Bez najmniejszego problemu koszykarki
Lotosu VBW Clima Gdynia wygrały dwa mecze w ćwierćfinale play off (do trzech zwycięstw) z Meblotapem AZS Lublin. W sobotę gdynianki wygrały 100:62 (22:18, 24:7, 21:23, 33:14), a w niedzielę 90:69 (16:15, 29:21, 28:14, 17:19). Dziś, o 12.00 w hali GOSiR trzeci pojedynek tych drużyn. Kibice mogą obejrzeć to spotkanie za darmo.
LOTOS: Grubin 10 i 6, Ferdinand 7 i 17, Smith 10 i 5, Szakirowa 12 i 2, M. Dydek 4 i 19, Thorius 3 i 0, Pantelejewa 21 i 11, K. Dydek 6 i 9, Cupryś 8 i 10, Bibrzycka 19 i 11.
MEBLOTAP: Cybulska 6 i 4, Proszczenko 15 i 20, Pietraś 8 i 12, Czajkowska 4 i 6, Cybulak 18 i 9, A. Gad 0 i 0, Lorenc 0 i 2, E. Gad 2 i 5, Jarek 9 i 11.
Pierwsze spotkanie rozpoczęło się od dwóch rzutów wolnych trafionych przez Elen Szakirową. Po chwili celnym rzutem za trzy punkty odpowiedziała Daria Cybulak i było to jedyne prowadzenie lublinianek w meczu. Jeszcze w piątej minucie, po punktach tej samej zawodniczki, Meblotap remisował 9:9. A potem rozpoczął się odjazd mistrzyń Polski. Gdyniankom wystarczyło przyspieszyć grę o pół tempa i 180 sekund później cieszyły się z prowadzenia 17:10. Goście zamierzali zminimalizować różnicę umiejętności rzutami za trzy punkty (aż 33 w całym meczu, w tym tylko siedem trafionych). Celowała w tym zwłaszcza mikra Olena Proszczenko, która - niezrażona niepowodzeniami - aż trzynastokrotnie próbowała szczęścia. Jeszcze przed końcem kwarty
Krzysztof Koziorowicz, trener Lotosu, w hokejowym stylu wyminił pierwszą piątkę zawodniczek. Mimo to obraz gry nie uległ zmianie.
Na początku drugiej kwarty nasz zespół już na serio dobrał się rywalkom do skóry. Sygnał do ataku dała
Agnieszka Bibrzycka, trafiając pierwszą ze swych dwóch trójek w meczu (25:18). Lotos przenosił się pod kosz lublinianek za pomocą maksymalnie dwóch podań. Goście byli zupełnie zdezorientowani. Kolejna trójka, tym razem Joanny Cupryś, dała miejscowym prowadzenie w 17 min 38:20. Po odpoczynku w trzeciej kwarcie (dopiero w 27 min pierwsze punkty na swym koncie zapisała Małgorzata Dydek!), nasz przedstawiciel w Eurolidze nacisnął mocniej jeszcze raz w ostatniej odsłonie. Zrobił to na wyraźne życzenie garstki widzów, którzy - mimo brakujących 33 "oczek" - od początku czwartej kwarty domagali się setki. Życzenie zostało spełnione za sprawą Katie Smith. Gwiazda z Ameryki napierw trafiła za trzy punkty, a w ostatniej akcji, przy pomocy Gordany Grubin, odegrała Marie Ferdinand. Czarnoskóra koszykarka równo z ostatnią syreną zdobyła setne punkty.
Magicznej granicy stu punktów gdynianki już nie zaliczyły w drugim meczu, a winę za to ponosi... Krzysztof Koziorowcz. To oczywiście żart. Fakt jest jednak faktem, że przed drugim spotkaniem coach Lotosu zaprosił swe podopieczne na półtoragodzinny trening siłowy. Nasze zawodniczki, po zaliczeniu ciężkich ćwiczeń, w pierwszej kwarcie (wygranej zaledwie punktem) dochodziły do siebie. Później, gdy już poczuły grę, było znacznie lepiej. Największą ochotę do niej przejawiała 22-letnia Ferdinand która trafiła komplet sześciu rzutów za dwa punkty. Strzeleckie zaległości z poprzedniego dnia nadrobiła także Małgorzata Dydek, która trafiła osiem z 12 prób z gry. W zespole gości ponownie wiodła prym, próbująca zastąpić kontuzjowaną Agnieszkę Pazur Olena Proszczenko. Mierząca zaledwie 161 cm zawodniczka, podobnie jak dzień wcześniej, czterokrotnie trafiła za trzy punkty, miała też dziewięć asyst. Warto dodać, że każda z dziesięciu zawodniczek Lotosu występujących w tym meczu grała równo, po 20 minut.
Kryatian Gojtowski
