• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Trzeba mieć znajomości

star.
5 października 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Łukasz Sokół wrócił do Stoczniowca. Wychowanek BTH Bydgoszcz chciał odejść, ale musiał wrócić. Dobrze się stało, ponieważ 21-letni obrońca był bardzo potrzebny gdańskiej drużynie, szczególnie teraz, gdy kontuzji doznał Rafał Cychowski.

W poprzedniej edycji Łukasz rozegrał w barwach "stoczni" 45 spotkań, strzelił 2 gole, zebrał 9 asyst, tylko przez 10 minut siedział na ławce kar. Udany sezon zakończył udziałem w mistrzostwach świata grupy A. Wkrótce okazało się, że nie chce już grać w "Olivii". Nie wszyscy rozumieli jego ambicje, bo przecież podpisał kontrakt do 2004 roku, a wcześniej już raz wystawił klub do wiatru. Latem 2000 trenował ze stoczniowcami, aby podczas zgrupowania młodzieżówki rozmyślić się i uciec do Krynicy. Wrócił po roku. Wrócił i teraz, i od razu zapewnił...

- Zostanę w Gdańsku przez najbliższe dwa lata, wbrew pozorom, nie dlatego, że zespół tak dobrze gra. Ani przez chwilę nie myślałem o występach w innym polskim klubie. Jedynie chciałem grać za granicą, rozwijać się, spróbować czegoś nowego.
- Co umożliwiała ci klauzula w kontrakcie.
- Zadbałem o nią rok temu, nie wiedząc, czy wyjazd w ogóle będzie możliwy. Okazało się, że znalazłem się w reprezentacji na turniej mistrzowski w Szwecji, toteż sądziłem, że muszę to wykorzystać. Miałem nadzieję, że zostanę zauważony, bo nie gwarantują tego ani liga, ani nawet europejskie puchary.
- Słyszeliśmy o kierunku niemieckim.
- Interesowała mnie każda dobra liga. Akurat do Niemiec było trudniej trafić, ponieważ nałożono tam na obcokrajowców spoza Unii Europejskiej obowiązek uzyskania pozwolenia na pracę. Jednak główną przyczyną niepowodzenia był brak znajomości. W Polsce nie ma zawodowych agentów, którzy potrafiliby załatwić kontrakt w klubie zagranicznym. Właśnie dlatego próbował pomóc mi tata, o którego roli w tej sprawie dużo się mówiło.
- Ponoć byłeś niezadowolony z warunków finansowych.
- Porzućmy ten wątek.
- Trener Pysz upierał się, że powinieneś jeszcze grać w Polsce.
- Teraz chyba już tak będzie. Jeśli uda mi się pozostać w reprezentacji, to i tak wątpię, czy wypromuję się na Węgrzech podczas czempionatu grupy B. Powtórzę, chciałem wykorzystać szansę. Wiedziałem, że za granicą nie zostanę natychmiast gwiazdą, ale krok po kroczku chciałem się wybić. Nie udało się. To było moje ryzyko. W Toruniu trenowałem z drużyną na własny koszt, w "stoczni" straciłem letnie pobory. To koszt niezrealizowanych marzeń. Wróciłem do Gdańska, bo gdzie indziej nie mogłem grać, a perspektywa występów w kraju z łatką obcokrajowca nie uśmiechała mi się.
- Chodzi o pobyt Eurostalu w Grodnie i kontakt z HK Ryga?
- Miałem przejść do tego klubu, a później zostać wypożyczony do Torunia. To były tylko rozmowy.
- Jak jesteś przygotowany do sezonu?
- Optymalnie. Trenowałem z Eurostalem od połowy czerwca. Gdybym miał poważne zalegości, trener pewnie nie wstawiłby mnie tak szybko do składu.
- Kibice przyjęli Cię z sympatią. A jak koledzy z drużyny?
- Normalnie, nie spotkałem się z nieprzychylnymi komentarzami.
- Jak ocenisz sensacyjne wyniki gdańszczan.
- Liga się wyrównała, każdy może wygrać z każdym, a nasza drużyna jest solidna, bardziej dojrzała. I zgrana, ponieważ w poprzednim sezonie było za dużo zmian. Przypomnijmy sobie, że trochę to trwało zanim Stoczniowiec zaczął seryjnie zwyciężać. Teraz mamy tego kontynuację.
- Uczyłeś się w Gdańsku na AWF.
- To były studia zaoczne, które ciężko pogodzić z hokejem, szczególnie gdy gra się w reprezentacji. Udział w zgrupowaniach sprawił, że opuściłem mnóstwo zajęć. Właśnie podjąłem naukę w studium marketingu i reklamy. Trzeba się uczyć, jeśli człowiek nie chce iść do wojska.
Głos Wybrzeżastar.

Kluby sportowe

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane