Większość napastników jest w Arce Gdynia na sezon, ale jeden cały czas pozostaje w drużynie. Rafał Siemaszko ma już za sobą 130. meczów w żółto-niebieskich barwach, a jubileusz uczcił w pierwszym składzie. - Przychodząc do klubu nie brałem pod uwagę tego, że będę statystą, tylko chciałem grać. Jak widać to mi się udało - mówi napastnik.
Marcin Dajos: Za panem 130. mecz w barwach Arki Gdynia, uczczony występem w pierwszym składzie. Zapewne po pierwszej przygodzie z żółto-niebieskimi w sezonie 2010/2011 nie spodziewał się pan, że dotrze do takiej liczby?
Rafał Siemaszko: Nawet nie wiedziałem, że to już tyle meczów. Jest to fajny wynik, którego rzeczywiście na początku się nie spodziewałem. Przychodząc do tego klubu nie brałem jednak pod uwagę tego, że będę statystą, tylko chciałem grać. Jak widać to mi się udało. Myślałem o tym, żeby na dłużej tutaj zakotwiczyć i także to się spełniło, czego dowodem jest podpisana ostatnio dłuższa umowa. Jak widać wszystko idzie w dobrym kierunku.
PRZECZYTAJ CZY FREDERIK HELSTRUP LUBI LIDEROWAĆ OBRONIE ARKI GDYNIA
W klubie zmieniają się napastnicy, ale Rafał Siemaszko zostaje. Poza zdobywanymi bramkami co jeszcze sprawia, że tak się dzieje?
Myślę, że to, iż nie jestem anonimową postacią czy uzupełnieniem kadry, tylko osobą, która daje drużynie wszystkie swoje umiejętności. Do tego władze klubu oraz trener wiedzą, że mogą na mnie liczyć i uznają, że jeszcze mogę się przydać.
KOLEJNY URAZ MARCUSA. SPRAWDŹ CO MU JEST I KIEDY WRÓCI NA BOISKO
Plusem zapewne jest także to, że nie załamuje się pan w momencie, kiedy trzeba usiąść na ławce rezerwowych.
Zazwyczaj nie byłem pierwszym wyborem i wchodziłem do gry z ławki. Może dlatego tak spokojnie do tego podchodzę. Z drugiej strony nie jest tak, że nie gram. Robię to co potrafię, staram się pomóc drużynie i tyle. Za trenera Grzegorza Nicińskiego czy Leszka Ojrzyńskiego zaczynałem z pozycji rezerwowego. Później sytuacja sprawiła, że grałem nieco więcej. W ostatnim sezonie czas gry był dzielony w miarę po równo pomiędzy wszystkich napastników, więc też to fajnie wyglądało. Nigdy jednak nie było tak, że z pierwszej pozycji spadałem na ostatnią.
Rafał Siemaszko

Dane:
- ur.:
- 1986-09-11
- wzrost.:
- 170
- waga.:
- 68
Przed tym sezonem, po pojawieniu się Aleksandyra Kolewa była jasno postawiona sprawa, że będzie pan rezerwowym?
Nie ma takiej hierarchii. Gra ten, który jest w lepszej formie lub bardziej pasuje do taktyki na dany mecz. Kiedy potrzeba niższych, bardziej zwrotnych zawodników wówczas trener stawia na mnie.
Dzięki formie Michała Janoty, Luki Zarandi czy Macieja Jankowskiego spadła nieco presja ciążąca na napastnikach Arki? Chodzi oczywiście o zdobywanie bramek.
SPRAWDŹ JAK ARKA PRZYGOTOWUJE SIĘ DO CZTERECH WYJAZDOWYCH MECZÓW
Presja jest zawsze. W końcu od napastników wymaga się zdobywania bramek. Teraz robią to pomocnicy, więc nieco nas odciążają. Przyjdzie jednak moment, że przestaną trafiać i wówczas my będziemy musieli być skuteczni. To jednak pokazuje, jak fajny mamy zespół. Cała drużyna ciągnie ten wózek, a nie jednostki.
Pomocnik Arki Gdynia Luka Zarandia zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Gruzji. Pojawił się na boisku w 89 minucie meczu Ligi Narodów z Łotwą. Jego kadra wygrała 3:0, a na ławce rezerwowych rywali cały mecz spędził bramkarz żółto-niebieskich Pavels Steinbors. Z 12 punktami Gruzini przewodzą grupie 1 Dywizji D i są bliscy awansu do Dywizji C. Łotysze zajmują trzecią pozycję w grupie.
Czy za trenera Zbigniewa Smółki napastnicy mają więcej zadań defensywnych niż wcześniej?
Trudno powiedzieć czy więcej, ale oczywiście musimy zwracać na to uwagę. Od dawna wiadomo, że napastnik jest pierwszym obrońcą. Ze statystyk widać, że atak Arki pokonuje sporo kilometrów, a to świadczy o tym, że pomagamy w obronie.
PRZECZYTAJ JAKĄ POWTARZALNOŚĆ W OBRONIE W TRAKCIE TRZECH OSTATNICH SEZONÓW MA ARKA GDYNIA
Trener mówi, że na koniec poprzedniego tygodnia staraliście się wyczyścić głowy. Udało się?
Myślę, że tak. Podczas obozu w Cetniewie mieliśmy odskocznię od swoich boisk. Do tego wiele zróżnicowanych treningów, także w formie rywalizacji. Panowała tam fajna atmosfera. Dlatego udało się wyczyścić głowy.
O najbliższym rywalu Śląsku Wrocław można powiedzieć, że jest nieobliczalny?
Zdecydowanie tak. Potrafią przegrać u siebie 0:4, a następnie pojechać do Jagiellonii Białystok i wygrać 4:0. Taka jest jednak nasza liga, do czego zresztą można było się przyzwyczaić w ostatnich kolejkach - każdy może wygrać z każdym. Chcemy przywieźć z Wrocławia komplet punktów i zbliżyć się lub wskoczyć do czołowej ósemki.