- 1 Koniec passy Arki bez porażki (128 opinii) LIVE!
- 2 Lechia wygrała z Polonią (62 opinie) LIVE!
- 3 Kartkowe tornado Lechii z Polonią (60 opinii)
- 4 Gedania awansowała do 1/2 finału PP (10 opinii)
- 5 Żużel: długie treningi i zagraniczne starty (97 opinii)
- 6 Arka znika z nazwy klubu. Nowy herb (48 opinii)
Kameralne, ale energetyczne "Queen symfonicznie" w Operze Leśnej
Już po raz kolejny orkiestra Alla Vienna odwiedziła Trójmiasto, aby zaprezentować swój projekt "Queen symfonicznie". W niedzielny wieczór w Operze Leśnej artyści przypomnieli przeboje brytyjskiego kwartetu w autorskich aranżacjach i choć do perfekcji było daleko, a kilkunastoosobowy zespół instrumentalny trudno nazwać orkiestrą symfoniczną, publiczność bawiła się wyśmienicie.
Koncerty w Trójmieście - Kalendarz imprez
W niedzielny wieczór w Operze Leśnej wolnych krzesełek było sporo, ale miejmy na uwadze, że jest to widownia znacznie pojemniejsza niż ta filharmoniczna. Można zatem założyć, że zainteresowanie tym projektem utrzymuje się na stałym poziomie.
Zobacz fragment pierwszej części koncertu
Klasycznie i rockowo
Warto tu podkreślić, że Alla Vienna nie jest orkiestrą symfoniczną, a kilkunastoosobowym zespołem kameralnym. Tak więc mamy do czynienia z projektem symfonicznym jedynie z nazwy. Brzmienie zespołu jest potężne, ale nie za sprawą obsady, a technologii - nagłośnienie, pozwalając sobie na kolokwializm, "robi całą robotę". I o ile w Filharmonii Bałtyckiej podczas wcześniejszych koncertów udawało się osiągnąć brzmienie w miarę satysfakcjonujące, w Operze Leśnej tak dobrze nie poszło.
Choć zapowiadano, że z okazji 10-lecia projektu program zostanie odświeżony, zmiany były jedynie kosmetyczne. Podobnie jak podczas wcześniejszych występów w Trójmieście, koncert został podzielony na dwie części: bardziej klasyczną, podczas której zaprezentowano wybrane przeboje Queen w aranżacji na zespół kameralny i chór, oraz rockową, z udziałem solisty Sebastiana Machalskiego, odgrywającego postać Freddiego Mercury'ego.
Prace studentów ASP w Plenum. Nie uwierzysz, co tworzą artyści!
Nieeleganckie wymuszanie oklasków
Część pierwsza przebiegała spokojnie. Trzeba przyznać, że aranżacje są naprawdę ciekawe, instrumentaliści zaprezentowali się od jak najlepszej strony. Gorzej wypadł chór, ale tutaj wina może leżeć po stronie nagłośnienia. Głosy się zlewały, słowa rozmywały, a każde niedociągnięcie intonacyjne natychmiast wysuwało się na pierwszy plan.
Tę muzyczną monotonię próbował przełamać Jan Niedźwiedzki, basista i lider Alla Vienna, wcielający się w rolę konferansjera. Niestety w tej roli nie sprawdzał się już podczas wcześniejszych występów w Trójmieście i nic się pod tym względem nie zmieniło - zobacz naszą relację sprzed sześciu lat . Na nieustanne przechwałki można było przymknąć oko, ale wymuszanie oklasków było niesmaczne. Tym bardziej w chwili, kiedy publiczność naprawdę nie miała ochoty nagradzać go brawami.
Wojciech Glanc: od brzuchomówcy z Big Brothera do jasnowidza z YouTube'a
Fantastyczny wokalista i ogień na widowni
Część druga była zdecydowanie bardziej przebojowa. Tym razem zaprezentowano przeboje Queen w rockowych aranżacjach, a artyści podkreślili tę zmianę swoimi stylizacjami. Prawdziwy ogień zapłonął w chwili, kiedy na scenie pojawił się Sebastian Machalski, wcielający się w postać Freddiego Mercury'ego. Ta kreacja była nieco groteskowa, ale głos i charyzma wokalisty rekompensowały wszystko.
Publiczność natychmiast podniosła się z miejsc i włączyła do zabawy, a nawet do wspólnego śpiewania. Po kilku piosenkach lider Alla Vienna ogłosił koniec koncertu. Publiczność była zdziwiona, bo proporcje pomiędzy obiema częściami wydawały się bardzo zachwiane. Szybko się jednak okazało, że to jedynie gra, bo orkiestra zamierza grać nieco dłużej, ale resztę koncertu określiła mianem bisów.
- To przecież jest nie fair - bulwersowała się Agnieszka, która na koncert przyjechała z Gdyni. - Pierwsza część trwała godzinę, tu oznajmili koniec po paru piosenkach. Wpisali sobie bisy w normalny koncert. Czyli tak naprawdę bisów nie zagrali w ogóle.
Dzień, w którym Podsiadło przyćmił The Killers. Podsumowanie Open'era
Energetyczny finał
Serpentyny, pirotechnika i piłki na wynos
Moja rozmówczyni jednak szybko zapomniała o swoim rozżaleniu i razem z innymi słuchaczami poddała się chwili. Wykonawcy sukcesywnie podkręcali emocje. Pod koniec pojawiły się efekty pirotechniczne, wystrzeliły serpentyny, a na widowni rozrzucono wielkie piłki, które słuchacze przerzucali ponad głowami. Szaleństwo. Muzycznie było znacznie lepiej niż w części pierwszej, bo wokalista śpiewał świetnie, a reszta była po prostu głośna. Jak na prawdziwym, rockowym koncercie.
Queen symfonicznie to projekt, który na przestrzeni lat zaskarbił sobie sympatię słuchaczy i niedzielny koncert tego nie zmienił. Zresztą przeboje Brytyjczyków to samograje i zabawa przy nich zawsze jest dobra. Nic więc dziwnego, że na widowni zapanowała euforia. Publiczność wyniosła jednak z Opery Leśnej nie tylko miłe wrażenia, ale też te piłki, które rozrzucono na widowni. Dzięki temu zabawa trwała zapewne zdecydowanie dłużej niż koncert, już poza terenem Opery Leśnej.
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie wybrane
-
2022-07-04 10:20
Byłem wczoraj i mega zadowolony wyszedłem. 2 Czesc koncertu, bomba !!
Ciarki przechodziły cały czas po całym ciele!
Polecam!!- 14 2
-
2022-07-04 08:59
Było rewelacyjnie
Mam nadzieję że będą też w Sopocie w przyszłym roku. Super.
- 10 2
-
2022-07-05 00:45
Świetny koncert!
Super koncert, orkiestra z pasją i dystansem. Super aranżacje i świetna zabawa!
- 2 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.