Dlaczego już po tygodniu Lechia oddała pozycję lidera? Nie wytrzymała fizycznie, czy psychicznie? Lukas Haraslin zrzuca to na karb feralnej "trzynastki", gdyż tyle meczów bez porażki na własnym boisku zaliczyliby gdańszczanie, gdyby nie przegrali z Termaliką Nieciecza 1:2. Trener Piotr Nowak wskazuje na brak skuteczności i dokładności w sytuacjach podbramkowych oraz przypomina o wyjazdowej zmorze. Jedynie Jakub Wawrzyniak zdecydowanie mówi, że to kara, gdyż sygnały, które otrzymywała drużyna w ostatnich meczach nie zostały właściwie odczytane. Najwyraźniej wyczerpał się też limit szczęścia.
kondycji, gdyż widać, że nie wytrzymali 3 meczów w tygodniu12%
szczęścia, bo jego limit wyczerpał się w poprzednich spotkaniach 6%
odpowiedniej taktyki i lepszych zmian 16%
umiejętności gry z presją, że jest się liderem 8%
formy piłkarzy, gdyż styl ich gry już wcześniej pozostawiał wiele do życzenia49%
tylko skuteczności, bo przecież całkowicie dominowali w tym meczu 9%
Piłkarze Lechii przegrali pierwszy mecz ligowy w Gdańsku od 29 listopada 2015 roku. Wówczas ulegli Lechowi Poznań 0:1 m.in. dlatego, że Grzegorz Kuświk nie wykorzystał rzutu karnego. Teraz przyczyn niepowodzenia jest więcej.
Trener i piłkarze na ogół odrzucają stwierdzenia, że Lechia zapłaciła za to, iż musiała grać trzy mecze w tygodniu, w środę w Gliwicach grała przez 120 minut, w dodatku kończąc spotkanie w "9".
- Nie ma co zwalać winy na to, że graliśmy trzy dni po spotkaniu Pucharu Polski. Jesteśmy profesjonalistami i po to trenujemy codziennie, żeby być gotowymi do gry co trzy czy cztery dni - oceniał Jakub Wawrzyniak. Jak zatem wytłumaczyć brak zdecydowania, szybkości i dynamiki, a zatem atutów, które najczęściej, przynajmniej w niektórych fragmentach gry meczów na Letnicy - prezentowała Lechia? W meczu z Termaliką na ogół szybciej biegał tylko ten co miał piłkę. Gdy zaatakował prawą stroną, nikt nie zamykał akcji z lewej bądź odwrotnie.
Zobacz, w jakich okolicznościach Lechia straciła pierwszego gola w meczu z Termaliką.
Może losy meczu potoczyłyby się inaczej, gdyby już w pierwszej połowie na boisku pojawił się Lukas Haraslin? Gdy urazu pachwiny i mięśnia przywodziciela doznał Bartłomiej Pawłowski, który zdążył przeprowadzić kilka dynamicznych rajdów lewym skrzydłem, trener zdecydował się wprowadzić do gry Pawła Stolarskiego.
- Byliśmy razem na rozgrzewce, ale trener wskazał na Pawła. Gdy wszedłem na boisko, miałem za zadanie pomóc wyrównać. Starałem się być aktywny, ale nie udało się. Może dlatego, że "13" jest feralna, a gdybyśmy nie przegrali z Termaliką, byłby to nasz trzynasty mecz bez porażki u siebie - przypominał Haraslin, dla którego był to pierwszy mecz w tym sezonie. Wcześniej kurował się po pęknięciu kości jarzmowej. Przegrana dla Lechii jest tym bardziej bolesna, gdyż nawet remis wystarczy, by gdańszczanie aż na dwa tygodnie przedłużyli zasiadanie w fotelu lidera. A tak na szczycie tabeli byli tylko przez tydzień.
Co prawda już po ostatnich meczach były zastrzeżenia do gry Lechii, ale wówczas broniły ją wyniki. W niedzielę wiele słabości zostało obnażonych, choć szkoleniowiec stara się widzieć także pozytywy.
- Tylu sytuacji nie wypracowaliśmy sobie w meczach z Jagiellonią i Piastem razem wziętych. Nie mogę nic zarzucić zespołowi, jeśli chodzi o próbowanie atakowania, ale troszkę brakowało dokładności w szczególności w podbramkowych sytuacjach. Dopadła nas zmora z wyjazdów, gdyż natrafiliśmy na rywala, który dobrze się bronił i przy kilku naszych błędach potrafił to wykorzystać. Nie może być sytuacji, że piłka trzy razy przelatuje z jednej w drugą stronę, jak przy pierwszym golu, a nikt jej nie może wybić. Musimy być bardziej skupieni. Gdy w takich okolicznościach tracimy bramki, to wkrada się nerwowość - ocenił trener Nowak. LECHIA POPRZEDNIO BYŁA LIDEREM TRZY LATA TEMU. TEŻ ODDAŁA TĘ POZYCJĘ PO TYGODNIU, GDYŻ NIE POTRAFIŁA WYGRAĆ U SIEBIE
Najwyraźniej w ostatnich meczach Lechia wykorzystała limit szczęścia. Został on nadszarpnięty już w spotkaniu z Koroną, w którym gdańszczanie zagrali kapitalne pół godziny, a potem do tego stylu nie udało im się nawiązać.
- Nie lubię słowa, że trzeba wyciągnąć wnioski. Ale tak to wygląda. W ostatnich meczach dostaliśmy wyraźne sygnały ostrzegawcze, a teraz otrzymaliśmy już karę. Ponadto Termalica wysłała przesłanie dla innych drużyn, jak warto grać z Lechią. Musimy potrafić przeciwstawić się i tak defensywnie grającym zespołom. Przede wszystkim nie możemy grać tak wolno - analizował Wawrzyniak. Termalica może się chlubić tym, że jako jedyna drużyna w dziejach ekstraklasy nie przegrała w Gdańsku. W marcu zremisowała 1:1, teraz wygrała 2:1.
- Lechia jest na fali. Wiedzieliśmy, że gra wyrafinowaną piłkę. Dlatego nie mogliśmy z nią rywalizować, jeśli chodzi o grę w ataku pozycyjnym czy w posiadaniu piłki, a szukaliśmy szans w kontrach. Trudno ukryć to, że jesteśmy szczęśliwi. Już nie jesteśmy jedynym zespołem, który w tym sezonie nie zdobył i punktu, i bramki na wyjeździe - podkreślał Czesław Michniewicz, szkoleniowiec Termaliki.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
