"Koniec finansowania Asseco Prokomu Gdynia przez Ryszarda Krauze byłby olbrzymią stratą dla całej polskiej koszykówki. Życie nie lubi jednak próżni i pustki, a kilka klubów ma aspirację by wejść na szczyt. Kompletowanie "dream teamów" jest jednak coraz trudniejsze ze względu na spadającą koniunkturę" - twierdzi prezes Polskiej Ligi Koszykówki Jacek Jakubowski.
Czy w najbliższych latach któryś z zespołów będzie w stanie zdominować polskie rozgrywki koszykarskie tak jak Asseco Prokom?
Gdyński klub posiada bowiem świetne podwaliny strukturalne. Przypomnijmy, że grali w nim najlepsi zawodnicy jakich w ostatnich latach mogliśmy oglądać na naszych parkietach, a doświadczenie i potencjał budowane za sprawą gry w europejskich rozgrywkach są nie do przecenienia.
Tworzyłem ten klub, byłem z nim związany latami i z autopsji mogę powiedzieć, że na to wszystko pracowano bardzo ciężko. Stopniowo pokonywaliśmy kolejne szczeble w Europie - od Pucharu Koracza przez Puchar FIBA, EuroCup aż po Euroligę. Trudno teraz powiedzieć jaka przyszłość czeka gdyński klub, ale życie nie lubi próżni i pustki. Kluby ze Zgorzelca, Zielonej Góry czy Sopotu również mają wysokie aspiracje i starają się iść na szczyt.
Tworzenie krajowej potęgi z aspiracją do gry w Europie wymaga jednak nie tylko czasu, doświadczenia, ale i olbrzymich pieniędzy. Budując w latach 2004-2007 zespół aspirujący do gry w Top 16 Euroligi musieliśmy stawiać czoła niezwykle wyśrubowanym stawkom i żądaniom zawodników. Ściągnięcie liczących się graczy do Polski zmuszało do oferowania wielkich pieniędzy. W tej chwili może poza Rosją koniunktura mocno spadła i kompletowanie "dream teamów" jest jeszcze trudniejsze.
Obecna sytuacja wokół gdyńskiego klubu wciąż jest spekulacją. Trudno przewidzieć, co przyniesie przyszłość. Zauważmy jednak, iż nawet grając z jednym tylko obcokrajowcem zespół Andrzeja Adamka to wciąż ścisła czołówka naszej ligi.