- Nie pękamy. Ostatnio mieliśmy spotkanie z Darkiem Michalczewskim. Być może to on natchnął w nas tego ducha, żeby się nie poddawać, cały czas ryzykować i być pewnym siebie. Cieszę się ogromnie. Jest pięknie, jeśli chodzi o tabelę. Gramy bardzo skutecznie - ocenia trener Piotr Stokowiec po zwycięstwie Lechii Gdańsk nad Jagiellonią Białystok 3:2 w hicie 16. kolejki ekstraklasy.
Skuteczność i charakter to były najważniejsze elementy, które poprowadziły Lechię Gdańsk do 10 zwycięstwa w tym sezonie, a jednocześnie sprawiły, że Jagiellonia Białystok po raz pierwszy w bieżących rozgrywkach została pokonana na wyjeździe. W hicie 16. kolejki decydowały bowiem nie tylko umiejętności piłkarskie, ale szalenie istotne były cechy wolicjonalne.
- Niech żałują, ci którzy nie przyszli na stadion. Myślę, że byśmy świadkami fantastycznego widowiska, ze zwrotami akcji. Wynik był otwarty przez cały mecz. Cieszę się, że znowu zagraliśmy tak skutecznie. Na pewno trzeba docenić rywala. Jagiellonia pokazała, że jest bardzo dobrą drużyną i także dzięki niej to było tak ciekawe i interesujące widowisko - podkreśla Piotr Stokowiec, trener Lechii.
Aż trzy razy podczas meczu z Jagiellonią na trybunach oglądaliśmy taki obrazek
Lechia rzadziej była przy piłce (43:57 procent w całym meczu i aż 35:65 w drugiej połowie), oddała mniej strzałów niż rywale (9:13), gdański bramkarz Zlatan Alomerović wykazał się bardziej niż jego vis a vic Marian Kelemen, a mimo to gospodarze trzykrotnie obejmowali w tym meczu prowadzenie. I tego zdobytego w 67. minucie już nie wypuścili z rąk.
- Do przerwy graliśmy bardzo dobry mecz. Nie wiem, czy to nie było nasze najlepsze 45 minut w tej rundzie, a mimo to przegrywaliśmy 1:2. Skuteczność Lechii była wtedy zabójcza. Nie mieli sytuacji, a zdobyli dwie bramki. A nam brakowało szczęścia, bo już na początku meczu mieliśmy dwie bardzo dobre sytuacje, a nie wykorzystaliśmy żadnej. Myślę, że trudno się pogodzić z tym wynikiem. Naprawdę graliśmy dobrze w piłkę i nic z tego nie mamy - narzekał Ireneusz Mamrot, szkoleniowiec Jagiellonii.
Ten mecz rozstrzygał się nie tylko pod względem piłkarskim. Często trzeba było niemal wydzierać piłkę rywalom lub cierpieć. Lechia jako drużyna przebiegła ponad 113 km, gdy rywale o blisko 3 km mniej.
- Zdajemy sobie sprawę że nie jesteśmy jeszcze kompletną drużyną i nie gramy tak, aby cały mecz kontrolować jak sobie tego życzymy. Zespół jest dalej trochę w przebudowie. Tym większy suces osiągnęliśmy przy tych absencjach w składzie, które były w niedzielę. Mamy z tyłu głowy, że są pewne niedociągnięcia, które nadrabiamy. Wiemy, że były okresy w meczu, że to Jagiellonia grała lepiej od nas. Liczyliśmy się z tym. Zakładaliśmy, że trzeba będzie cierpieć. Najważniejsze, że potrafiliśmy przetrwać te momenty, a potem jeszcze odpowiedzieć, gdyż wiemy, że zazwyczaj po stracie bramki spada pewność siebie - przyznaje Stokowiec.
Flavio Paixao otworzył wynik meczu strzałem z karnego
Cichym bohaterem meczu był... Dariusz Michalczewski. "Tiger", były, wielokrotny, zawodowy mistrza świata w boksie, w tygodniu poprzedzającym spotkanie z Jagiellonią spotkał się z biało-zielonymi na zajęciach motywacyjnych.
- Nie pękamy. Ostatnio mieliśmy spotkanie z Darkiem Michalczewskim. Być może to on natchnął w nas tego ducha, żeby się nie poddawać, cały czas ryzykować i być pewnym siebie. Cieszę się ogromnie. Jest pięknie, jeśli chodzi o tabelę. Gramy bardzo skutecznie - dodaje szkoleniowiec.
Michał Nalepa strzela zwycięskiego gola dla Lechii Gdańsk
Gdy trzeba było, piłkarze Lechii podejmowali też walkę wręcz. Filip Mladenović toczył boje, także już po gwizdku sędziego z Łukaszem Burligą, a Lukas Haraslin nie odpuszczał, choć rywale nie oszczędzali jego kości. Jagiellonia wszystkie żółte kartki złapała po faulach na Słowaku, a z 18 przewinień odgwizdanych gościom, 7 było właśnie na skrzydłowych.
- Po faulu Martina Pospisila na nodze Lukasa odbiły się korki rywala, łącznie ze znakiem firmy, która wyprodukowała jego buty. Haraslin w takich starciach nogi nie odstawia. Wygląda to na mocne stłuczenie. Po meczu piłkarz na stole tańczył na jednej nodze, co jest pozytywnym sygnałem na przyszłość. Oddałbym nawet 2 wywalczone w tym meczu punkty, aby tylko Lukas był zdrowy. Ale nie mam pretensji do sędziego. Sami nastawiamy się na agresywną grę. Arbiter ma do dyspozycji VAR, by pewne zagrania eliminować. Powinien też chronić Haraslina, bo często podejmuje on dryblingi, jest aktywny, a tym samym narażony na faule przeciwników - ocenia Piotr Stokowiec.
Ostatni gwizdek w meczu Lechia - Jagiellonia oraz radość gdańskich piłkarzy i kibiców
Pospisil za faul na Haraslinie nie zobaczył czerwonej kartki. Mimo to szkoleniowiec gości nie był zadowolony z sędziowania. Nie podobał mu się rzut karny, który został podyktowany przeciwko Jagiellonii. Arbiter po analizie VAR zdecydował, że Ivan Runje blokował piłkę ręką po strzale Konrada Michalaka.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
