"Podoba mi się ekspresja, z jaką Piotr Nowak prowadzi Lechię. Powiało amerykańskim westernem, ale piłka to nie gra w dwa ognie i należy pamiętać o proporcjach między obroną a atakiem. Gra trzema defensorami nie jest archaiczna, ale trzeba mieć do niej odpowiednich wykonawców. Obecnie Lechia nie spełnia tego warunku i trener to zauważył. Porażka z Zagłębiem to zaskoczenie i upatruję jej w zmęczeniu po meczu z Piastem, z którym po przerwie trzeba było grać w dziesiątkę" - twierdzi Bogusław Kaczmarek, były piłkarz i szkoleniowiec biało-zielonych.
Czy Lechia powinna grać trzema obrońcami?
Bardzo podoba mi się ekspresyjne prowadzenie zespołu. Powiało Ameryką i westernem - strzały w lewo i w prawo. Wtorkowy mecz z Zagłębiem był pierwszym tej wiosny, w którym Lechia nie zdobyła bramki. To o czymś świadczy. Musimy jednak pamiętać, że piłka nożna w całym swym pięknie to sztuka zarówno bronienia jak i atakowania. Trzeba zachować odpowiednie proporcje pomiędzy tymi elementami. To nie gra w dwa ognie.
Trener Nowak rozpoczął sezon z pomysłem gry trzema środkowymi obrońcami, ale szybko zrewidował ten układ. Myślę, że początkowo przeszacował możliwości gry systemem 3-5-2 w tym składzie personalnym. Wygrany mecz z Piastem był afirmacją tego, że optymalne ustawienie to to, z Grzegorzem Wojtkowiakiem na prawej stronie, Rafałem Janickim i Mario Malocą w środku i Jakubem Wawrzyniakiem na lewej. Układ z trzema obrońcami nie jest zły, ale trzeba mieć do niego odpowiednich piłkarzy. Póki co, Lechia z Gersonem jako trzecim defensorem nie spełnia tych warunków.
ZAGŁĘBIE - LECHIA 1:0. TUTAJ MOŻESZ OCENIĆ PIŁKARZY BIAŁO-ZIELONYCH ZA MECZ W LUBINIE
Trener Nowak pochodzi z Pabianic, a to prawie dzielnica mojej rodzinnej Łodzi. Dobrze się znamy, a poza tym kolegowałem się z jego ojcem. Z Piotrem spotkaliśmy się na kawie jeszcze przed meczem z Podbeskidziem. To była serdeczna rozmowa dwóch ludzi, którzy mają o czym rozmawiać. Znam temperament i "amerykańskie" nastawienie Piotra. Dla niego wróble w USA mogły być ładniejsze niż nasze polskie bociany. Zapytałem go więc czy jest pewien, że nie przeszacował możliwości swoich defensorów.
Chciał grać trójką, ale życie to zweryfikowało. Jeżeli w Lechii jest dwóch reprezentacyjnych bocznych obrońców, a na środku walczący o miejsce w kadrze Janicki i zdolny, choć nie ograny jeszcze w Gdańsku Maloca, nie ma innej opcji jak gra czwórką. Problem jest natomiast z wpasowaniem gracza na pozycję "6", który zapewniałby po stracie piłki koneksję między blokiem defensywnym a drugą linią. Tutaj trener Nowak może żałować, że klub pozbył się Ariela Borysiuka, który dobrze wpisywał się w tą organizację. Przydałby się teraz, choć podtrzymuję, że jak na swoje możliwości, grał w Lechii poniżej oczekiwań. Był poprawny, równy, a grał tylko nieźle. Ja liczyłem, że jego talent w Gdańsku wręcz eksploduje.
Typowanie wyników
Jak typowano
Być może się powtarzam, ale 13 lat temu zdobyłem wicemistrzostwo Polski z Groclinem Grodzisk Wlkp. grając właśnie trzema obrońcami. Różnica była taka, że ja miałem takich graczy jak Ivica Kriżanac, Radosław Sobolewski, Igor Kozioł i Mariusz Pawlak. Graliśmy trójką w bloku i jak trzeba było, Sobolewski zszedł na lewą stronę i odebrał chęć do gry takiemu wyróżniającemu się piłkarzowi jak Kalu Uche. Wygraliśmy wtedy 2:0.
Już wtedy mówiono, że to ustawienie jest archaiczne. Ja uważam natomiast, że o grze decyduje nie tyle system i jego organizacja, co wykonawcy. To piłkarze kreują sytuacje na boisku, choć oczywiście z określonym planem zachowań. Widać jednak, że piłka coraz bardziej nie znosi schematów o szufladkowania. Różnice w ustawieniu zacierają się, bo mądry zespół płynnie przechodzi w trakcie gry pomiędzy systemami 4-4-2, 3-5-2 czy 4-3-3.
Trener Nowak zrewidował swoje plany, a ja obstawiałem w ciemno, że Lechia wygra z Zagłębiem. Mój optymizm był oparty na racjonalnych przesłankach. Lubin od kilku lat leżał Lechii. Byłem przekonany, że i tym razem sobie poradzimy. Okazało się jednak, że zwycięstwo z Piastem kosztowało zespół za dużo sił. Wbrew zapowiedziom, piłkarze nie zdołali się zregenerować. Niepotrzebna kartka Milosa Krasicia i gra w dziesiątkę przez niemal całą drugą połowę odbiła się na dyspozycji w meczu z Zagłębiem. Lechia przeważała wprawdzie w statystykach, ale zawiodła skuteczność i zabrakło sił. Na potwierdzenie moich słów spójrzmy na to, co zaprezentowali w tym meczu bracia Marco i Flavio Paixao.
TRENERZY I PIŁKARZE PO MECZU LECHII Z ZAGŁĘBIEM
Mieliśmy minimum dwie, trzy sytuacje na gola. Trener Piotr Stokowiec ustawił jednak Zagłębie na ścisłe bronienie. Skupili się na dwóch akcjach w meczu i po prozaicznym błędzie bloku defensywnego ustrzelili gola. Łukasz Budziłek został złapany na nodze postawnej, Filip Starzyński odjechał mu do środka, a opisane przez Isaaca Newtona prawa grawitacji zrobiły swoje - z nimi się nie wygra.
Kwestia bramkarza też mnie zresztą zastanawia. Tu potrzeba stabilizacji, a ostatnia zmiana nie wyszła na dobre. Straciliśmy dwa kuriozalne gole w dwóch kolejnych meczach przy czym spotkanie z Piastem spokojnie mogło zakończyć się nawet 5:0. Mamy dobrego trenera bramkarzy, bo Andrzej Woźniak to sprawdzona firma. Myślę, że powinien jednoznacznie zasygnalizować kto jest numerem jeden pomiędzy słupkami.
Cieszy natomiast przebudzenie Grzegorza Kuświka. Strzelał gole dla Ruchu, wiec dlaczego nie miał zdobywać ich w Gdańsku? To wartościowy gracz, który musi być tylko odpowiednio wykorzystywany. To nie jest jednak tak, że on czy ktoś inny jest wielkim wygranym po tym, gdy trener Nowak objął Lechię. Wygrana jest cała drużyna. Trener Thomas von Heesen był na bakier z psychologią, nie radził sobie ze stresem i zrzucał odpowiedzialność za wynik indywidualnie na zawodników. Szukał winy u innych, a nie u siebie. U Nowaka w zespole jest chemia i to widać. Tym bardziej szkoda porażki w Lubinie. Mam nadzieję, że nie podetnie ona biało-zielonym skrzydeł, bo zanosi się na to, że z jej powodu niedzielny mecz z Jagiellonią będzie w zasadzie starciem o być albo nie być w pierwszej ósemce.