• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Masz ci los!". Szóstki nie udało się ustrzelić

Tomasz Zacharczuk
4 lutego 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (30)

Recenzja filmu "Masz ci los!". Co łączy twórców polskich komedii i nałogowych graczy w totka? Jedni i drudzy uporczywie szukają recepty na sukces. Jedni i drudzy również, w przeważającej większości, mają porównywalne, równie nikłe, szanse na jego osiągnięcie. Mateusz Głowacki ze swoim "Masz ci los!" do grona zwycięzców raczej się nie kwalifikuje. Opowieść o rodzince, która próbuje wykopać z grobu wart miliony złotych kupon, potrafi zaskoczyć błyskotliwym humorem i celną ripostą na polską mentalność, ale ostatecznie grzęźnie w przeciętności. Szóstki nikt tym filmem niestety nie ustrzelił.




Recenzja "Masz ci los!"



Repertuar kin w Trójmieście - sprawdź, co teraz grają


Co zrobić z wielomilionową wygraną w totka? Chyba każdy z nas chciałby znaleźć się w sytuacji, w której mógłby zadać sobie podobne pytanie. Krewni Józefa Bednarskiego (Mikołaj Grabowski) już mogą szukać odpowiedzi, bo szczęśliwy los mają na wyciągnięcie ręki, a właściwie... na długość łopaty. Szkopuł bowiem w tym, że trafiony kupon utknął pod ziemią w kieszeni marynarki nieboszczyka, który nałogowo za życia grał na loterii.

Podczas stypy rodzina zmarłego obmyśla dość prosty plan wydobycia zakopanej fortuny. Każdy z żałobników gra jednak do własnej bramki i nie zamierza dzielić się wygraną z innymi. Kolejka chętnych po miliony niespodziewanie jeszcze się wydłuża, a nikomu zadania ułatwiać nie zamierza narzeczona denata (Iwona Bielska), żarliwa katoliczka, która kategorycznie sprzeciwia się naruszeniu poświęconej ziemi.

Rodzina Bednarskich spotyka się po latach na pogrzebie seniora rodu. Okazuje się, że nieboszczyk namiętnie grał w totka i w końcu trafił szóstkę. Na jego nieszczęście, już po śmierci. Zwycięski kupon pochowano razem z nim. Teraz to jego krewni muszą się głowić nad tym, jak dotrzeć do zakopanej fortuny, pomijając formalne procedury. Rodzina Bednarskich spotyka się po latach na pogrzebie seniora rodu. Okazuje się, że nieboszczyk namiętnie grał w totka i w końcu trafił szóstkę. Na jego nieszczęście, już po śmierci. Zwycięski kupon pochowano razem z nim. Teraz to jego krewni muszą się głowić nad tym, jak dotrzeć do zakopanej fortuny, pomijając formalne procedury.

Polska w skali mikro na rodzinnej stypie



W tym kameralnym (film trwa niewiele ponad 80 minut) komediowym formacie debiutujący w pełnym metrażu Mateusz Głowacki upchnął niemal całą współczesną Polskę w skali mikro. "Masz ci los!" bywa (wcale nie tak krótkimi fragmentami) dość celną satyrą ośmieszającą naszą skłonność do podziałów (szczególnie tych politycznych), fałszywą pobożność, pazerność, zaściankowość i życie na pokaz. Bohaterowie nieustannie knują, kłamią i kombinują. Wymieniają się docinkami, uszczypliwościami i wzajemnymi pretensjami. Nawet stojąc nad trumną seniora rodu, nie przepuszczą okazji, by dogryzaniem drugiej osoby dowartościować przede wszystkim siebie.

Rodzina Bednarskich bowiem do szczególnie zżytych nie należy. Dzieci Józefa - Halina (Izabela Kuna) i Leszek (Rafał Rutkowski) - niekoniecznie za sobą przepadają, a i za sprawą dość apodyktycznych współmałżonków (Robert WabichSonia Bohosiewicz) nie mają też zbyt dużo do powiedzenia. Najmłodsze pokolenie Bednarskich (Wiktoria KruszczyńskaMichał Sikorski) to z kolei nieporadni życiowo, uwiązani do smartfonów nastolatkowie, których zdania nikt nie bierze na poważnie. Rodzinną mozaikę urozmaica jeszcze pojawiający się niespodziewanie podczas stypy najmłodszy syn zmarłego, Adam (Piotr Głowacki), eks-kryminalista, awanturnik i pijak.

Twórcom filmu "udała się" nie lada sztuka. Zmarnowali bowiem sporo, jak na dorobek ostatnich komedii w naszym kraju, trafionego humoru i zanudzili widza opowieścią rozpisaną na raptem 85 minut. Twórcom filmu "udała się" nie lada sztuka. Zmarnowali bowiem sporo, jak na dorobek ostatnich komedii w naszym kraju, trafionego humoru i zanudzili widza opowieścią rozpisaną na raptem 85 minut.

"Masz ci los!" - bliżej przegadanego skeczu niż dobrego kina



Właśnie poprzez konfrontowanie ze sobą tak skrajnych osobowości Mateusz Głowacki ma okazję do parodiowania naszych narodowych wad i polskiej mentalności. Często niestety w nadmiarze, przez co "Masz ci los!", zupełnie niepotrzebnie, próbuje upodobnić się formą do przegadanego skeczu kabaretowego. Wątły, bo niespełna półtoragodzinny metraż nie jest po prostu w stanie pomieścić tak obszernej społecznej krytyki, jaką chcą uraczyć widzów twórcy filmu. W pewnym momencie żarty się zapętlają, fabuła grzęźnie w rozkroku pomiędzy sprawną satyrą a przeładowaną dowcipami z brodą komediową nowelką, zaczyna wiać nudą. Nie zrekompensuje jej na pewno nieporadne i bezrefleksyjne zakończenie.


Zawodzi przede wszystkim ospała reżyseria, bo Głowacki nie ma sposobu na zdynamizowanie opowieści, zaproponowanie ciekawych rozwiązań formalnych (aż prosi się o żwawszy montaż i więcej muzyki), przełamanie nieco monotonnej fabuły, która dysponuje przecież prostym, a zarazem świetnym punktem wyjścia. Na zmarnowanie idzie kilka błyskotliwych dialogów, których przecież w polskich komediach można szukać ze świecą. W odstawkę idą nawet niektórzy bohaterowie, na czele z graną przez Sonię Bohosiewicz Dorotą, która przez połowę filmu wpatruje się w telewizor. Filmowcy tymczasem podlewają pozostałe postaci alkoholem i czekają na to, co się stanie.

"Masz ci los!" pomimo wielu wad, da się lubić, ale lepiej przed wejściem do kina nie stawiać twórcom zbyt wysoko poprzeczki. "Masz ci los!" pomimo wielu wad, da się lubić, ale lepiej przed wejściem do kina nie stawiać twórcom zbyt wysoko poprzeczki.

Z polskimi komediami nadal jak z polowaniem na szóstkę w totka



Mnóstwo bałaganu i irytującej bezradności, ale i paradoksalnie całkiem sporo rozrywki oraz celnego humoru. Szczególnie w wydaniu Mariana Dziędziela w roli księdza, który pogrzeb odprawia za pomocą tabletu, telefonu i przenośnego głośnika, ze stypy urywa się na elektronicznego "dymka", a za pomocą aplikacji "odpala" kościelne dzwony. Reszta obsady poprawnie wywiązuje się ze swoich aktorskich obowiązków, choć na indywidualne popisy nie ma tu miejsca. To akurat zaleta "Masz ci los!", gdyż najlepiej funkcjonuje tutaj humor w zbiorowych scenach. Przy dość niewielkich oczekiwaniach można więc całkiem nieźle się wybawić, choć potencjał na naprawdę dobre kino wyparowuje po pół godzinie. I tak jest jednak lepiej, niż zapowiadał to zwiastun filmu.

Nakręcenie w pełni udanej i autentycznie zabawnej oraz pomysłowej polskiej komedii wydaje się w ostatnich latach porównywalne do trafienia szóstki w totka. Na filmowej loterii Mateusz Głowacki ustrzelił kilka liczb, ale do zapełnienia kuponu nadal jeszcze sporo brakuje. I tak chyba wygrał więcej, niż stracił, lecz ostatecznie swoją zachowawczością i brakiem pomysłu na rozwinięcie historii zaprzepaścił całkiem pokaźny potencjał. W tym przypadku bęben maszyny losującej był akurat pełny i nastąpiło zaciągnięcie blokady.

OCENA: 5,5/10

Film

7.6
31 ocen

Masz ci los! (11 opinii)

(11 opinii)
komedia

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (30)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane