Flavio Paixao dzięki hat-trickowi w derbach stał się bardziej znanym piłkarzem także w ojczyźnie, bo mecz Lechia Gdańsk - Arka Gdynia (4:3) był transmitowany m.in. w Portugalii. Mimo że wielu jest już mu gotowych stawiać pomnik, kapitan biało-zielonych zachowuje tradycyjne u niego: skromność i spokój. - Otrzymuję mnóstwo gratulacji. Telefon jest cały czas zajęty. Jednak to co się stało w niedzielę, to rozdział zamknięty. Znów zaczynam od zera - zapewnia nas napastnik, który w ekstraklasie zaliczył już 80 goli.
Jacek Główczyński: Czy są gratulacje, których jeszcze pan nie otrzymał po zwycięskich dla Lechii derbach 4:3 i kolejnym pańskim hat-tricku?
Flavio Paixao: Chyba nie. Otrzymuję mnóstwo gratulacji. Telefon jest cały czas zajęty. Naprawdę nie jest łatwo wygrać tak szalony mecz i strzelić 3 gole. Dzwonią też ludzie z Portugalii. Niektórzy z nich w niedzielę pierwszy raz oglądali polską ekstraklasę.
Piotr Stokowiec, pół żartem, pół serio przyznał, że już zastanawiają się nad pomnikiem dla pana. Co pan na to?
Dziękuję bardzo trenerowi za te słowa, ale na wszystkie sukcesy pracujemy wspólnie, tak sztab, drużyna, jak i wszyscy pracownicy w klubie. Ja czy to na treningach, czy w meczach zawsze daję z siebie maksa, ale wiem, że nie gram sam. Na zwycięstwa składa się nie tylko moja praca, ale także słowa trenera, jego taktyka, jak równie to, co na boisku robi cała drużyna. W niedzielę pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną głodną sukcesów, że w naszej ekipie jest fajna atmosfera. Duże pochwały także dla sztabu medycznego, bo przecież przez 3-4 tygodnie przed derbami zmagałem się z kontuzją.
Piłkarze Lechii Gdańsk cieszą się po zwycięstwie w 44. derbach Trójmiasta
Już całkiem poważnie trener Lechii powiedział, że jest pan profesjonalistą i panu komplementu nie zaszkodzą. Rzeczywiście ani pochwały, ani krytyka nie są w stanie wyprowadzić pana z równowagi?
To co trener powiedział, jest szczególne ważne dla młodych ludzi. Największym błędem, który może zrobić piłkarz, jest takie podejście: "strzeliłem w meczu gola, dwa, czy trzy, a zatem teraz mam 3 miesiące spokoju". Kto tylko tak pomyśli, już ma problem. Natomiast ja mówię tak: "to co się stało w niedzielę, to rozdział zamknięty. Znów zaczynam od zera". I wiem, że tylko takie podejście może być u trenera Stokowca. Jeśli w najbliższym tygodniu nie będę pracować tak jak on chce, to nie będzie dobre dla drużyny, a tym bardziej dla mnie, bo nie będę grać. Dlatego zawsze ciężko pracuję i wierzę w siebie.
Łącznie strzelił pan Arce już 10 goli, dwukrotnie zaliczył hat-tricki. Widzi pan w oczach gdyńskich piłkarzy strach, gdy przychodzi im się z panem mierzyć?
Czuję ich nerwy, stres. Gdy przegrywaliśmy 2:3, ja nie byłem zdenerwowany, bo wiedziałem, że to rywale są pod presją, bo chcą wreszcie wygrać derby. Wiedziałem, że musi być dobrze, skoro Conrado w ciągu 5 minut mógł strzelić od razu 3 gole. Czułem, że to musi być nasz czas, bo to rywale będą zdenerwowani. Dlatego cały czas byłem skoncentrowany i zaangażowany, a jedyną moją motywacją było, aby strzelać bramki i zwyciężyć.
Rozgrzewka przed 44. derbami Trójmiasta
Przy pierwszym karnym bramkarz Arki chyba liczył, że będzie pan chciał strzelić efektownie, tzw. podcinką i został w środku bramki. Jakie miał pan pomysły przy tych jedenastkach?
Nieważne, co robi bramkarz. Najważniejszy jest moment, w którym ja podejmuję decyzję, jak strzelam i do tego jestem w pełni skoncentrowany. Oczywiście czasami zdarzają się pomyłki, bo choć dążymy do perfekcji, to w życiu nie wszystko niekiedy wychodzi perfekcyjnie.
Czy zwycięska bramka na 4:3 była najważniejsza w derbach, czy może jedna z dwóch wcześniejszych, które pan zdobył na 1:0 i 2:2?
Chyba jednak najważniejsza była ta na 2:2. Byliśmy wtedy w trudnym momencie, a oni mieli siłę. Dzięki temu, że szybko wyrównaliśmy, nic nam nie uciekło.
Tak wyglądały trybuny na 44. derbach Lechia Gdańsk - Arka Gdynia
Po zwycięstwie podbiegliście do sektora, gdzie były tekturowe wizerunki kibiców. Mimo pustych trybun czuliście wsparcie sympatyków Lechii?
Dla nas to bardzo smutny czas. Nie tak powinna wyglądać piłka nożna, o ile to jeszcze w ogóle jest piłka nożna. Bez kibiców nie ma tej adrenaliny, intensywności na boisku. Taka gra wygląda jak trening. Dlatego czekamy na kibiców na stadionie. Niech jak najszybciej będzie 19 czerwca, aby choć w części mogli wrócić na trybuny.
Wiem, że zwykł pan mówić, iż najważniejszy jest najbliższy mecz, ale gdy zbliżyliście się na 2 punkty do 3. miejsca, to czy nie było, jeśli nie rozmów, to myśli, że ten sezon wcale nie musi być gorszy niż poprzedni?
Po derbach mówiliśmy sobie, że jeśli wygramy także następny mecz, to rzeczywiście możemy znaleźć się na bardzo dobrym miejscu. Ta liga wygląda bowiem jak roller coaster. Różnice między drużynami w tabeli są niewielkie. Wygrywasz i idziesz do przodu, a po przegranej od razu spadasz. Dlatego niezwykle istotne jest to, że po derbach nikt nie narzeka na żadne kontuzje i możemy koncentrować się tylko na tym, aby i w następnej kolejce poczuć smak zwycięstwa.
Gdzieś z tyłu głosy jest też myśl o obronie Pucharu Polski?
Oczywiście, że tak. W półfinale jest tylko jeden mecz i pojedziemy do Poznania wygrać. A gdy to się uda, taki sam cel będzie też na finał.
W ekstraklasie ma pan 80 goli na koncie. Przed panem 10 meczów tego sezonu, a potem 37 kolejnego, gdyż przedłużył pan kontrakt z Lechią. Wpisze się pan do klubu "100"?
Dużo osób zaczyna mnie o to pytać. Ja nie oglądam statystyk. Nawet nie wiem dokładnie, ile mam tych goli, bo są różne liczby. Moja strategia przed meczem nie zakłada, że strzelę gola. W ogóle o tym nie myślę. Natomiast moja wizualizacja nastawiana jest na to, co dzieje się po zdobytej bramce. Nastawiona jest na świętowanie zwycięstwa, wspólnej radości na boisku, a potem w szatni. I jeśli tak podchodzi się do życia, to później ono odpłaca właśnie tymi obrazami w realnej rzeczywistości. Ale oczywiście to wszystko trzeba poprzeć pracą i wiarą w to, co się robi.
W tym sezonie dla Lechii we wszystkich rozgrywkach strzelił pan już 19 goli. Indywidualny rekord sezonu gwarantowany?
Do pobicia jest rekord ze Śląska Wrocław, dla którego w sezonie 2014/15 strzeliłem 20 bramek. Zobaczymy, co będzie? Moja filozofia się nie zmienia. Jutro jest nowy dzień i trzeba pracować na maksa.
W sezonie zasadniczym każdy zagra z każdym mecz i rewanż. Po 30 kolejkach nastąpi podział na grupę mistrzowską i spadkową, a w każdej zagra po 8 drużyn. Wszystkie punkty zostaną zaliczone, a w drugiej fazie w obu grupach każdy zagra z każdym, ale już bez rewanżów.
Z ekstraklasy zdegradowane zostaną 3 ostatnie drużyny. Mistrz Polski zagra w eliminacjach Ligi Mistrzów, a dwie kolejne drużyny w eliminacjach Ligi Europy.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
