- 1 Żużlowcy bez toru. Lider: Przesunąć ligę (39 opinii)
- 2 Hokeiści potrzebują 6 mln na grę w THL (11 opinii)
- 3 Lechia o pieniądze do ministra na akademię (37 opinii)
- 4 Arka przedłużyła kontrakt z piłkarzem (19 opinii)
- 5 Hala AWFiS zamknięta. Szukają nowej (76 opinii)
- 6 Tydzień prawdy dla koszykarzy Arki (3 opinie)
9-letnia Kristina szkolną edukację rozpoczynała w Niemczech. Świadectwo ukończenia drugiej klasy odebrała w Słowenii. Od 1 września naukę kontynuować będzie w... Gdańsku. Ten międzynarodowy program kształcenia urodzona na Ukrainie dziewczynka zawdzięcza mamie, Swietłanie Pugaczowej. Dobiegająca trzydziestki, wysoka, szczupła kobieta, na życie zarabia grając w siatkówkę. Teraz los - a właściwie siostra, Luba - rzucił ją do Gedanii.
- W siatkówkę gram dwadzieścia lat. Gdy miałam sześć lat, próbowałam sił w łyżwiarstwie figurowym, ale to nie było dla mnie. Zawsze byłam wysoka. Dlatego w szkole sportowej w Odessie chętnie wzięto mnie do klasy o profilu siatkarskim. Ta gra od razu mi się spodobała. A co najbardziej? Chyba konieczna w niej... inteligencja. Na parkiecie siatkarskim nie wystarczy opanować taktykę, być silnym i skocznym, ale trzeba przede wszystkim myśleć - podkreśla nowy nabytek gdańskiego klubu.
- Bogaty, szkolny życiorys pani córki dowodzi, że nie przywiązuje się pani do miejsc. A do ludzi?
- Jestem zdecydowanie bardzo rodzinna i sentymentalna. W Słowenii, gdzie ostatnio grałam chciano mnie zatrzymać, i oferowano takie same pieniądze, jakie dostałam w Gedanii. Przyjęłam ofertę z Gdańska, gdyż gra tutaj moja siostra. Dopiero po przyjeździe zorientowałam się, że to miasto bardzo przypomina mi rodzinną Odessę. Chyba najbardziej za sprawą morza.
- Która z was jest lepszą siatkarką: Swietłana czy Luba?
Jacek Główczyński
więcej w poniedziałkowym Głosie Wybrzeża
- W siatkówkę gram dwadzieścia lat. Gdy miałam sześć lat, próbowałam sił w łyżwiarstwie figurowym, ale to nie było dla mnie. Zawsze byłam wysoka. Dlatego w szkole sportowej w Odessie chętnie wzięto mnie do klasy o profilu siatkarskim. Ta gra od razu mi się spodobała. A co najbardziej? Chyba konieczna w niej... inteligencja. Na parkiecie siatkarskim nie wystarczy opanować taktykę, być silnym i skocznym, ale trzeba przede wszystkim myśleć - podkreśla nowy nabytek gdańskiego klubu.
- Bogaty, szkolny życiorys pani córki dowodzi, że nie przywiązuje się pani do miejsc. A do ludzi?
- Jestem zdecydowanie bardzo rodzinna i sentymentalna. W Słowenii, gdzie ostatnio grałam chciano mnie zatrzymać, i oferowano takie same pieniądze, jakie dostałam w Gedanii. Przyjęłam ofertę z Gdańska, gdyż gra tutaj moja siostra. Dopiero po przyjeździe zorientowałam się, że to miasto bardzo przypomina mi rodzinną Odessę. Chyba najbardziej za sprawą morza.
- Która z was jest lepszą siatkarką: Swietłana czy Luba?
Jacek Główczyński
więcej w poniedziałkowym Głosie Wybrzeża