• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Mariusz Czerkawski - ''mam pewną wartość".

21 sierpnia 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
"Jestem Czerkawski" - przekrzykuje się wielu małolatów uczących się podstaw hokeja na lodzie. To najnormalniejsza w świecie rzecz, gdyż 29-letni hokeista jest jednym z dwóch Polaków grających w National Hockey League. Wspólnie z Krzysztofem Oliwą osiągnął abolutny Olimp tej dyscypliny sportu. Mariusz Czerkawski (na zdjęciu) jest popularny, bogaty i młody. Czy może mu czegoś brakować do szczęścia?

- Pojęcie szczęścia jest bardzo złudne. Dla mnie najważniejsze jest zdrowie rodziny i moje. Od tego, by zadbać o pozostałe rzeczy mam głowę i ręce.

- Głowę rzeczywiście masz na karku, skoro uznawany jesteś za gwiazdę NHL. Jak z Polski można dostać się na lodowiska najwspanialszej ligi świata?

- To nie jest takie proste. Wielu młodych chłopaków ma talent. Ja do tego dodałem bardzo ciężką pracę, upór, zawziętość. Bywały chwile, kiedy miałem wszystkiego dość, ale wytrzymałem.

- Zacząłeś grać w hokeja na Śląsku, gdzie jednak popularniejsza jest piłka nożna...

- Tata zaprowadził mnie jednak na trening hokeistów GKS Tychy. Dzisiaj mam wrażenie, że gdybym rozpoczął przygodę z inną dyscypliną, chociażby futbolem, czy tenisem, to również miałbym szansę się wybić. Zawsze miałem smykałkę do sportu.

- Zanim jednak założyłeś koszulkę Boston Bruins, zostałeś wypożyczony do Djurgarden Sztokholm. Zwątpiłeś wtedy, że kiedykolwiek będzie ci dane założyć koszulkę popularnych "Niedźwiadków"?

- Wtedy jeszcze nie. Przyjąłem wyjaśnienie menedżerów, że bardziej bostończykom będę przydatny ogrywając się w Europie aniżeli siedząc u nich w głębokich rezerwach. Przystałem na to. Sęk w tym, że Szwedów trudno było mi do siebie przekonać.

- Spotkało cię zesłanie...

- To chyba najodpowiedniejsze słowo. Szwedzi z kolei stwierdzili, że najodpowiedniejszym miejscem będzie dla mnie Hammarby, zespół ściśle współpracujący z Djurgarden. Potem było jeszcze gorzej. Wylądowałem w drugoligowym Kiekko-Espoo. I wtedy zawziąłem się. Pobiłem wszelkie klubowe rekordy tych zespołów. Jak na mój gust, dość długo pozostawały one bez echa. Aż wreszcie Szwedzi przekonali się do mnie.

- Było ci ciężko?

- Trudno określić to, co przeżywałem. Mieszkałem sam w wynajętym mieszkaniu, gdzie stał telewizor z dwoma programami. Co gorsza, nadawno je w języku, z którego wtedy nie potrafiłem zrozumieć ani słowa. Do tego w kieszeni pieniędzy też nie miałem za dużo. Nic, tylko usiąść i płakać. Zacisnąłem zęby. Po nocach szlifowałem angielski i szwedzki, byle tylko rozumieć, co się do mnie mówi. To była prawdziwa szkoła życia.

- I wtedy los skrzyżował twoją drogę z drogą Izabeli Scorupco.

- Znajomi wiedzieli, co przeżywam i postanowili mi pomóc. Izę poznałem w jednym ze sztokholmskich pubów. Przypadliśmy sobie do gustu. Wkrótce spotykaliśmy się już bez udziału znajomych. Pokochaliśmy się, jednak...

- ... coś za coś.

- Iza jest aktorką, ja - zawodowym hokeistą. Każde z nas miało bardzo napięty harmonogram dnia, tygodnia, miesiąca. Miałem wrażenie, że częściej spotykają się dawni znajomi aniżeli my. Można mieć do nas pretensje, że nie potrafiliśmy pójść na kompromis, że żadne z nas nie potrafiło zrezygnować z własnych ambicji. To prawda. Cieszę się jednak, że z tego związku mam wspaniałą córkę Julię.

- W 1999 roku jako pierwszy Polak zagrałeś w meczu All Stars Game. Nie był to incydentalny przypadek. W tym roku także brałeś udział w zlocie hokejowych gwiazd.

- Było nas około 40, więc trudno powiedzieć, czy należę do elity. W New York Islanders na pewno tak. Zostałem tam graczem roku. Miło jest jednak pogawęzić jak równy z równym z Mario Lemieux, Rayem Borquem...

- Wywalczyłeś nawet sobie nowy, bardziej lukratywny kontrakt, sięgający dwóch milionów dolarów za sezon.

- Mam pewną wartość, w dużym stopniu stanowię o obliczu tej drużyny. Pieniądze, które zarabiam, wydają się być duże, lecz w porównaniu z Jaromirem Jagrem jest to śmieszna kwota. A poza tym uważam, że od pieniędzy cenniejsze są inne wartości.

- Pucharu Stanleya w drużynie "Wyspiarzy" raczej nie zdobędziesz...

- Dlatego marzyłaby mi się gra w Colorado Avalnache lub Detroit Red Wings. To najmocniejsze teamy. Jednak w dalszym ciągu będę grał w Nowym Jorku.

- Jak wygląda życie zawodowe hokeisty?

- Jest bardzo monotonne. Niemal w każdej wolnej chwili człowiek stara się odpoczywać, gdyż wie, że za kilka godzin rozegra kolejny mecz, czeka go kolejny lot. Początkowo to był dla mnie szok. Bardzo ciężko przyswajałem sobie zasady panujące w NHL. Teraz jest to dla mnie chleb powszedni. Staram się dbać o swoje ciało. Wiele wolnego czasu spędzam w saunie. Jednak o szybkiej jeździe na motorze czy skokach na bunggie mogę sobie tylko pomarzyć. Tego typu ekstremalne wyskoki są surowo zabronione. Klub inwestuje w zawodnika i oczekuje od niego poważnego podejścia do zawodu. Dlatego nawet latem, gdy mam więcej wolnego czasu, biegam, chodzę na siłownię, trenuję indywidualnie. Tego nikt nie widzi. Wszyscy widzą tylko ile zarabia Czerkawski, ale ja się temu nie dziwię.

- W przeszłości uważano cię za hokeistę grającego bardzo delikatnie. W minionym sezonie spędziłeś na ławce kar 48 minut. To nie jest mało.

- Zdarza mi się faulować. Hokej to jest męska gra, a życie zmienia nastawienie do niektórych spraw.

- Jako gwiazda zespołu korzystasz z praw, których nie mają inni. Masz na przykład bodyguardów. W razie zagrożenia są gotowi oddać za ciebie życie?

- Może aż tak źle nie jest. Jednak jest dwóch kolegów, dla których moja nietykalność jest rzeczywiście ważniejsza od strzelanych i traconych bramek.

Rozmawiał: Krystian Gojtowski

dalszy ciąg tylko w naszym dzienniku "Sport w Trójmieście". Jeśli chcesz otrzymywać naszą gazetę - wyślij nam swój adres email! Zgłoszenia: sport@trojmiasto.pl.

----------

Mariusz Czerkawski - urodzony 13 kwietnia 1972 roku w Radomsku.
Wzrost: 183 cm.
Waga: 92 kg.
Kluby: GKS Tychy, Djurgarden Sztokholm, Hammarby, Kiekko-Espoo, Boston Bruins, Edmonton Oilers, New York Islanders.
Pozycja: prawoskrzydłowy.
Nabór do NHL: 1991 roku w piątej rundzie draftu (numer 106).
Debiut: 9 kwietnia 1994 r.
Pierwszy gol: 13 kwietnia 1994 roku (w 22 urodziny).
Osiągnięcia w NHL: 504 mecze, 311 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (155 bramek i 156 asyst), 184 minut kar. Uczestnik meczów All Stars Game.
Numer na koszulce: 21.
Pseudonim: Marre.
Córka: Julia (mieszka z byłą żoną Izabelą Scorupco).



Głos Wybrzeża

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane