- 1 Żużlowcy bez toru. Lider: Przesunąć ligę (39 opinii)
- 2 Hokeiści potrzebują 6 mln na grę w THL (11 opinii)
- 3 Lechia o pieniądze do ministra na akademię (37 opinii)
- 4 Arka przedłużyła kontrakt z piłkarzem (19 opinii)
- 5 Hala AWFiS zamknięta. Szukają nowej (76 opinii)
- 6 Tydzień prawdy dla koszykarzy Arki (3 opinie)
Jacek Cieśla - nowy nabytek Arki
24 lipca 2002 (artykuł sprzed 21 lat)
Arka Gdynia
Najnowszy artykuł o klubie Arka Gdynia
Arka Gdynia wznowiła współpracę z SI Arka. Potwierdza budowę akademii piłkarskiej
Z grona pozyskanych tego lata piłkarzy Jacek Cieśla jest najbardziej anonimową postacią dla sympatyków Arki. Do tej pory nie postawił nogi w ekstraklasie, w maju spadł do III ligi, pochodzi z odległego o ponad 500 km Wałbrzycha i - choć występuje na boiskach II ligi bez mała od 10 lat - jeszcze nie dorobił się, przynajmniej w naszym regionie, marki klasowego gracza. Wszystko przed nim i... wszystko przed nami. Urodzony w dniu zakochanych 26-letni pomocnik niebawem ma się stać kluczową postacią drugiej linii gdynian, toteż pora była najwyższa, aby poznać się bliżej.- W Wałbrzychu, jak w Trójmieście, futbol leży - zaczęliśmy rozmowę.
- Był Górnik, było Zagłębie, był fuzyjny KP, z którym w 1994 roku spadłem do III ligi, a teraz futbol w moim mieście próbuje się ponoć odrodzić w klasie A. Jednak nie porównywałbym Wałbrzycha z Trójmiastem. Pewnie i tu jest bezrobocie, ale nie aż takie. W mieście bodaj 35-tysięcznym 30, może 40 procent ludzi pozostaje bez pracy. To dotknęło i moją rodzinę. Mam siostrę i dwóch braci. Jeden ma 22 lata i po maturze jeszcze nie miał normalnej pracy, hm, nie ma się czym chwalić. Biedę widać już przy wjeździe do miasta. Sławne są bieda-szyby. Odkąd upadły kopalnie nie ma pieniędzy. Jeśli nie ma na życie, tym bardziej nie będzie na sport. Została chyba tylko drugoligowa koszykówka. Nie chcę tam wracać, choć do bliskich zawsze ciągnie. Pragnę osiedlić się gdzieś indziej, z przyjemnością zostałbym na dłużej nad morzem. Od półtora roku jestem żonaty i wolałbym ustabilizować życie. Gdynia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Żona, która jest teraz w Świdnicy, ucieszyła się na taką odmianę. Wkrótce dołączy do mnie, bo właśnie dostałem mieszkanie na Płycie Redłowskiej. Stęskniłem się za rodziną. Nasz syn, Alan, ma roczek. Zmiana klimatu dobrze mu zrobi.
- Lubi pan Alana Shearera?
- Koledzy często o to pytają. Nie ma związku. Po prostu nasz Alanek.
- Gdynia to również wielkie wyzwanie.
- Wiem to doskonale. Zresztą nie tylko dla mnie, bo dla wszystkich nowych arkowców. Sam oczekuję od siebie dużo, więc rozumiem oczekiwania kibiców. Nie jestem Bóg wie jakim entuzjastą, lecz wierzę, iż stworzymy dobry zespół. Widzę tu profesjonalny klub. I przyjazną atmosferę. Frekwencja na sobotnim sparingu wręcz zdumiała mnie. Dziś Arka to chluba Pomorza. To też motywuje.
- Kto w ogóle wypatrzył cię w Opolu?
- Mój agent skontaktował się z Arką i przyjechałem na pierwszy, wewnętrzny sparing. Zagrałem, a trener Kusto oznajmił, że chciałby ocenić mnie podczas treningów. Zostałem i... pojechałem na zgrupowanie. Wreszcie podpisałem roczny kontrakt. Wcześniej byłem bliski pozostania w Świcie, namawiał mnie trener Libor Pala, ale zawirowania w klubie oddalały decyzję...
- Marek Kusto to bardzo surowy recenzent.
- To człowiek, który zjadł na futbolu nie tylko zęby. Mój tata, który ongiś kopał piłkę, mówił, że to wielki gracz. Pan Kusto rozmawia z nami, daje dobre rady. To ważne, przynajmniej dla mnie, bo jak szkoleniowiec nic ci już nie mówi, to znaczy, że cię olewa.
- Lekarzem Arki jest doktor Cieśla.
- Słyszałem. Jeszcze się nie poznaliśmy i obyśmy nie musieli, bo jestem cały i zdrów. (śmiech) To tylko zbieżność nazwisk.
- Jak gra Jacek Cieśla?
- W środku pola, zależnie od taktyki i poleceń trenera. Obiema nogami, mogę wykonywać stałe fragmenty. Taki sobie strzał z dystansu. Nie trafiam często do siatki. Szczerze mówiąc, dogranie piłki partnerowi, asysty sprawiają mi większą satysfakcję. A prywatnie jestem osobą niekonfliktową, która wyznaje zasadę, że trzeba się szanować i dbać o atmosferę w zespole. Bez tego nigdy nie będzie sukcesu. Gdy przyjeżdżałem do Redłowa, chciałem być dobrze przyjęty przez kolegów, chciałem czuć się dobrze. To ułatwia grę. I czuję się dobrze.
- Spotkałeś starych znajomych.
- Kilku przeciwników z boisk II ligi, jak chociażby znanego z Zamościa Marcina Pudysiaka, a przede wszystkim Jacka Fojnę, z którym grałem w Opolu oraz Roberta Bubnowicza, który też jest wychowankiem Górnika Wałbrzych. Osiem lat temu, gdy występowaliśmy pod szyldem KP, Bałtyk zlał nas na tym stadionie 4:0!
- Miałeś zaledwie 18 lat.
- W pierwszym zespole debiutowałem mając 16 i pół roku, w spotkaniu Pucharu Polski z Naprzodem Rydułtowy. Strzeliłem nawet gola.
- Co było dalej?
- Amica Wronki, z którą awansowałem do ekstraklasy, ale grałem mało. Potem Obra Kościan, gdzie odbyłem służbę wojskową, Varta Namysłów, przeniesienie do Opola, epizod w Śląsku Wrocław, gdy ten wracał do I ligi, wreszcie dwa sezony w Odrze.
- Odra nie płaciła i ponoć musiałeś sprzedać samochód.
- Aż tak dramatycznie nie było. Zawsze człowiek ma jakieś oszczędności. Sprzedałem trzydrzwiowego golfa, ponieważ szukam auta pięciodrzwiowego, z myślą o dziecku. W Opolu było źle, od marca nie otrzymywaliśmy pieniędzy. Taka sytuacja fatalnie wpływa na piłkarzy. To żadna przyjemność ciągle pytać o pensję. W Opolu był niezły zespół, jednak organizacja klubu wołała o pomstę. Teraz odłączyli tam ponoć prąd i telefony. W Gdyni mi to nie grozi.