Tak cieszyli się gdańscy hokeiści z wygranej z mistrzem Polski.
Hokeiści Lotosu PKH Gdańsk pokonali mistrza Polski GKS Tychy 5:3 (1:0, 2:1, 2:2). Mecz miał szalony przebieg, bo goście z 0:3 doszli na remis, ale ostatnie słowa należały do podopiecznych Marka Ziętary. W hali "Olivia" spotkanie rozegrano pod patronatem Muzeum II Wojny Światowej w specjalnie przygotowanych retro strojach. Na trybunach zasiadło ok. 1600 kibiców.
Mecz z mistrzem Polski miał być prawdziwą wykładnią siły rażenia hokeistów Lotosu PKH Gdańsk. Tyszanie przyjechali wprawdzie nad morze już bez napastnika Michaela Szmatuły, który poprosił o rozwiązanie kontraktu ze względu na sprawy osobiste. Mimo tego osłabienia, wciąż byli faworytem spotkania w hali "Olivia".
Pojedynek, który dla upamiętnienia 80. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej, rozegrano w retro strojach, rozpoczął się znakomicie dla gospodarzy. Gdańszczanie już w pierwszych minutach doszli do sytuacji strzeleckich, ale John Murray zatrzymał Jegora Rożkowa, a Tomasz Pastryk uderzył nad bramką.
Kary posypały się bardzo szybko, a w grze 4 na 4 prowadzenie objęli miejscowi. Szymon Marzec otworzył wynik meczu posyłając krążek między parkanami Murraya. Bliski wyrównania był pod koniec pierwszej tercji Radosław Galant a później Jakub Witecki, ale wynik nie uległ zmianie.
Szybka gra z obu stron rozgrzała kibiców w gdańskiej hali, ale prawdziwe emocje dały im kolejne bramki Lotosu. Najpierw na 2:0 trafił Josef Vitek, którego gola uznano po weryfikacji wideo.
Chwilę później Czech, który przed powrotem do Gdańska w 2017 roku sam grał w Tychach, podwyższył na 3:0. Tym razem nie zostawił już sędziom cienia wątpliwości po zagraniu Jana Stebera. W międzyczasie kapitalną obroną przy próbie Michaela Cichego popisał się Tomas Fucik.
Sytuację na 4:0 zmarnował Rożkow, którego w ostatniej chwili zablokował jeden z obrońców, a jeszcze przed przerwą strzałem w krótki róg pierwszą bramkę dla GKS Tychy zdobył Aleksiej Efimienko. W ostatniej tercji tyszanie przejęli inicjatywę i mimo starań Fucika, doprowadzili do remisu na 6 minut przed końcem meczu.
O czas poprosił trener Ziętara, a chwilę później na prowadzenie przywrócił gdańszczan Ladislav Havlik. Asystą popisał się tym razem Vitek, który odzyskał krążek po własnym strzale obronionym przez Murraya. W końcówce meczu tyszanie wycofali bramkarza, ale to skończyło się golem Aleksandra Gołowina, który położył dwóch obrońców i posłał gumę do pustej bramki.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
