• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Michał Globisz - "Prawda jest brutalna".

24 września 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
- Chciałby pan zostać trenerem Arki?

- Nie mam zamiaru. Czekam na obiecaną przez prezesa Bońka posadę w PZPN.

- Wiemy, że nowy szef Arki rozmawiał z panem.

- To było jeszcze w sierpniu, temat niezobowiązującej rozmowy dotyczył kwestii doradztwa. Chcę być lojalny wobec PZPN, nie myślałem już o żadnym etacie w gdyńskiej spółce. Jednak zawsze służę pomocą. Chociaż ostatnio trochę ubodła mnie odpowiedŹ pana Milewskiego na pytanie jednego z kibiców o moją osobę. Dodatkowo zostałem zaliczony do grona postaci kontrowersyjnych. Mam nadzieję, że nie chodzi o to, że Globisz namawia młodych piłkarzy do zabaw z podejrzanymi paniami...

- Czy zgodzi się pan, iż na Wybrzeżu nie ma fachowców, którzy mogliby pokierować sportową działalnością Arki?

- To niedorzeczna opinia. Kto wychował w naszych klubach tylu obecnych pierwszoligowców? Nieudacznicy? Nie ma znaczenia, że pracujemy na prowincji. Ja też jestem z piłkarskiej prowincji, bo na co dzień mogę oglądać tylko słabą drugą ligą, do niedawna w Gdańsku, teraz w Gdyni. Być może angaż człowieka z zewnątrz byłby prawidłowym krokiem. Chociaż przykład trenera Szukiełowicza nakazuje rozsądek. Być może my wszyscy jesteśmy skażeni pobytem w trójmiejskim piekiełku. Czy jest tutaj ktoś, którego chociaż raz o coś nie posądzono, któremu nie przypięto łatki? Ja też ponoć jestem karierowiczem. W Trójmieście mieszka spora grupa byłych piłkarzy z dużymi sukcesami w dorobku. WeŹmy chociażby Piotra Rzepkę. Grał na Zachodzie, ma dobre wzory, mówi prawdę prosto w oczy. Zły kandydat?

- Skoro ustaliliśmy, że jest pan bezinteresowny, porozmawiajmy o Arce...

- Prawda jest brutalna. Ten zespół stanął na prostej drodze do III ligi. Obrany przez gdynian styl prędzej będzie im gwarantował remisy na wyjazdach niŹli wygrane u siebie. Na obcych boiskach walka oraz prosty futbol w rodzaju kopnij i biegnij, mogą powstrzymać przeciwnika. W Gdyni jednak należy zwyciężać, trzeba grać w piłkę, konstruować atak pozycyjny. Znamienne były słowa Zbyszka Kobusa, który po meczu z ŁKS przyznał: "Walczymy, a gramy tak, jak potrafimy". I tak to wygląda.

- Jak to poprawić?

- Znam trenera Gierszewskiego, znam jego zespół juniorów. Widziałem, jak ci chłopcy grają. Wiem, czego Mietek potrafi nauczyć i mam wrażenie, że w Arce nie będzie miał lepszych piłkarzy. Nie zazdroszczę mu tej sytuacji. Nie zamierzam wymądrzać się, ale w tych okolicznościach mój kolega po fachu stoi przed alternatywą: albo gramy tak dalej, albo następuje zmiana strategii. To rzecz oczywista na całym świecie - taktykę dopasowuje się do umiejętności piłkarzy. Proponowałbym manewr odważny, nawet ryzykowny, ale konieczny, jeśli chce się mieć pewność, że zrobiło się wszystko. Mówię o forowaniu graczy technicznych, ze zmysłem do gry kombinacyjnej. Graczy młodych! Zawadzki, jeżeli ma zostać w Gdyni, nie może patrzeć, jak piłka lata nad nim bądŹ obok. Postawmy obok niego Piątka. Niech Darek ma z kim rozegrać piłkę. Arkowcy muszą wymieniać podania, tworzyć trójkąty. W reprezentacji miałem na lewej obronie takiego obrońcę, Wisio. Grał w prosty sposób, wybijał wszystko do przodu. Nagle postawiłem na jego miejscu Milę i olśnienie. W Gdyni jest Brede, od dawna gra Murawski, jest techniczny Kalkowski. Gdyby Mietek zdecydował się na to, czego zawsze uczył juniorów Bałtyku, z pewnością doczekałby się słodkich owoców. 18-letni Kuzera gra z Wisłą przeciwko Hajdukowi. Jego rówieśnik Dudka, to podstawowy obrońca Amiki. Czego się bać w II lidze? Niepowodzenie i tak jest wkalkulowane w oba te rozwiązania.

- Nie przesadza pan z młodzieżą?

- Młodzi piłkarze chcą się uczyć. Już w tej chwili radzę, aby Arka nie przegapiła wychowanków Mietka, choćby Peka i Tuska. Oni powinni latem odejść z Bałtyku. Tak sam będzie z Paulewiczem w Lechii. W młodzieży siła. Naprawdę. Mam nadzieję, że gdyński klub nie będzie już robił kolejnych głupstw, jakim na przykład była rezygnacja z rezerw.

- Jak zatem Arka powinna grać?

- Ofensywniej. Niezbędne jest skracanie pola gry. W układzie z czwórką obrońców boczni powinni inicjować ataki, stwarzać przewagę liczebną. Naciskać przeciwnika, który przy takim dopingu gdyńskiej publiczności, na pewno będzie zaskoczony. Utarła się opinia, że Arka nie ma napastników, tymczasem kłopot ze skutecznością zaczyna się od tyłu. Boczni obrońcy, zamiast pokazywać się, wychodzić na pozycję, kopią długą do przodu. Tak się już nie gra.

- Czy w takim układzie obrońcy mogą grać w linii?

- Oczywiście, tyle, że do tego potrzeba właściwych środkowych. Fornalak sprawia wrażenie zbyt wolnego i świadomie trzyma głębię. To normalna asekuracja, której nie dziwię się, bo każde prostopadłe zagranie groziłoby kontratakiem.

Rozmawiał: Stanisław Rajewicz



Głos Wybrzeża

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane