- 1 Lechia w ekstraklasie już w sobotę? (69 opinii)
- 2 Jak bardzo Arka skomplikowała sobie życie? (91 opinii)
- 3 Dramatyczna sytuacja w juniorskiej piłce (9 opinii)
- 4 Trener siatkarzy w szczerym wywiadzie (8 opinii)
- 5 Większa przewaga Lechii nad wiceliderem (186 opinii) LIVE!
- 6 Żużel: awizowane składy, treningi i starty (149 opinii)
Ligowiec Roku 2017. Rekomendacje trenerów. Chomski o Gafurowie, Koziorowicz o Dylewiczu
Do południa 31 stycznia trwać będzie głosowanie na Ligowca Roku 2017. Możecie przyznać maksymalnie trzem wybranym nominowanym 3, 2 lub 1 punkt. Klikajcie na poniższy link. Po wywiadach z pretendentami do tytułu od dziś przedstawiać będziemy dla nich rekomendacje. Prezentacja w odwrotnej kolejności od zajmowanych miejsc po dwóch tygodniach plebiscytu. Stanisław Chomski zachwala Renata Gafurowa, a Krzysztof Koziorowicz - Filipa Dylewicza. W piątek o godzinie 12 czytajcie o Marcinie Wilczuku i Andersie Thomsenie.
TUTAJ ZAGŁOSUJ
Każdemu trenerowi, żużlowcowi i działaczowi życzyłbym, aby miał w sowim zespole zawodnika o takim charakterze jak Renat Gafurow. Zawsze dążył do celu i zawsze potrafił podporządkować go pod drużynę. Miał lepsze i gorsze momenty, ale nigdy nie mogłem powiedzieć, że mnie zawiódł. Wspomnijmy choćby jego sławetny przelot awionetką w nocy z Drużynowego Pucharu Świata w Vojens, aby zdążyć na poranny mecz w Rzeszowie w 2010 roku.
Renat startuje w Polsce daleko od rodziny, która jest w Rosji. Spędza gro czasu daleko od najbliższych i mimo tego, potrafił ustrzec się zejścia na niesportową drogę. Jeśli chodzi o etykę pracy, była u niego zawsze wzorowa. Nigdy nie wychodził przed szereg, ale zawsze służył pomocą. Zdarzało się, że z dalekich wojaży przywoził nam jakieś pamiątki. To były drobnostki, ale dowodziło, że pamiętał o kolegach. Zarówno jako o człowieku jak i o sportowcu mogę mówić o nim w samych superlatywach.Na co dzień mógł być cichy i niepozorny, ale na torze to kawał zawodnika.
Renat zawsze był szybki na starcie, lecz nigdy nie "czołgał" się pod taśma i nie "kradł" startów. Sędziowie często niesłusznie go karali, gdy miał znakomite wyjścia spod taśmy. Przypomnę mecze ze Spartą we Wrocławiu w 2012 roku, gdy jechaliśmy wyścig na 5:1, ale sędzia uznał, ze Gafurow puścił sprzęgło zbyt wcześnie i powtórzył wyścig, który tym razem przegraliśmy 1:5. Renat jeździ widowisko, a do tego jest twardzielem. Zawsze był dobrze przygotowany kondycyjnie i sprzętowo. Gdy w klubie brakowało pieniędzy, inwestował oszczędności.
Może gdyby był bardziej przebojowy, osiągnąłby w żużlu więcej. Jest skromny, brakowało mu chyba menedżera z prawdziwego zdarzenia. Nie pomagał mu też na pewno fakt, że jako obywatel Rosji, tracił dużo czasu na formalności związane z wizami. Wielokrotnie widziałem ile starań dokładał, aby nie mieć z tym problemów. Myślę, że to też trochę go hamowało.
W Wybrzeżu spędził 10 lat, a ja miałem szczęście przepracować z nim lwią część tego okresu. Renat to ginący gatunek wśród żużlowców, wierny klubowi przez lata. Wiem, że miał swego czasu propozycje z innych klubów, rozmawialiśmy o nich. W Gdańsku czuł się jednak komfortowo, a do tego wyznawał zasadę, że trzeba szanować to co się ma, nie chciał zmian na siłę. Takich zawodników już nie ma, choć ostatnio widać tendencję, że bardziej cenią stabilność niż jednorazowe propozycje. W swoim czasie Renat okazał się jednak bardzo cierpliwy i stały w uczuciach do Wybrzeża. Na takich zawodnikach można budować drużyny.
SPRAWDŹ WYNIKI GŁOSOWANIA NA LIGOWCA ROKU 2017 NA TYDZIEŃ PRZED ZAKOŃCZENIEM PLEBISCYTU
Razem z Filipem Dylewiczem i trenerem Tadeuszem Aleksandrowiczem przychodziliśmy do Trefla w 1997 roku - szkoleniowa dwójka po zdobyciu tytułu wicemistrza Polski z zespołem ze Stargardu, a Filip z Bydgoszczy. Wówczas, w Sopocie mieliśmy istną falę młodych, zdolnych koszykarzy. Poza Filipem byli to m.in.: Tomasz Rospara, Przemysław Frasunkiewicz, Bartosz Potulski czy Paweł Machynia.
Od samego początku było widać, że Filip to chłopak z charakterem i wiecznie uśmiechnięty. Nie wiem, czy to pamięta, ale nadałem mu ksywkę "Jastrząb". Zawsze miał niezłą dynamikę i motorykę, jak na zawodnika o jego wzroście. Widać było, że miał możliwości, a przy jego uporze zajść daleko. Nie dawał się gonić starszym, nigdy nie pękał. Wyszło mu to na dobre, ponieważ, jeśli chodzi o PLK, to tylko on i Przemek Frasunkiewicz z wymienionej wyżej grupy, zrobili karierę. Stali się graczami pierwszych piątek, a do tego przez wiele lat utrzymywali się na wysokim poziomie.
Filip miał możliwości, aby już na samym początku uczyć się gry od dobrych skrzydłowych. W sezonie 1997/1998 do drużyny dołączył Amerykanin Gary Alexander, który świetnie wykorzystywał m.in. swoją budowę ciała. Poza tym imponował skocznością i dynamiką. Do tego byli także Gregory Hillman, Roman Olszewski czy Krzysztof Wilangowski, który także zamienił Stargard na Sopot. A w kolejnym sezonie pojawił m.im. Byron Houston, który miał za sobą bogatą przeszłość w NBA. Filipowi imponowało zapewne wielu ludzi, ale widać było po nim, że na tym nie poprzestanie i pójdzie swoją drogą.
Oczywiście Filip był wówczas młodym koszykarzem, przed którym było wiele nauki. Podkreślano, że przy tak dobrej dynamice jego wadą jest rzut z dystansu, który wykonywał z podłoża, a nie z wyskoku. Do tego trzeba było pracować nad techniką. Najwidoczniej, podczas wcześniejszego rozwoju koszykarskiego musiał zakodować się mu taki łańcuch ruchowy. Z biegiem lat Filip zdecydowanie poprawił rzut tak z dystansu, jak i z półdystansu.
Utalentowany gracz potrzebuje czasami zmiany otoczenia i ogrania w drużynie, w której stawia się na niego w szerszym wymiarze czasowym. Tak też było w Pruszkowie, gdzie Filip został wypożyczony w sezonie 2002/2003. Poszedł do słabszej drużyny, ale wiedział, że jest to dla niego szansa. Niektórym koszykarzom, w takich momentach załamują się kariery.
Myślę, że Filipowi bardzo pomógł jego charakter. Zawsze postrzegałem go jako kawalarza. On potrafił dzięki temu łapać dobry kontakt z innymi zawodnikami. Humor dopisywał mu tak na boisku, jak i poza nim. Będąc w Treflu miałem więc grupę koszykarzy, która czuła się dobrze w swoim towarzystwie, a to wpływało na grę.
Ważne jest także to, że u Filipa widać iż koszykówka była i jest nadrzędną sprawą. Cierpliwie się rozwijał i realizował życiową pasję. Do dzisiaj wygląda kapitalnie i wydaje mi się, że jeżeli dalej będzie się tak trzymał oraz, jak ostatnio wspominał, dbał o dietę, to powinien pograć do 40. roku życia.
SZCZEGÓŁOWY REGULAMIN PLEBISCYTU NA LIGOWCA ROKU I LIGOWCA MIESIĄCA
kolejność alfabetyczna
- FILIP DYLEWICZ (Trefl Sopot, koszykówka)
- RENAT GAFUROW (w 2017 roku Zdunek Wybrzeże Gdańsk, żużel)
- KACPER GOMÓLSKI (w 2017 roku Zdunek Wybrzeże Gdańsk, żużel)
- KATARZYNA JANISZEWSKA (GTPR Gdynia, piłka ręczna)
- DUSAN KUCIAK (Lechia Gdańsk, piłka nożna)
- MATEUSZ MIKA (Trefl Gdańsk, siatkówka)
- PAVELS STEINBORS (Arka Gdynia, piłka nożna)
- ANDERS THOMSEN (Zdunek Wybrzeże Gdańsk, żużel)
- MARCIN WILCZUK (Ogniwo Sopot, rugby)
- TOMASZ WITKOWSKI (MH Automatyka Gdańsk, hokej na lodzie)
Kluby sportowe
Opinie (6) 3 zablokowane
-
2018-01-25 13:30
Ehhh fajny był ten koszykarski Trefl na początku tej drogi
Od czasu podziału na Sopot i Gdynię czar prysł i stracił na tym cały trójmiejski basket.
- 10 1
-
2018-01-25 13:58
Rekomendowanie...jakoś podobne do "lokowania produktu"
A wydaje mi się że wynik sportowy powinien bronić się sam:)
- 11 1
-
2018-01-25 20:31
Po ile ziemniaki w Biederze?
Wymieni się ktoś bulwy za kartofle z Lida?
- 1 1
-
2018-01-25 20:42
GKS Wybrzeze
Tylko Renat Gafurow!
- 4 6
-
2018-01-26 00:39
skandal (1)
skur**synstwo taki artykul ewidentnie wspiera opisane w nim postacie(sportowcow) i narzuca oddanie glosu na te osoby a powinien byc neutralny skandal...
- 6 3
-
2018-01-26 13:11
Myślenie nie boli.Przecież redakcja i trenerzy przedstawiają po kolei wszystkich kandydatów .
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.