- 1 Lechia. "To ten moment" dla Ferandeza (11 opinii)
- 2 Hiszpan może trafić do Arki. Jest jedno ale (21 opinii)
- 3 Arka współpracuje z SI. Chce budować (15 opinii)
- 4 Tydzień prawdy dla koszykarzy Arki (11 opinii)
- 5 Hokeiści potrzebują 6 mln na grę w THL (32 opinie)
- 6 Lider żużlowców: Przesunąć ligę (45 opinii)
Gwardia - Gedania. Puchar ''w drodze''.
13 listopada 2001 (artykuł sprzed 22 lat)
Siatkarki Gedanii w drodze do Wrocławia, gdzie dzisiaj zagrają z tamtejszą Gwardią w meczu o mistrzostwo serii A I ligi w 4. kolejce, dowiedziały się, że 8 i 9 grudnia będą gospodyniami turnieju finałowego o Puchar Polski. W półfinale zespół Jerzego Skrobeckiego zagra ze Stalą Bielsko, a w drugiej parze zmierzą się broniący trofeum Bank Pocztowy Bydgoszcz i mistrz kraju, Nafta Gaz Piła. Planem minimum gospodyń jest wygranie pierwszego spotkania.
O prawo organizacji finału rywalizowały Gdańsk i Piła. Zdzisław Stankiewicz, prezes Gedanii, zapewnia, że miał argumenty zarówno materialne, jak i sentymentalne.
- Argumentowaliśmy, że ten turniej będzie inaugurował obchody 80-lecia klubu. Obiecaliśmy, że zgromadzi władze wojewódzkie i samorządowe oraz posłów ziemi pomorskiej. Nie ukrywam, że prowadzimy rozmowy z Longinem Pastusiakiem, aby pan marszałek Senatu RP objął nad zawodami patronat. A co do obietnic finansowych, to zobowiązaliśmy się przyjąć wszystkie startujące ekipy oraz oficjeli na swój koszt oraz zapewniliśmy pulę nagród w wysokości 25 tysięcy złotych - wylicza prezes Stankiewicz.
Jak się okazało, decydujące były względy finansowe. Nie ukrywa tego Bogusław Kamuda, wiceprezes Polskiej Ligi Siatkówki Kobiet. - Co prawda Piła organizowała turniej finałowy przed dwoma laty, a Gedania bardzo dawno temu, ale ten fakt miał znaczenie drugorzędne. Gdańsk wygrał, bo zaoferował wyższą od konkurenta pulę nagród. Ponadto zobowiązał się, że z każdego zespołu przyjmie po 20 osób, a Piła chciała gościć tylko 17-osobowe ekipy - mówi prezes Kamuda.
Jerzy Skrobecki, trener gedanistek, cieszy się, że po sukcesie sportowym przyszedł sukces organizacyjny. - Przed własną publicznością rosną nasze szanse na wygranie pierwszego spotkania. O ewentualnym wyniku finału na razie nie chciałbym mówić. Teraz najważniejszy jest mecz z Gwardią. Na nim skoncentrowana jest nasza uwaga - mówi trener.
Gdański szkoleniowiec zabrał na Dolny Śląsk 12 zawodniczek. Dzisiaj w hali Gwardii odbędą one poranny rozruch. Jednak decyzja o grze lub absencji Bernadety Leper, która narzeka na "achillesy", zapadnie dopiero tuż przed spotkaniem.
- Na treningach nie ma podziału na pierwszą i drugą szóstkę. Gramy w różnych ustawieniach. Dlatego roszady w meczu ligowym nie powinny być dla zawodniczek szokiem. We Wrocławiu już wygrywaliśmy. Teraz też nastroje są bojowe. Mam nagranie z meczu wrocławianek ze Skrą. Analizowałem je. Jednak bez względu na to jak gra przeciwnik, szans na sukces upatruję przede wszystkim w skutecznej realizacji zamierzeń taktycznych przez mój zespół - podkreśla trener Skrobecki.
Przypomnijmy, że gdańszczanki wygrały trzy pierwsze mecze, a Gwardia ma na koncie jedno zwycięstwo (3:0 ze Stalą Bielsko) i dwie porażki (2:3 z Calisią i 1:3 ze Skrą).
jag.
O prawo organizacji finału rywalizowały Gdańsk i Piła. Zdzisław Stankiewicz, prezes Gedanii, zapewnia, że miał argumenty zarówno materialne, jak i sentymentalne.
- Argumentowaliśmy, że ten turniej będzie inaugurował obchody 80-lecia klubu. Obiecaliśmy, że zgromadzi władze wojewódzkie i samorządowe oraz posłów ziemi pomorskiej. Nie ukrywam, że prowadzimy rozmowy z Longinem Pastusiakiem, aby pan marszałek Senatu RP objął nad zawodami patronat. A co do obietnic finansowych, to zobowiązaliśmy się przyjąć wszystkie startujące ekipy oraz oficjeli na swój koszt oraz zapewniliśmy pulę nagród w wysokości 25 tysięcy złotych - wylicza prezes Stankiewicz.
Jak się okazało, decydujące były względy finansowe. Nie ukrywa tego Bogusław Kamuda, wiceprezes Polskiej Ligi Siatkówki Kobiet. - Co prawda Piła organizowała turniej finałowy przed dwoma laty, a Gedania bardzo dawno temu, ale ten fakt miał znaczenie drugorzędne. Gdańsk wygrał, bo zaoferował wyższą od konkurenta pulę nagród. Ponadto zobowiązał się, że z każdego zespołu przyjmie po 20 osób, a Piła chciała gościć tylko 17-osobowe ekipy - mówi prezes Kamuda.
Jerzy Skrobecki, trener gedanistek, cieszy się, że po sukcesie sportowym przyszedł sukces organizacyjny. - Przed własną publicznością rosną nasze szanse na wygranie pierwszego spotkania. O ewentualnym wyniku finału na razie nie chciałbym mówić. Teraz najważniejszy jest mecz z Gwardią. Na nim skoncentrowana jest nasza uwaga - mówi trener.
Gdański szkoleniowiec zabrał na Dolny Śląsk 12 zawodniczek. Dzisiaj w hali Gwardii odbędą one poranny rozruch. Jednak decyzja o grze lub absencji Bernadety Leper, która narzeka na "achillesy", zapadnie dopiero tuż przed spotkaniem.
- Na treningach nie ma podziału na pierwszą i drugą szóstkę. Gramy w różnych ustawieniach. Dlatego roszady w meczu ligowym nie powinny być dla zawodniczek szokiem. We Wrocławiu już wygrywaliśmy. Teraz też nastroje są bojowe. Mam nagranie z meczu wrocławianek ze Skrą. Analizowałem je. Jednak bez względu na to jak gra przeciwnik, szans na sukces upatruję przede wszystkim w skutecznej realizacji zamierzeń taktycznych przez mój zespół - podkreśla trener Skrobecki.
Przypomnijmy, że gdańszczanki wygrały trzy pierwsze mecze, a Gwardia ma na koncie jedno zwycięstwo (3:0 ze Stalą Bielsko) i dwie porażki (2:3 z Calisią i 1:3 ze Skrą).
jag.