• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

MP w tenisie stołowym

Jacek Główczyński
4 marca 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 
Lucjan Błaszczyk i Tomasz Krzeszewski po raz piąty z rzędu zdobyli tytuł mistrzów Polski w deblu. Michał Dziubański jako jedyny uczestnik gdańskiego turnieju wywalczył po jednym medalu każdego koloru. Ale to nie oni byli głównymi bohaterami siedemdziesiątego championatu, którym przez trzy dni emocjonowaliśmy się w nowej hali PZTS przy ul. Meissnera w Gdańsku. Triumfatorami w najbardziej prestiżowej, indywidualnej rozgrywce zostali Kinga Stefańska i Marcin Kusiński. Marcin w drodze po złoto nie stracił żadnego seta!

Pomorski akcent
W ostatnich latach zdążyliśmy przyzwyczaić się, że na mistrzowskie laury możemy liczyć tylko ze strony zawodniczek i zawodników, którzy niegdyś przywdziewali pomorskie barwy. Obecnie każde zdobycie prawa gry w tej rangi imprezie jest dla naszych pingpongistów sukcesem. Dlatego liczyliśmy się z tym, że będą odpadać szybko. I tę prawdę potwierdzili: Alan Woś, Piotr Kołaciński (obaj MRKS DGT Gdańsk) i Aleksandra Pawelczuk (AZS AWF Gdańsk). Niewiele brakowało, aby wśród medalistów, i to dwukrotnie, znalazł się Marek Prądzinski. 28-letni zawodnik Tęczy Nowa Wieś Lęborska w ćwierćfinale singla stoczył pasjonujący pojedynek z Krzeszewskim, odchodząc ostatecznie od stołu pokonany 3:4 (2:11, 6:11, 5:11, 11:5, 11:8, 11:6, 5:11). Jeszcze bliżej popularny "Prąd" był półfinału w deblu. Wspólnie ze Zbigniewem Mojskim (Politechnika Wrocław) wygrał z Bartoszem Suchem (Odra Księginice) i Łukaszem Godlewskim (Legiz Morliny Ostróda) dwa pierwsze sety 11:8, 11:7, ale w trzech kolejnych (6:11, 6:11, 10:12 górą była młodzież).

Życiówka Sucha
Rosły 19-latek został wykreowany na największą nadzieję polskiego ping-ponga, gdy był liderem drużyny, która dwukrotnie sięgała po złoto w mistrzostwach Europy juniorów, a w singlu w tej kategorii zdobył srebro. Co prawda w minionym sezonie jego osiągnięcia przebił Daniel Górak, ale gdy przyszło do mistrzostw, to honoru młodzieży najmocniej bronił "Suszi". W ćwierćfinale zawodnik Odry pozbawił nadziei na piątą wygraną z rzędu w singlu Błaszczyka, a w półfinale odarł z marzeń o starcie w tegorocznych mistrzostwach Europy Dziubańskiego. - Jeszcze nigdy w życiu tak dobrze nie czułem piłeczki na stole. Sądzę, że gdyby finał singla był w sobotę, a nie w niedzielę, to - jeśli bym nie wygrał - na pewno stoczyłbym z Kusińskim bardziej wyrównaną walkę - mówił Such już po przegranym drugim seniorskim finale w singlu. Dwa lata temu srebro odebrał po porażce z... Błaszczykiem. W Gdańsku na Lucku mógł wziąć podwójny rewanż, gdyż niewiele brakowało, aby wspólnie z Godlewskim pokonał nasz eksportowy debel w półfinale. W decydującym secie młodzi prowadzili 7:3, ale przegrali 9:11.

- Popularności nie zyskuje się ani nie traci w jeden dzień - podkreślał rozdając dziesiątki autografów i pozując do zdjęć z wielbicielami swojego talentu Błaszczyk. - Każdy ma prawo do słabszego momentu. Miałem olbrzymie kłopoty z odbiorem serwisu Sucha. Nie widziałem rotacji, nie wiedziałem, z której strony przyleci piłeczka, a tym samym wszystkie odbiory były zbyt długie. Jako że półfinał przegrał też Tomek, w deblu byliśmy w kiepskiej kondycji psychicznej, a wówczas najłatwiej o porażkę. Na szczęście wygraliśmy, a w niedzielę nie mieliśmy kłopotu z odpowiednim nastawieniem. Wyszliśmy do stołu w bojowym nastroju i skończyło się w trzech krótkich setach.

- Mam trzy medale, w mikście po raz drugi jestem mistrzem Polski. Generalnie jestem zadowolony, choć nie ukrywam, że przyjechałem tutaj z myślą o zdobyciu tytułu mistrzowskiego, który pozwoliłby mi wrócić do reprezentacji. Cóż, nie udało się. Nie pozostaje mi nic innego, jak wrócić do Niemiec, aby Fuldzie pomóc w powrocie do ekstraklasy. W tym roku w II lidze niemieckiej nie przegrałem jeszcze żadnego pojedynku singlowego
- zapewniał Dziubański, mistrz w mikście, wicemistrz w deblu i brązowy medalista w singlu.

Wyjście z cienia
- Czasy, gdy kobiety były w głębokim cieniu panów, powoli odchodzą do przeszłości. Mamy wiele zdolnych dziewcząt, które już w Gdańsku pokazały, że dużo potrafią - zachwalał Jerzy Grycan, trener żeńskiej kadry.

W przyszłości na pewno największe nadzieje są związane z Magdaleną Cichocką. 17-latka z Wrocławia na razie zaimponowała regularnością, gdyż w każdej z trzech konkurencji odebrała brąz.

Na mistrzowski tron w singlu wróciła po dwuletniej przerwie Kinga Stefańska, ale w finale zamiast wygrać 4:1, napsuła nerwów sobie i trenerowi Zbigniewowi Nęckowi, który każdą jej udaną akcję kwitował głośnym okrzykiem, kończąc grę dopiero po siedmiu setach. Debel, jak się okazało, decydował nie tylko o kolorze medalu, ale dla Marty Piłki i Iwony Kuszaj był walką o paszport na mistrzostwa Europy. Wygrała ta pierwsza i ona pojedzie do Zagrzebia.

- Dopadła mnie grypa. Jeszcze we wtorek chciałam się wycofać, ale pomyślałam, że nie wypada tchórzyć. To były moje ostatnie mistrzostwa. Czas na prawniczą... aplikację. Może po roku przerwy zatęsknię ponownie za rywalizacją - mówiła Anna Januszyk, która dwa złote medale sprzed roku zamieniła na brąz w singlu.

Wyniki
Singel mężczyzn - 1/2 finału: Marcin Kusiński (Legiz Morliny Ostróda) - Tomasz Krzeszewski (Hoengen Alsdorf) 4:0 (11:6, 11:8, 11:3, 12:10), Bartosz Such (Odra Głoska Księginice) - Michał Dziubański (Fulda Marbelcel) 4:0 (11;2, 11:2, 11:9, 11:6); finał: Kusiński - Such 4:0 (11:7, 11:9, 11:6, 11:9).

Singel kobiet - 1/2 finału: Kinga Stefańska (Siarka Tarnobrzeg) - Anna Januszyk (Politechnika Wrocław) 4:1 (13:11, 11:9, 10:12, 11:9, 11:8), Magdalena Górowska (Bronowianka Kraków) - Magdalena Cichocka (AZS AE Wrocław) 4:3 (11:8, 13:11, 9:11, 12:10, 11:13, 9:11, 12:10); finał: Stefańska - Górowska 4:3 (8:11, 12:10, 11:9, 11:9, 11:13, 5:11, 11:5).

Debel mężczyzn - 1/2 finału: Lucjan Błaszczyk (TTC Grenzau)/ Krzeszewski - Such/ Łukasz Godlewski (Legiz Morliny) 3:2 (11:3, 11:3, 11:13, 7:11, 11:9), Dziubański/ Krzysztof Kaczmarek (Odra) - Kusiński/Jakub Kosowski (Olimpia Grudziądz) 3:0 (11;6, 11:1, 11:8); finał: Błaszczyk/ Krzeszewski - Dziubański/ Kaczmarek 3:0 (11:1, 13:11, 11:4).

Debel kobiet - 1/2 finału: Marta Piłka (Bronowianka)/ Górowska - Daria Łuczakowska (Politechnika)/ Cichocka 3:1 (11:6, 11:7, 8:11, 11:5), Monika Pietkiewicz (Cekol Stawiguda)/ Iwona Kuszaj - Joanna Narkiewicz (obie Politechnika)/ Stefańska 3:1 (11:5, 12:10, 12:14, 11:6); finał: Piłka/ Górowska - Pietkiewicz/ Kuszaj 3:0 (12:10, 13:11, 11:9).

Mikst - 1/2 finału: Katarzyna Gieryń (Cekol)/ Marcin Czerniawski (Politechnika) - Cichocka/ Daniel Górak (Gaz Polski Zielona Góra) 3:1 (11:8, 6:11, 11:9, 11:4), Wioletta Matus (Bronowianka)/ Dziubański - Monika Perzyna (GLKS Nadarzyn)/ Filip Młynarski (SKS 40 Warszawa) 3:0 (11:3, 11:9, 12:10); finał: Matus/ Dziubański - Gieryń/Czerniawski 3:1 (11:9, 11:9, 7:11, 11:9).

******

Ryszard Weisbrodt: Marzenia się spełniają
Ponad 19 tysięcy metrów kwadratowych przejęli we władanie w ostatni piątek tenisiści stołowi. Tyle wynosi zabudowa całkowita hali PZTS. Meissnera 3 to nowy gdański adres, który powinni zapamiętać sympatycy tej dyscypliny sportu. Podczas uroczystej inauguracji nie zabrakło dostojnych gości z Dariuszem Szymczychą, ministrem z kancelarii prezydenta RP na czele.

- Dwa lata temu UKFiS, PZTS i miasto Gdańsk podjęły decyzję o budowie tego obiektu. Dzisiaj nasze marzenia się spełniają - podkreślał Ryszard Weisbrodt, prezes POZTS.

- Otrzymaliśmy jeden z najnowocześniejszych obiektów tego typu w Europie. Gdańsk, z racji tradycji i sukcesów, w pełni na to zasłużył. To tutaj dojrzewały talenty Andrzeja Grubby, Leszka Kucharskiego, obecnych mistrzów, a pracę szkoleniową zapoczątkowali Magdalena Kucharska i Aleksander Mielewczyk - przypominał Adam Giersz, szef polskiego sportu.

- Hala to nagroda dla środowiska gdańskiego. Przy tej okazji chciałem podziekować Adamowi Gierszowi za trud i zapał przy budowie obiektu - dodał Jerzy Dachowski, prezes PZTS.

Paweł Adamowicz tryskał radością, choć nie ukrywał, że na forum sportowym oczekuje jeszcze więcej. - Hala PZTS to dzieło ludzi dobrej woli i przykład, że można się porozumieć, mimo różnic. Dzisiaj jest dla Gdańska szczęśliwy dzień, gdyż podpisaliśmy także umowę o budowie nowych ścieżek rowerowych. Wierzę, że za 3-4 lata możemy otwierać halę na granicy Gdańska i Sopotu. Dlatego obiekt przy ul. Meissnera polecam naszym radnym, aby uzmysłowili sobie, jakie piękne cele można osiągnąć - przekonywał prezydent Gdańska.

Halę poświęcił ksiądz arcybiskup Tadeusz Gocłowski, a po przecięciu wstęgi, która stylizowana była na pingpongową siateczkę, posypały się piłeczki. Symboliczne klucze do sali przejęli najzdolniejsi żacy MRKS Gdańsk: Paulina Okoń i Michał Dąbrowski.

*****

Rozmowa z Marcinem Kusińskim
Osiem lat czekał na drugi w karierze tytuł indywidualnego mistrza Polski Marcin Kusiński. Tenisista stołowy Legizu Morliny Ostróda triumfował w Gdańsku w siedemdziesiątym, jubileuszowym championacie, w wielkim stylu. W drodze do złota nie stracił nawet seta! Jednak do wyczynu ojca jeszcze mu daleko. Janusz Kusiński w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych wywalczył 39 medali, w tym 31 złotych. Pod tym względem jest absolutnym rekordzistą, bijąc nawet Andrzeja Grubbę.

- Ojciec pospieszył z gratulacjami, gdy stałeś na podium. Co powiedział?

- Nic. Rozumiemy się bez słów. Widziałem, że jest dumny ze mnie. Na trybunach była też żona. Lubię, gdy kibicują mi najbliżsi.

- Jak smakuje złoto po ośmiu latach?

- Tak samo słodko, tym bardziej że znowu sprawiłem niespodziankę. Lucek Błaszczyk i Tomek Krzeszewski są w trzeciej dziesiątce światowej, a ja w siódmej. To w naszej dyscyplinie różnica godna milowego kroku.

- Oni mówili, że do mistrzostw podeszli z marszu. A ty?

- Oni grają w silnej lidze niemieckiej. Mają prawo być zmęczeni, zagrać słabiej. Skoro do nowej hali PZTS mam tylko 10 minut drogi, nie mogłem sobie na to pozwolić. Pod kątem mistrzostw przygotowywałem się od miesiąca. Rozpocząłem od tygodniowego wypadu na... narty. Potem ćwiczyłem wedle materiałów szkoleniowych, które niedawno otrzymałem. Stefan Dryszel pomaga mi na zgrupowaniach kadry. Na co dzień sam sobie muszę być trenerem.

- W singlu nie przegrałeś żadnego seta...

- To nie jest ważne. Identyczny tytuł jak za bilans 20:0 otrzymuje się gdy jest 20:15, a zatem wszystkie pojedynki wygrywa się 4:3. Co więcej, w finale zacząłem odczuwać presję, gdy spiker zaczął mi liczyć wygrane sety. Obawiałem się, że jedna przegrana partia może wszystko zmienić.

- Przed finałem wziąłeś numer startowy od Błaszczyka i "jedynkę" przerobiłeś na "trójkę". Jakieś czary?

- Nie. Mój numer startowy poszedł do prania razem z koszulką, a w finale na plecach musiałem mieć ponownie "trójkę".

- Czy mistrzowski tytuł coś zmienia w twojej karierze?

- Zdaję sobie sprawę, że bliżej mi do końca kariery niż najlepszych dni. Oczywiście, mam swoje ambicje. Na najbliższych mistrzostwach Europy cieszyłbym się, gdybym tak jak przed dwoma laty, awansował do "16". Marzę też o olimpijskim starcie, ale obawiam się, że nie dostanę takiej szansy. Stawia się na młodych, chociaż jeszcze daleko im do wygrania tylu gier na międzynarodowej arenie, co mi się udało. Mam tutaj na myśli seniorskie turnieje, gdyż dopiero tutaj, a nie w rozgrywkach juniorów, jest męski sport. Na pewno jest im łatwiej. Gdy ja zaczynałem, jeździliśmy na 1-2 turnieje zagraniczne rocznie. Teraz gra się 6-7 razy.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane