Rzut za trzy punkty, jak strzał z łuku w dziesiątkę. Taką cieszynkę zaprezentował kilka razy podczas ostatniego meczu PLK Dariusz Wyka. Okazuje się, że koszykarz Asseco Gdynia nie był w przeszłości łucznikiem, a w zeszłym sezonie wymyślił ją z kolegami z Krosna. Czy będzie miał okazje zademonstrować ją w Ostrowie Wielkopolskim? W sobotę o godzinie 18:30 mecz ligowy z tamtejszym z BM Slam Stal.
W meczu ze TVB Startem Lublin Dariusz Wyka trafił aż czterokrotnie za trzy punkty. Po trzech ostatnich, które wykonał od końcówki czwartej kwarty po dogrywkę, podkoszowy sięgał ręką za plecy, wykonywał ruch wyjmowania strzały, a następnie strzału z łuku. Taką cieszynkę, wśród koszykarzy, którzy lubią w różnoraki sposób celebrować ważne chwile, trudno znaleźć na innych parkietach. Skąd więc pomysł na nią?
- W zeszłym sezonie w Krośnie śmialiśmy się z jakiś rzeczy. Po jednym z rzutów za trzy punkty pokazałem właśnie coś takiego i tak zostało. Koledzy mówili, żebym tak robił, bo fajnie wygląda więc zostawiłem cieszynkę. Nigdy jednak nie byłem łucznikiem - mówi Wyka.
Cieszynka Dariusza Wyki w 2:55 minucie filmu.
Trójki ustrzelone przez podkoszowego były kluczowe dla losów meczu. Pierwsza, po której "strzelił z łuku" ostatecznie była jedną z przyczyn dogrywki. Dwie kolejne, oddane już w dodatkowym czasie gry, pozwoliły gdynianom pewnie wygrać 92:82. Wówczas wyglądało na to, że nie ważne w jaki sposób Wyka skieruje piłkę w stronę kosza, ta i tak do niego wpadnie.
- Tak to wyglądało w końcówce. Myślę, że co bym nie dostał, to bym trafił. Są takie fragmenty w grze, że czasami trafiasz seryjnie nawet z zamkniętymi oczami, a innym razem pudłujesz rzut za rzutem - dodaje koszykarz Asseco. Co do pierwszej z wymienionych trójek, to padła ona po niekonwencjonalnej akcji. Piłkę na obwodzie dostał bowiem Piotr Szczotka, który nie jest rozgrywającym i w większości widzimy go w okolicach pola trzech sekund.
- Akcja była zaplanowana przez trenera. Piotrek miał grać jeden na jednego z góry, a ja po prostu też tam wyszedłem. Piotrek przesunął się bliżej pola trzech sekund i udało się wykreować dobrą pozycje do rzutu. Podał mi i zdobyłem trzy punkty. Wydaje mi się, że w końcówce Start trochę pękł. Cały czas powtarzaliśmy sobie tempo, tempo. Chcieliśmy zobaczyć, ile rywale wytrzymają. Udało się im do połowy czwartej kwarty. W dogrywce praktycznie nie istnieli poza rzutami wolnymi przyznawanymi im po faulach - mówi Wyka.
Właśnie ustawiane akcje okazały się lekiem na całe zło Asseco i dobrą lekcją przed kolejnym meczem. A w nim gdynianie zmierzą się z brązowym medalistą poprzedniego sezonu, BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski.
- Ostatnio były takie momenty, że niepotrzebnie szarpaliśmy rzutami za trzy punkty. Zamiast ustawić jakąś akcje, po prostu rzucaliśmy. Chcieliśmy za wszelką cenę dogonić drużynę z Lublina, ale w taki sposób nie da się robić takich rzeczy. Końcówka pokazała nam, że trzeba grać ustawiane akcje, aby osiągnąć cel - uważa Wyka. Ze średnią 11,3 pkt na mecz Wyka jest trzecim strzelcem Asseco, po Krzysztofie Szubardze - średnia 19,8 pkt i Przemysławie Żołnierewiczu - 15,5 pkt. Pytanie, czy w kolejnych meczach podkoszowemu nie zabraknie strzał?
- Nie mam określonej liczby strzał. Po prostu z nich korzystam i wierzę, że ich nie zabraknie - kończy Wyka.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
