- Cała Polska podziwiała Wasze niesamowite umiejętności, zaangażowanie w grę, wolę walki i cudowną radość po zdobyciu złotego medalu. Jesteśmy z Was dumni! - napisał prezydent Aleksander Kwaśniewski.
- Duma i radość wypełniły serca kibiców w całej Polsce - Leszek Miller, prezes Rady Ministrów.
- Królujcie jak najdłużej, radując nasze serca, ciesząc nasze oczy i wprawiajac - tak jak w meczu finałowym - w zdumienie swoje rywalki, a w zachwyt wszystkich kibiców sportu w Polsce - Marek Borowski, marszałek Sejmu RP.
"Polska, biało-czerwoni, dziękujemy!", a następnie chóralne "Sto lat!" - to już na lotnisku Okęcie. Tak fetowano polskie siatkarki, które po raz pierwszy w historii z mistrzostw Europy seniorek wróciły ze złotymi medalami. Wczoraj wróciły po tureckiej wiktorii.
- Po zwycięstwie w finale nad Turcją mało spaliśmy. I nie tylko dlatego, że świętowaliśmy sukces, ale przede wszystkim z braku czasu. O 6.30 musieliśmy już opuszczać Ankarę, aby przez Stambuł, gdzie było międzylądowanie, dotrzeć do Polski. Na uroczystej kolacji w nagrodę za złoto zawodniczki otrzymały po... piwie. Każda ma też na pamiątkę, poza medalem, koszulkę i kubeczek z logo mistrzostw. Do Małgosi Glinki i Magdy Śliwy trafiły dodatkowo talerze za wygranie klasyfikacji najlepiej punktujących i najlepiej wystawiających. Mamy też obietnicę, że 12 października federacja uzna Glinkę najlepszą zawodniczką tego sezonu! Z kraju nadeszło potwierdzenie z MENiS, że za złoto każda zawodniczka otrzyma nagrodę pieniężną w wysokości dwunastokrotnej średniej krajowej - relacjonował jeszcze z Turcji
Krzysztof Turowski. Prezes gdańskiego okręgu przy reprezentacji pełnił rolę menedżera.
- Najpierw podskakujemy z radości, potem płaczemy, następnie krzyczymy, a potem znowu płaczemy - tak radość opisywała kapitan reprezentacji,
Magda Śliwa.
- Jako pierwsza z gratulacjami zadzwoniła moja 13-letnia córeczka Izabela, która gra oczywiście w siatkówkę, w Wiśle Kraków. Trener Niemczyk podszedł do nas odpowiednio od strony psychicznej. Na jedną krzyknął, drugą przytulił i pochwalił. Gdy brał czas, mówił nam o sprawach nie związanych ze sportem. W czasie przerwy opowiadał nawet dowcipy.
- Nawet w najwspanialszych snach nie czułam się mistrzynią Europy, koleżanki zresztą też - przyznała córka trenera,
Małgorzata Niemczyk-Wolska, która wróciła do reprezentacji po ośmioletniej przerwie.
- Dobrze się stało, że posłuchałam taty i raz jeszcze znalazłam się w kadrze. Najtrudniej było z Niemkami. Przegrywaliśmy 1:2 w setach i w czwartym kilkoma punktami. W niedzielę miałyśmy już srebrny medal i stres był mniejszy. Teraz pomalutku trzeba posuwać się dalej. Bez hurraoptymizmu, gdyż nie zapominamy, że jeszcze kilka dni temu byłyśmy bliskie wyeliminowania z półfinału.Na Okęciu na mistrzynie czekało około pół tysiąca osób. Były wycieczki z całej Polski.
"Polska, biało-czerwoni, dziękujemy!" - takimi okrzykami kibice przywitali mistrzynie. Następnie odśpiewano "Sto lat!".
- Moim szczęściem jest to, ze spotkałem takie dziewczyny, z którymi się zrozumiałem i które chciały pracować. Stąd taki wynik. O tym, że zdobędziemy złoto, wiedziałem już przed finałem, ale nie mówiłem głośno, aby nie zapeszyć. Z naszą taktyką Turczynki nie miały prawa sobie poradzić. One nie potrafią grać przeciwko ostrej zagrywce. W tym elemencie poszliśmy na całość - podkreśla
Andrzej Niemczyk, który trenerem reprezentacji jest zaledwie od wiosny tego roku. Przed sukcesem w Turcji pod jego wodzą biało-czerwone zakończyły zwycięsko eliminacje do mistrzostw kontynentu, następnie po raz pierwszy zakwalifikowały się do Grand Prix. Ale zanim zadebiutują w tych rozgrywkach, czeka je inna premiera. W Japonii zagrają o Puchar Świata.
jag.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
