• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Najstarszy zawodnik w kadrze Wspaniałego

Jacek Główczyński
30 lipca 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Brazylia, Włochy, Hiszpania, Rosja, Holandia i Francja są już pewne udziału w turnieju finałowym Ligi Światowej siatkarzy. Jugosławii i Polsce do szczęścia potrzebne jest w ostatniej kolejce jedno zwycięstwo lub też przegrana rywali - odpowiednio - Grecji i Argentyny. W najbliższy piątek i sobotę biało-czerwoni zakończą eliminacje meczami we Wrocławiu z Portugalią. Rozmawiamy z najstarszym zawodnikiem w kadrze Waldemara Wspaniałego, 37-letnim Grzegorzem Wagnerem.

- Po inauguracyjnych meczach w Portugalii, które, delikatnie mówiąc, nie wyszły wam, wydawało się, że kolejne podejście do Ligi Światowej zakończy się klapą. Jednak ostatnie zwycięstwa sprawiły, że ton prasowych komentarzy zmienił się o 180 stopni. Czy podobna zmiana nastrojów miała miejsce wewnątrz reprezentacji?
- Jeśli chodzi o prasę to nie jesteśmy zdziwieni. Przyzwyczailiśmy się do tego, że gdy idzie, to idzie nam wszystkim, a gdy są porażki, to przegrywają tylko siatkarze. Wewnątrz drużyny od początku był spokój. Pamiętaliśmy słowa trenera Wspaniałego, że do ligi przystępujemy bez żadnego okresu przygotowawczego i z meczu na mecz musimy grać coraz lepiej.
- Gdyby nie porażka w Portugalii, cieszylibyśmy się już z awansu do turnieju finałowego, a w ostatniej serii gier toczylibyśmy korespondencyjny pojedynek z Brazylią o pierwsze miejsce w grupie!
- Przed Ligą Światową ze względów oszczędnościowych otrzymaliśmy na dwa tygodnie wolne. Każdy musiał zadbać o swoją formę indywidualnie, a nie czarujmy się, w domu pracowaliśmy na pół gwizdka. Na inaugurację trafiliśmy na teoretycznie najsłabszego przeciwnka i stąd było tyle zastrzeżeń. Gdybyśmy przegrali na wyjeździe z Brazylią czy Argentyną, nikt raczej nie narzekałby. Jednak nie ma co narzekać na kalendarz. Wyjazd w pierwszej kolejce do innego miejsca niż Portugalia nie przyniósłby nam zwycięstwa.
- W przekroju całego sezonu Liga Światowa zejdzie w cień, bo jest to rok finałów mistrzostw świata. Czy w podświadomości nie myślicie, aby oszczędzić nieco sił na tę ostatnią imprezę?
- W podświadomości to na pewno gdzieś jest. Mimo, że na mistrzostwa dostaliśmy się kuchennymi drzwiami, cieszymy się, że pojedziemy na ten turniej. Jednak teraz koncentrujemy się na tym, aby dostać się do finału Ligi Światowej.
- Przy okazji meczów w Polsce wielki wkład w stworzenie siatkarskiego widowiska przypisujemy publiczności.
- To, co dzieje się na trybunach, jest niesamowite. Zwłaszcza dla mnie, bo uczestniczę w tych rozgrywkach po raz pierwszy. Nasza publiczność jest zdecydowanie lepiej zorganizowana nawet od brazylijskiej. Gdy jest się na boisku, w tym swoistym kotle, człowieka przechodzą cieraki. Czapki z głów i wielkie słowa podziękowania dla kibiców.
- Wrócił pan do reprezentacji po dwunastu latach przerwy. Jak pan się odnajduje w tej drużynie?
- Od razu wiedziałem, że nie będę pierwszym rozgrywającym. Jak zrozumiałem trenera Wspaniałego, mam być pomostem między drużyną a nim, pomagać trochę chłopakom... Myślę, że z tego zadania wywiązuje się nieźle. Liczę, że drużyna będzie grała coraz lepiej, gdyż coś się w niej takiego stworzyło, czego nie było w ubiegłym roku, a na tym można stworzyć coś wielkiego.
- Był pan już po drugiej stronie sportowego boiska. W Bielsku-Białej łączył pan grę z obowiązkami trenera i menedżera.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że moja kariera się kończy. Dlatego chciałem spróbować czegoś innego. Niestety nie udało się awansować do ekstraklasy, ani znalaźć sponsora do budowania porządnej siatkówki. Pojawiła się propozycja z Częstochowy, a grając tam w lidze i europejskich pucharach wróciłam do kadry.
- Z czego to wynika, że - przepraszam za określenie - siatkarskie dinozaury są w cenie? Przed panem próbowano w kadrze Kardasa i Wójcika, a w lidze z powodzeniem występowali Kłos i Zieliński?
- Gdy zaczynaliśmy kariery, to była inna siatkówka. Trzeba było dłużej trenować, gdyż długość meczu była nieprzewidywalna, a spotkania ponadtrzygodzinne nie należały do rzadkości. Teraz mecze trwają krócej, i mniej się trenuje. Ponadto wychowywaliśmy się w innych czasach, ci chłopcy nie znają kartek, problemów, pewnej dyktatury... Życie nas zahartowalo, dlatego niektórzy z nas mogą z powodzeniem grać i przed czterdziestką. Nie czuję się zmęczony, mam nawet więcej zdrowia niż niejeden 30-latek i kilka lat jeszcze pogram.


Liga Światowa

Grupa A:
Argentyna - Portugalia 3:0 (25:18, 25:20, 25:18) i 3:2 (25:19, 26:24, 21:25, 18:25, 15:12)

Tabela:
1. Brazylia 7-3 17 25:12,
2. POLSKA 6-4 16 22:19,
3. Argentyna 4-6 14 17:20,
4. Portugalia 3-7 13 13:26.

Grupa B:
Chiny - Wenezuela 3:0 (25:19, 25:21, 25:18) i 3:1 (22:25, 25:22, 25:21, 25:18);
Hiszpania - Włochy 0:3 (19:25, 18:25, 15:25) i 1:3 (21:25, 23:25, 25:22, 21:25).

Tabela:
1. Włochy 9-1 19 27:9,
2. Hiszpania 8-2 16 25:12,
3. Chiny 3-7 13 17:22,
4. Wenezuela 0-10 10 4:30.

Grupa C
Kuba - Holandia 1:3 (22:25, 20:25, 26:24, 23:25) i 2:3 (20:25, 25:17, 21:25, 25:22, 11:15); Niemcy - Rosja 1:3 (13:25, 26:28, 25:18, 33:35) i 2:3 (18:25, 26:24, 22:25, 25:13, 15:17).

Tabela:
1. Rosja 9-1 19 28:12,
2. Holandia 7-3 17 23:17,
3. Niemcy 2-8 12 15:26,
4. Kuba 2-8 12 14:25.

Grupa D:
Francja - Grecja 1:3 (20:25, 25:17, 17:25, 24:26) i 3:0 (25:21, 25:21, 25:23);
Japonia - Jugosławia 2:3 (25:23, 21:25, 23:25, 27:25, 10:15) i 0:3 (17:25, 22:25, 28:30).

Tabela:
1. Francja 8-2 18 25:13,
2. Jugoslawia 7-3 17 24:13,
3. Grecja 5-5 15 19:19,
4. Japonia 0-10 10 7:30.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane