• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ponad 2 tys. uczestników Biegu św. Dominika

jag.
3 sierpnia 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Kenijczyk Francis Kiplagat Lagat triumfował na dystansie 10 km. Kenijczyk Francis Kiplagat Lagat triumfował na dystansie 10 km.

Klub Lekkoatletyczny Lechia Gdańsk zanotował rekordową frekwencję w 21-letniej historii Biegu św. Dominika. Na Głównym Mieście wystartowało ponad 2 tysiące zawodniczek i zawodników. Obok profesjonalistów i byłych gwiazd lekkoatletyki, jak na przykład Pawła Czapiewskiego, zaprezentowali się amatorzy, dla których przygotowano trzy konkurencję. Na głównym dystansie - 10 kilometrów - najlepszy był Francis Kiplagat Lagat z Kenii, a mistrzem Polski został, finiszujący trzeci na mecie Artur Kozłowski.



Ulicami Głównego Miasta na ponad cztery godziny w sobotnie popołudnie zawładnęli biegacze. W programie festiwalu biegowego, organizowanego przez KL Lechia nieprzerwanie od 1994 roku znalazło się tym razem aż sześć konkurencji. Impreza została szeroko otwarta na amatorów. W prologu pod hasłem "Goń św. Dominika" wystartowało ponad tysiąc uczestników, a około tysiąca zgromadziły biegu na 5 km kobiet i mężczyzn.

- Tegoroczna edycja była bardzo trudna. Wiązała się z dużym stresem organizacyjnym, gdyż zapisało się do startu około trzy tysiące uczestników, a od 10 dni mieliśmy prawdziwe tropiki. To nakazywało jeszcze bardziej zadbać o nawodnienie zawodników i tego typu tematy. Mam nadzieję, że uczestnicy są zadowoleni ze startu - przyznaje Stanisław Lange, dyrektor biegu oraz KL Lechia Gdańsk.

Frekwencja byłaby jeszcze wyższa, ale nie wszyscy zgłoszeni (około 2,7 tys. do prologu i biegów na 5 km) stawili się na starcie. Jednak tego dnia żar lał się z nieba. W cieniu temperatura wynosiła 29 stopni Celsjusza. Na ul. Długiej, gdzie był finisz, w pełnym słońcu, była jeszcze wyższa. Ponadto biegaczom dawała się we znaki duża wilgotność.

- Może nie było tego widać, ale stworzyliśmy nową jakość organizacyjną. Rozłożyliśmy produkcję na dwa dni. Całe miasteczko i zaplecze było przygotowane w przededniu zawodów, a w sobotę, już od godziny piątej rano (!), zespoły podzielone na określone sekwencje, w których było ponad 100 osób, intensywnie pracowały. Tym samym już na 10:30, czyli ponad 3 godziny przed otwarciem, była pełna gotowość startowa do wszystkich konkurencji - dodaje dyrektor Lange.

ZWYCIĘZCY 21. BIEGU ŚW. DOMINIKA
5 KM
Aleksandra Lisowska i Daniel Pek
WÓZKARZE
Bogdan Król, Monika Pudlis i Janusz Podlewski
VIP
Paweł Czapiewski i Iwona Bonszkowska

KOMPLET WYNIKÓW 21. BIEGU ŚW. DOMINIKA


Rywalizacja amatorów, podobnie jak stałe punkty Bieg św. Dominika, czyli konkurencje dla VIP i wózkarzy, poprzedziły danie główne - otwarte mistrzostwa Polski w biegu ulicznym na 10 kilometrów mężczyzn.

- 17 sierpnia wystartuję w maratonie podczas mistrzostw Europy, a zatem gdański bieg musiałem odpuścić. Jednak źle czuję się w roli kibica i zapewne za rok, jeśli zdrowie pozwoli, znów pobiegnę po złoto - mówił Marcin Chabowski, który bez walki oddawał ubiegłoroczny tytuł, a w biegu elity jego udział ograniczył się do roli startera.

- Myślę, że walka o tytuł rozegra się między Arturem Kozłowskim i  Szymonem Kulką. Nie wiem, na co stać Viktora Roethlina. On idzie innym tokiem przygotowań niż ja, a szczegóły takich rzeczy oczywiście trzymane są w tajemnicy. Szwajcar w Zurichu, na zakończenie kariery chce zdobyć tytuł mistrza Europy w maratonie. Z pewnością to najbardziej utytułowany zawodnik, który startował w Bieg św. Dominika w historii - dodał Chabowski, który pomagał Szwajcarowi w otrzymaniu zaproszenia od KL Lechii.

Najliczniej obsadzona konkurencja 21. Biegu św. Dominika. W prologu wystartowało ponad 1000 uczestników



Tylko przez pierwsze dwa kilometry faworyci biegu badali swoje siły, a na czele była większa grupa z blisko 40 startujących. Potem mocno do przodu ruszył Francis Kiplagat Lagat. 24-letni Kenijczyk dopiero po raz drugi biegał w Polsce, poprzednio był drugi we Wrocławiu. W Gdańsku chciał pokusić się nie tylko o wygraną, ale również o pobicie rekordu trasy (28:48), co dałoby mu dodatkowe 2 tys. złotych.

- Początkowo było tempo na rekord. Jednak, gdy zobaczyłem, że biegnę sam i nikt nie chcę mnie gonić, a tym bardziej pomagać w mocnym biegu, skoncentrowałem się już tylko na tym, aby utrzymać pierwsze miejsce. Mimo że w Afryce jest gorąco, to i mi dała się we znaki pogoda w Gdańsku. Było upalnie, ale przede wszystkim przeszkadzała w szybszym bieganiu duża wilgotność - ocenił Lagat, który za wygraną zainkasował 6 tysięcy złotych.

To już dwunaste kenijskie zwycięstw w biegu elity w Gdańsku. Także rekord pozostał przy tej nacji, gdyż od 2011 roku należy do Cosmy Kyevy. Co ciekawe na liście triumfatorów obok biegaczy z Afryki są wyłącznie Polacy.

Artur Kozłowski jest mistrzem Polski w latach parzystych. Poprzednio w Gdańsku był najlepszym krajowym biegaczem w 2012 roku. Artur Kozłowski jest mistrzem Polski w latach parzystych. Poprzednio w Gdańsku był najlepszym krajowym biegaczem w 2012 roku.
W tegorocznym biegu nasi zawodnicy szybko zrozumieli, że walka nie tylko z Kenijczykiem, ale także z duetem, który przyjechał zza wschodniej granicy i długo tworzył grupkę pościgową, będzie niemożliwa. Ostatecznie 2. miejsce do mety utrzymał tylko Mykoła Juchymczuk, gdyż Ilia Slawenski przeliczył się z siłami i przybiegł blisko 40 sekund za zawodnikiem, z którym przez kilka kilometrów biegł ramię w ramię.

- To był dobry bieg, bardzo pomagali dopingiem kibice. Wrażenia z Gdańska są super - podkreślał Juchymczuk.

Najbardziej zacięta walka była o 3. miejsce. Rozstrzygnął finisz. Artur Kozłowski, mistrz Polski z 2012 roku, o jedną sekundę wyprzedził Roethlina.

- Wygrana z tak utytułowanym rywalem to dla mnie wielki sukces, a jednocześnie zaszczyt. Myślałem, że będzie on dużo mocniejszy. W tym biegu skupiłem się na taktyce, własnym tempie, a nie walką z czasem. Kenijczyk narzucił mocny bieg. Gdybym próbował go się przytrzymać, na pewno był przeszarżował, gdyż wiedziałem na co mnie teraz stać. Kalkulowałem, aby jak najrówniej przebiec całą trasę, bo była bardzo zdradliwa nie tylko z racji temperatury, ale także podłoża, które wyłożone jest m.in. kostką. Od początku miałem też zakodowane, że nie tylko walczymy, kto wygra, ale trzeba pilnować Polaków, bo mamy swoje mistrzostwa. Dlatego kątem oka patrzyłem, gdzie są koledzy. Dlatego zawodników ze wschodu odpuściliśmy. Gdyby byli to Polacy, to pewnie ich bym się przytrzymał. Najważniejsze, że zostałem mistrzem - powiedział nam Kozłowski.

Ten biegacz w Gdańsku miał swój fan club, który dopingował go ubrany w czarne koszulki ze złotą koroną i napisem "Artur Wielki Kozłowski".

- To znajomi, którzy są dla mnie jak rodzina - dodał Artur, który jako mistrz Polski zarobił 2 tys. zł.

Zadowoleni byli również pozostali medaliści krajowego championatu w biegu ulicznym.

- Pierwszy raz biegłem w Gdańsku. Nie wiedziałem, na co mnie stać także dlatego, że przyjechałem tutaj prosto po zgrupowaniu w  Zakopanem, gdzie zrobiłem sporo kilometrów. Bardzo podobała mi się atmosfera zawodów i mam nadzieję, że za rok znów się tutaj pokażę - mówił Szymon Kulka, który w tym roku zdobył już tytuł młodzieżowego mistrza Polski na 10 km.

- W Gdańsku startowałem po raz czwarty. To mój najlepszy wynik. Mógł nawet być jeszcze lepszy, gdyż na ostatniej prostej byłem przed Szymonem, ale nie miałem sił na finisz. Generalnie miałem wrażenie, że biegniemy szybciej niż pokazały to końcowe rezultaty - ocenił Emil Dobrowolski.

Zadowolony z pobytu w Gdańsku, choć nie z wyniku sportowego - był Roethlin.

- Dziękuję Lechii za zaproszenie. W tym okresie trudno znaleźć bieg na tym dystansie w Europie. Gdybym nie przyjechał do Gdańska, pewnie w tym czasie zrobiłbym trening gdzieś w parku. Na gorąco nie jestem zadowolony z biegu. Jednak tak naprawdę ten występ będę mógł ocenić... 17 sierpnia. Najwyższa forma ma przyjść na mistrzostwa Europy. Wszystko co po drodze to tylko przygotowania. Jeśli w Zurichu wszystko pójdzie po mojej myśli, to wówczas i start w Gdańsku uznam za udany - podkreślał 40-letni Szwajcar, któremu dzień wcześniej organizatorzy zrobili wycieczkę m.in. na plażę w Brzeźnie.

CZOŁÓWKA BIEGU ELITY NA 10 KM
1. Francis Kiplagat Lagat (Kenia)                 29:45
2. Mykoła Juchymczuk (Ukraina) 30:05
3. Artur Kozłowski (MULKS MOS Sieradz) 30:10
4. Vitor Roethlin (Szwajcaria) 30:14
5. Szymon Kulka (ULKS Lipinki) 30:15
6. Emil Dobrowolski (Prefbet Śniadowo Łomża) 30:20
7. Adrian Lehman (Szwajcaria) 30:42
8. Ilia Slawenski (Białoruś) 30:43

MEDALIŚCI MISTRZOSTW POLSKI NA 10 KM
1. Artur Kozłowski (MULKS MOS Sieradz) 30:10
2. Szymon Kulka (ULKS Lipinki) 30:15
3. Emil Dobrowolski (Prefbet Śniadowo Łomża) 30:20

jag.

Kluby sportowe

Wydarzenia

Opinie (17) 5 zablokowanych

  • ten bieg powinien byc dla zwyklych ludzi-amatorow (4)

    A nie co roku wygrywa jakis lekkoatleta lub murzyn

    • 26 17

    • a przeczytales ze byl dla amatorow

      amatorzy tez wygrywali ....

      co za ludzie

      • 9 11

    • (1)

      w prologu? Tutaj nie było nawet pomiaru czasu:)

      • 4 2

      • Nie było pomiaru a są wyniki?

        To ciekawa sytuacja.

        • 0 1

    • marny polaku

      murzynem to ty jestes

      • 1 3

  • wow, niesamowite, ja mam na dyszke okolo 1 godziny, czasem mniej

    a tutaj 2 razy szybciej, co oni cpaja :)

    • 8 2

  • (5)

    w biegu kobiet na metę pierwsza wbiegła Marta Krawczyńska, ale pierwsze miejsce przyznano Aleksandrze Lisowskiej, która wbiegła na metę trzy sekundy za nią. Żenada podwójna - ze strony organizatorów, którzy doprowadzili do tej sytuacji i potem odrzucili protest, a ze strony zawodniczki, że przyjęła nagrodę za pierwsze miejsce, chociaż doskonale wiedziała, że przybiegła druga. Gdzie tutaj fair play????

    • 23 9

    • nie manipuluj (2)

      jakby wbiegla pierwsza to by miala lepszy czas bo były czipy i na tej podstawie mierzono czas

      po prostu Marta pomyliła się na końcówce i zamiast wbiec w rękaw pobiegła tam gdzie te które miały jeszcze kółko do mety

      dlatego protest odrzucono

      • 5 3

      • Organizatorzy zmanipulowali (1)

        To nie ona się pomyliła, tylko organizatorzy to spaprali. Sorry, ale jeśli pierwszy zawodnik na mecie nie wie, gdzie ma biec, to jest to wina organizatorów. Filmik z finiszu tutaj:



        Człowiek organizatora, która pokazuje zawodniczkom, którędy mają biec za szybko zaczął sygnalizować kierunek i w efekcie prawą stroną pobiegła zawodniczka, która miała biec jeszcze jedno kółko (powinna biec lewą stroną trasy). To zmyliło prowadzącą Krawczyńską i tylko przez to przebiegła matę sekundę po Lisowskiej. Gdyby organizatorzy mieli resztki honoru, to by uwzględnili protest Krawczyńskiej i przynajmniej dali jej taką samą nagrodę, co Lisowskiej. Ja bym na miejscu Lisowskiej odstąpił pierwsze miejsce Krawczyńskiej albo zaproponował dwa pierwsze miejsca.

        Prawda jest taka, że Dominik schodzi na psy z każdym rokiem. W tym roku spasowałem z udziału, bo od dobrych dwóch lat organizatorzy przestali sobie radzić z tym biegiem. Chaos przed i po biegu. Jak słyszę pana Lange, że "stworzyli nową jakość organizacyjną", to śmiać mi się chce. Biorąc pod uwagę niską jakość organizacji i wysoką cenę wpisowego, to jest to zdecydowanie najgorszy bieg w Trójmieście. W ubiegłym roku w Biegu Westerplatte wystartowało kilka razy więcej ludzi niż w Dominiku, wpisowe było z lekka dwa razy niższe, a poziom organizacyjny ze trzy klasy wyższy.

        • 3 2

        • 1 lisowska

          Lisowska na czytnikach czipow byla 1 wiec nie ma dyskusji w tym temacie

          • 2 0

    • nie była pierwsza (1)

      Biegła pierwsza ale na ostatnich metrach zmylił ją człowiek z lina
      Skandal, ale organizacyjny

      • 6 1

      • Jeśli tak było, to faktycznie skandal...

        Fair Play też widzę zanika - liczy się wynik. Wstyd zarówno dla organizatora jak i pani, która oficjalnie jest pierwsza.

        • 2 2

  • uczestników byloby więcej, gdyby... (2)

    organizacja była lepsza, my z całą rodziną zapisaliśmy się do prologu przez internet, ale nie było szans odebrać kart startowych, taka była kolejka na godzinę przed biegiem... jesteśmy rozczarowani i wiemy, że wiele innych osób też rezygnowało...

    • 7 4

    • A myśmy z rodzinką już o godzinie 10 odebraliśmy koszulki na prolog i ominęliśmy te tłumy, które na ostatnią chwilę chciały to zrobić. Jeśli wiadomo, że w biegu bierze udział ponad 1000 uczestników, to można przewidzieć taką sytuacje :) Pozdrawiam

      • 4 2

    • Dziekujemy,

      Dzieki tym co im sie nie chcialo dalismy rade odebrac, nawet na 30min przed rozpoczeciem imprezy:-)

      • 0 0

  • Kiplagat Lagat

    to taki Kenijski Wojtek Wojciechowski?

    • 0 0

  • porażka

    Dla mnie p Lisowska wygrala i tu nie ma dyskusji , zawodnik tez musi patrzeć gdzie biega a nie tylko patrzec na prace sędziów bo każdy jest omylny A p Krawczyńska wbiegła na sędziego wiec rozpędzona rywalka wbiegła tak jak powinna i wygrała więc jaka jest jej winna w tym A jak kobiety by biegały mocno od początku do konca to by takich sytuacji nie było a jak jest czainik od poczatku to pozniej sa pretesje i do kogo jedynie do samego siebie Jak p K chce udowodnic ze jest mocniejsza to niech sie zapisze do pasłeka gdzie jest p L zapisana i sie zmierza Choć p K nie pokazala klasy na MP w Szczecinie , wiec trzeba sie wykazywac na MP a nie mieć pretesje o taki bieg a jesli chodzi o roznice 200zl to moge p K przelac te pieniadze A po takich zachowaniu widac od razu klase zawodnika wiec p K prosze sie nawet 3 razy zastanowic a pozniej robic z igły widły

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane