiles.

28 listopada 2010: Jacht uderza w wieloryba.

6 grudnia 2010: Po 49 dniach na morzu Christophe dopływa do portu w Kapsztadzie zaledwie 5 dni przed startem drugiego etapu regat.

16 grudnia 2010: Z czterodniowym opóźnieniem z powodu sztormu zaczyna się drugi etap regat.

17 grudnia 2010: Christophe zawraca do Kapsztadu po awarii sterów i elektroniki.

20 grudnia 2010: Dzięki nieprawdopodobnej mobilizacji obecnych na miejscu wolontariuszy Christophe ponownie wyrusza w morze.

22 grudnia 2010: Problemy z szyną masztu zmuszają go do powrotu do Cape Town.

1 stycznia 2011: Christophe ponownie startuje, ale znów jest zmuszony do powrotu z powodu awarii szyny masztu.

3 stycznia 2011: oderwała się szyna mocująca główny żagiel do masztu

Co prawda to mało sympatyczne dla Bullensa, ale nie mamy nic przeciwko temu, aby to jego jacht wyczerpał limit pecha nie tylko dla uczestników Velus 5 Oceans, ale również tych, którzy mierzą się z innymi wyzwaniami.

Roman Paszke chce płynąć po rekord na trasie między Wyspami Kanaryjskimi a Gwadelupą. Gdański żeglarz na czele 10-osobowej załogi, wśród której jest m.in. znany aktor Bogusław Linda ma do pokonania 32 500 mil morskich na katamaranie Renault eco2.

Żeglarze mieli wyruszyć z Las Palmas 2 stycznia, a cel zamierzali osiągnąć po 7-10 dniach, ale odroczenie startu spowodowały kłopoty z wiatrem, a właściwie jego brak. Trasa prowadzi śladami Krzysztofa Kolumba, a jak podkreśla Paszke przebieg bicia rekordu jest nadzorowany przez Światową Radę Żeglarskich Rekordów Prędkości (Sailing Speed Record Council).

Jak informowaliśmy wcześniej ten rejs jest próbą generalną przed podjęciem przez Paszke ataku rekord samotnego opłynięcia świat bez zawijania do portów ze Wschodu na Zachód (32000 mil morskich). Rejs ten zaplanowano na drugą połowę lutego 2011 roku. Do pobicia będzie osiągnięcie Francuza Francisa Joyona (57 dni, 13 godzin i 34 minuty).
jag.

Opinie (8) 2 zablokowane

  • BRAWO PANOWIE!!! (1)

    dobrze portal że zawsze dużo jest o żaglach

    • 9 0

    • Nooo... Bo to bardzo chodliwy temat.

      • 3 0

  • romek (2)

    daj sobie już spokój z tym samotnym rejsem, gadasz o nim już 5 lat i nic. Przecież wszyscy wiedzą, że Bioton vel Gemini 3 vel Reno się do tego nie nadaje. Lepiej z Bogusiem i chłopakami polansować się po Karaibach. Pozdrawiam

    • 8 0

    • Zawsze to jakiś sposób na "zniknięcie" po kiepskim wrażeniu jakie sprawiło się w Polsce. No i na morzu nikt nie kontroluje alkomatem ;)

      • 2 2

    • Boguś taki chory był, że w filmie nie mógł grać... To rejs leczniczy.

      • 2 0

  • Tylko... Po co to wszystko? (1)

    Najbardziej mnie rozczulają grube bańki wydawane na akcje ratownicze jeśli ktoś z tych "śmiałków" zaginie. Znajdzie się kilka sposobów, żeby te pieniądze lepiej spożytkować - dożywianie dzieciaków itp.

    Ale po co, trzeba ratować gości, którzy się dowartościowują w ten sposób. Zaraz będzie płacz, że to zawiść. Ale jak ktoś z własnej woli uprawia hobby obciążone dużym % ryzyka, przy słabych umiejętnościach, to to się z reguły tak kończy. I powinien to robić na własną odpowiedzialność.

    • 2 5

    • Idac Twoim tokiem myslenia ...

      ... nie powinno być bezpłatnego ratownictwa medycznego dla sylwestrowicza, który po spożyciu szampana odpalił razem z racą kilka palców. Przecież sam zdecydował się pić alkohol (takie popularne hobby Polaków) do tego używać hobbystycznie materiałów wybuchowych.

      A czy masz pewność w temacie, że koszty takich akcji nie są pokrywane przez ubezpieczycieli?

      • 1 0

  • Brawo

    Bardzo Panu gratuluję! Do przodu! A jacht jest przepiękny.

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane