• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rozmowa z Marianem Pyszem, trenerem hokeistów Stoczniowca

star.
18 lipca 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
- Jak spędził pan urlop?
- Bez szaleństw. W Nowym Targu. Trzeba było przygotować dom do zimy. Za dwa tygodnie wrócę tam na wesele bratanka, Patryka i jeszcze we wrześniu spędzę kilka dni z rodziną, bo Stoczniowiec zatrzyma się tam w drodze ze Słowacji. A potem ligowa młócka.
- Nie smutno samemu w Gdańsku?
- Co zrobić? Żona ma obowiązki. Wnuki, wiadomo jak to jest.
- Wiedział pan, do czego wraca?
- Kierownik Bukowski informował mnie. Przed urlopem zakładałem, że spotkamy się w tym samym składzie. Znowu mam dowód, że życie jest nieprzewidywalne. Zaczniemy budowę zespołu od nowa.
- Kasa, misiu, kasa...
- Wszystkim nam zmniejszono wypłaty, ale czy z tego powodu miałem rezygnować?! Mogłem, bo wcześniej miałem inne propozycje, jednak liczy się praca. Istotne są stabilność oraz warsztat. Zostawić "Olivię", żeby gdzie indziej startować od zera, poznawać i tłumaczyć? Tutaj mam ten etap za sobą. Dużo wiem o drużynie.
- Sytuacja zawodnika jest chyba inna.
- Młodzieżowiec - co najmniej do 25. roku życia, bo tak długo kształtuje się klasa hokeisty - powinien skupić się na pracy, na szkoleniu, powinien szukać najlepszych warunków do treningu, zastanowić się, czy w nowym klubie w ogóle będą odbywać się treningi! Bo nieprzepracowany dzień to dzień bezpowrotnie stracony. I o ten dzień krótsza jest kariera. Tymczasem taki gracz, nie do końca hokeista, od razu szuka kasy, w myśl zasady: maksimum zysku przy minimum wysiłku. Smutna jest ta krótkowzroczność, okazywana nawet przez kadrowiczów bądź graczy kandydujących do reprezentacji. Jeśli w Toruniu jest lepiej, to pytam: o ile i jak długo? Może jeszcze niektórzy nie wiedzą, jak to jest, gdy nie ma pensji przez trzy i więcej miesięcy i co mówi na to żona.
- Ma pan żal do Suchomskiego, Sokoła i reszty?
- To nie tak, że pół kadry musi grać u mnie. Żal jest, bo zaufałem im, przekonywałem do nich Wiktora (Pysza, brata i selekcjonera - przyp.red.), aby przysyłał do klubu powołania. Pracowaliśmy tu z myślą kadrze, tak, a nie inaczej dozowaliśmy obciążenia, ustawialiśmy taktykę.
- Jeśli wrócą, odeśle pan ich, gdzie pieprz rośnie?
- Zależnie od okoliczności. Nie będę się chandryczyć.
- A może Sokół dobrze kombinuje? Promocja w Niemczech?
- Po Patryku Pyszu widzę, jak trudno o sukces. Przepadli Zaręba i Kwiatkowski. Jeśli Łukasz trafi do III ligi, czyli, jeśli pamiętać o DEL, właściwie IV, to jak będzie trenować? Raz dziennie, wyłącznie na lodzie? To zdyscyplinowany chłopak, ale czy utrzyma indywidualny reżim. Latem mają wolne po trzy miesiące, a potem ostry sprawdzian. Patryk ma łatwiej, bo ojciec go przypilnuje, jednak mimo to są kłopoty. A najlepsi Słowacy trenują po 11 miesięcy w roku. Łukasz ma dylemat. Podejrzewam, że myśli o... Toruniu.
- Żal do działaczy?
- Nie mam prawa krytykować tego, że nikt nie chce zainwestować w hokej. Mają wykładać z własnej kieszeni? Wiemy, co dzieje się w kraju. Trójmiejscy kibice widzą, że sytuacja "stoczni" nie jest ewenementem. Strategia szybkiego sukcesu, a wkrótce upadku, że przypomnę Krynicę, Bytom i Tychy, wykańcza hokej. W tej chwili nie obawy o ubytki personalne, ale o przyszłość hokeja nad morzem są absolutnie najważniejsze. Kluby potrzebują dobrego ekonomisty, co nie ma miękkiej ręki przy podejmowaniu trudnych decyzji. Na południu są tacy działacze, co mają obiecany szmal i już tę obietnicę dzielą między zawodnikami. Jedynie Unia i wychodzące z kryzysu Podhale prowadzą normalną politykę. Chociaż mistrzowie zdumiewają polityką kadrową, bo postarzyli i tak wiekowy skład.

- Jakie priorytety obowiązują przy odbudowie drużyny?
- Najważniejszy dotyczył bramkarza. Wawrzkiewicz to rozsądny chłopak i mam wrażenie, że sprawa jest na ukończeniu. Moim celem pozostaje ekipa: piętnastu "swojaków" plus wzmocnienia z Polski i zagranicy. Może uda się to zrobić za dwa-trzy lata, acz nie wiem, czy z moim udziałem. Liczę na trafny wybór obcokrajowców do ataku. Dyrektorowi podałem nazwiska ligowców, których widziałbym u nas. Gdy rozmawiałem z nimi, nie mówili "nie". Pozostaje kwestia pieniędzy oraz sprawy życiowe. Nie każdy może przenieść się na drugi koniec Polski, często decydują warunki rodzinne.
- Kogo pan szuka?
- Nazwisk nie podam. Zawodników po trzydziestce nie warto brać, gdy drużyna jest słabsza. Jeden gwiazdor nie pociągnie jej. W przedziale 25-30 lat susza, wywołana zaciągiem obcokrajowców w połowie lat 90., jest tak duża, że nikt nie puści takiego rodzynka. To zresztą bolączka reprezentacji. Nie mamy roczników 1972-74. Zatem wiadomo, kto wchodzi w rachubę.
Głos Wybrzeżastar.

Kluby sportowe

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane