• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rozmowa z Justyną Ordak

Jacek Główczyński
28 sierpnia 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Izabela Bełcik i Milena Rosner powołane zostały do reprezentacji Polski, która w piątek rozpocznie w Niemczech rywalizację w turnieju finałowym mistrzostw świata seniorek. Najważniejszą imprezę sezonu ma już za sobą ich młodsza koleżanka z Gedanii. Justyna Ordak wraz z reprezentacją narodową juniorek sięgnęła w Chorwacji po złoty medal! Przed rokiem 19-letnia rozgrywająca przywiozła srebro z mistrzostw Europy i brąz z mistrzostw świata kadetek.

- Osiągnięcia z minionego sezonu chyba już na starcie kazały w Polsce upatrywać jednego z głównych faworytów?
- Tak to wyglądało tylko w teorii. Do Chorwacji jechałyśmy z duszą na ramieniu. W ostatnim sprawdzianie przed mistrzostwami, zajęłyśmy w Niemczech siódme miejsce na osiem zespołów.
- Czyli wychodzi na to, że trener Andrzej Peć szczyt formy wyliczył co do dnia?
- Rzeczywiście same nie wierzyłyśmy, że tak przyjemny może być finał. Z Ukrainą wygrałyśmy w trzech setach, a tylko w pierwszej partii rywalki próbowały z nami walczyć. Ponadto udzieliła nam się atmosfera mistrzostw. Bardzo się zmobilizowałyśmy, gdyż same sobie starałyśmy się udowodnić, że potrafimy grać, że stać nas na złoto, a to, co było w Niemczech, to był wypadek przy pracy.
- O tym, że psychika była waszą silną stroną, najlepiej świadczą trzy wygrane, czyli połowa z chorwackich meczów po tie-breaku.
- Po 3:2 wygrałyśmy z Czechami, Holandią i Białorusią. Każdy z tych meczów był inny. Na przykład z tymi pierwszymi nie musiałyśmy wcale wygrywać, gdyż do awansu z pierwszego miejsca z grupy wystarczał nam jeden wygrany set. Prawdziwym piekłem była potyczka z tym ostatnim zespołem. Białorusinki za wszelką cenę starały się nam zrewanżować za przegraną sprzed roku, też w półfinale, 0:3.
- Gdy ich łupem padły dwa sety wydawało się, że celowo przegrały z Ukrainą, aby jak najszybciej wyrównać porachunki z Polską.
- Raczej nie. Mecz Ukraina - Białoruś kończył rywalizację w drugiej grupie i widać było, że każda z tych drużyn chciała wygrać, czyli uniknąć pojedynku z nami już w półfinale. Jednak na pewno nasz mecz z Białorusią był przedwczesnym finałem.
- Anna Podolec do tego stopnia wypromowała się na mistrzostwach Europy seniorek, że trener Zbigniew Krzyżanowski włączył ją do kadry, która zagra w mistrzostwach świata juniorek. Rzeczywiście była najlepsza?
- Za odpowiedź niech najlepiej posłuży fakt, że w turnieju w Niemczech, o którym wspominałam nie było jej oraz Agaty Sawickiej, która grała na libero.
- Obie, podobnie jak osiem innych zawodniczek, są uczennicami SMS Sosnowiec. Spoza szkoły były tylko trzy siatkarki, w tym ty. Czy czułaś, że jesteś na uboczu tej grupy?
- Takie uczucie mogłam mieć tylko przez kilka dni, gdy trafiłam do kadry przed rokiem po raz pierwszy. Teraz nie ma żadnych podziałów. Wszak całe wakacje spędziłyśmy wspólnie na zgrupowaniach. Grupę cementują też kolejne sukcesy.
- Jaka rola przypadła ci na boisku?
- Byłam rozgrywającą, a o miejsce w podstawowym składzie rywalizowałam z Mileną Sadurek. Nie będę ukrywała, że na koleżankę trener stawiał częściej.
- Jakie kolejne zadanie stoi przed tą kadrą?
- Jako mistrzynie Europy bezpośrednio zakwalifikowałyśmy się do przyszłorocznych finałów mistrzostw świata. Zrobię wszystko, aby w maju, gdy będą wysyłane powołania, jedno z nich przyszło do mnie.

Kluby sportowe

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane