• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

''Lokalny rodzynek'' na Hipodromie.

19 czerwca 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
W kuluarach międzynarodowych zawodów jeździeckich w skokach przez przeszkody CSI kategorii A (z pulą nagród 270 tysięcy złotych) bardzo aktywni byli członkowie Sopockiego Klubu Jeździeckiego. Podczas trzydniowych zmagań na grupie kierowanej przez Ewę Chytrą i Zofię Górską zawsze mogli polegać zawodnicy i dziennikarze. Szczególny wybuch radości wśród nich zapanował w niedzielne przedpołudnie, gdy sopocki koń Marty Kuczyńskiej pod Romanem Rucińskim zwyciężył w konkursie nr 6 imprezy sponsorowej przez NDi. W gronie laureatów znalazł się jedyny startujący w zawodach przedstawiciel Pomorza!

- Jak się pan czuł w roli lokalnego rodzynka? - zapytaliśmy zawodnika i trenera Jeździeckiego Klubu Sportowego Lublewo.

- Miałem mieszane odczucia. Było mi żal, że nikogo innego z naszego regionu nie ma. Jednak z drugiej strony, cieszyłem się, że mogę uczestniczyć w zawodach tej klasy. Były one fenomenalnie zorganizowane. Nikt z niczym nie miał problemów. Atmosfera była kapitalna. Bardzo ładnie prezentował się parcours, zdobiony kwiatami. Wreszcie nasze zmagania obserwowało mnóstwo kibiców.

- W pomorskim nie ma odpowiednich zawodników czy koni?

- Przede wszystkim koni. W poprzednich latach polskie jeździectwo opierało się na stadach ogierów i stadninach. Gdy zaczęły one podupadać lub były likwidowane, odpowiednie konie można było uzyskać tylko od prywatnych inwestorów. Niestety, na Pomorzu chyba nie jest najlepiej z zamożnością klasy średniej, skoro nasze firmy nie kupują koni, jak to ma miejsce na przykład w Wielkopolsce.

- Czyli przyszłość rysuje się w czarnych barwach?

- Mam nadzieję, że nie. Właśnie takie zawody jak te w Sopocie mogą nam pomóc. O jeździectwie więcej się mówi, można się wypromować szerszej publiczności...

- Czy niedzielny sukces zmieni coś w pana sytuacji?

- To się okaże. Na razie cieszę się z faktu wygranej. Takie zwycięstwo to niezwykle prestiżowa sprawa.

- Kim jest dzisiaj Roman Ruciński - trenerem czy zawodnikiem?

- Niegdyś zdobywałem medale na mistrzostwach Polski w WKKW. Przed ośmioma laty postanowiłem, że czas zarzucić starty. Jednak ciągnie wilka do lasu. I choć mam bardzo napięty kalendarz zawodowy, na przykład aż do końca listopada nie mam wolnego weekednu, to gdy jest atrakcyjna propozycja zawodnicza, staram się nie odmawiać. Podobnie było przed zawodami w Sopocie. Pojechałem na Rombie. Konia tego znałem znakomicie, bowiem na co dzień trenuje na nim... pod moim okiem jedna z juniorek...

rozmawiał: Jacek Główczyński
więcej we wtorkowym Głosie Wybrzeża



Głos Wybrzeża

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane