• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Upragniona NHL...

Stanisław Rajewicz
21 sierpnia 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Adam Borzęcki w maju skończył 24 lata. Od dzieciństwa marzy o występach w NHL. Nieubłaganie zbliża się moment przesądzający o jego karierze. Poprzedni sezon spędził w Syracuse Crunch, klubie AHL, będącym farmą Columbus Blue Jackets. Pozornie wychowanek Stoczniowca znajduje się o krok od światowej elity, w której występuje tylko dwóch hokeistów z Polski, Mariusz Czerkawski i Krzysztof Oliwa. Jednak ów krok zrobić niesłychanie trudno, o czym rozmawialiśmy po wczorajszym treningu. Albowiem Adam przygotowuje się do nowych rozgrywek w rodzinnym Gdańsku, mając kibiców w małżonce i synku Kubie.

- Do Syracuse, położonego pięć godzin jazdy od Nowego Jorku, bo tak liczą Amerykanie, trafiłem u schyłku edycji 2000/01, po epizodach w klubach IHL z Utah i Chicago - opowiada Adam. - Mam więc za sobą pierwszy cały sezon w AHL, lidze, nad którą jest już tylko upragniona NHL. To był udany sezon, mój zespół był najlepszy w konferencji zachodniej (Adam rozegrał w sezonie zasadniczym 49 spotkań, strzelił 1 gola i zebrał 3 asysty - przyp.star.). Dzięki temu automatycznie awansował do II rundy play off, w której pokonaliśmy Filadelfię. W półfinale konkurencji graliśmy siedem meczów z Chicago, tyle że ostatni przegraliśmy. Na pocieszenie pozostał fakt, iż nasi pogromcy sięgnęli po główne trofeum. Starałem się pokazać jako dobry obrońca, solidnie grający ciałem. Skupiłem się na defensywie, stąd skromny dorobek punktowy, bo łącznie zebrałem 8 oczek, wykorzystywałem warunki fizyczne (190 cm i 96 kg). Miałem plus 10 w bilansie bramek zdobytych i straconych, gdy przebywałem na lodzie, marzyło mi się plus 15, słyszałem pochwały trenerów, którzy zapewniali, iż jestem w ich planach na nowy sezon. Skrzydła urosły mi w styczniu, gdy urodził się syn. Obecność podczas porodu była niezwykłym przeżyciem. Niestety, dwa tygodnie temu, czyli bardzo późno, dotarła do mnie wiadomość, iż klub pozyskał dwóch młodych obrońców z draftu i w nich zamierza inwestować. To zrozumiałe w tym interesie. Zabrakło miejsca dla Polaka. Z tego powodu nie pojechałem ze Stoczniowcem na Białoruś. Muszę mieć kontakt z agentem i blisko na lotnisko.
- Jakie są relacje między Syracuse a Columbus?
- To typowa farma, czyli zaplecze drużyny NHL. To powszechny układ w AHL skupiającej 26 klubów. Ludzie z Blue Jackets wszystkim dyrygują, mówią kto i gdzie ma grać, płacą zawodnikom. Crunch ogranicza się do organizacji i ma satysfakcję z drużyny, który zapełnia niewielką halę średnio pięcioma tysiącami kibiców. Zresztą i on ma swoją farmę. To taka piramidka. Jako jedyny w zespole miałem pojedynczy kontrakt, czyli tylko z Columbus. W każdym momencie gracz Syracuse może odebrać telefon z poleceniem, aby dołączył do kolegów z NHL. Miałem cichą nadzieję, iż w nowym sezonie doczekam się takiej chwili, tym bardziej, że Blue Jackets, obecni w NHL od trzech lat, byli najsłabsi w konferencji zachodniej, przedostatni w całej lidze. Tylko Atlanta zdobyła mniej punktów w rundzie zasadniczej. Stało się inaczej, mówi się trudno. Niby jeden krok, ale ten stopień jest bardzo wysoki. Tak bywa, gdy człowiek nie robi furory, a do ligi ciągle napływa młodzież i nowi obcokrajowcy. Na 80 procent byłem przekonany, że zostanę w Syracuse, a tymczasem mój agent może mieć kłopoty z umieszczeniem mnie w jakimkolwiek klubie AHL. Na razie ma na liście cztery kluby, jeden z nich jest poważnie zainteresowany, trzy na "być może".
- To ciągle ten sam agent z Nowego Jorku?
- Znalazłem młodego człowieka z Chicago, dla którego byłem numerem 1. To jednak może się zmienić, bo planuje połączenie z większą agencją. Nie wiem, czy to będzie dla mnie korzystne, bo jeśli facet ma na głowie setkę hokeistów z NHL, to Borzęckim zajmie się na końcu. Jednak bez agenta nie da rady. Wierzę, że coś mi znajdzie, bo inaczej się rozstaniemy. Zastanawiam się, co dalej. Dwa lata w Kanadzie, trzy w USA. Być tak blisko i poddać się. Na starość pluć sobie w brodę? W człowieku zawsze tli się iskierka nadziei, jest chęć poświęcenia. Tyle że ja już mam rodzinę i muszę o niej myśleć. Nie chodzi już tylko o marzenia. Hokej stał się zawodem, źródłem utrzymania. Będąc kawalerem, nie wahałbym się grać za mniejsze pieniądze. Nie wiem, czy dobrym ruchem byłby powrót do IHL. Może powinienem wybrać Europę, chociażby ligę fińską. I tak nie zamierzam zostać w USA. Jestem za mocno przywiązany do rodziny. Agent już pracuje nad opcją awaryjną. Mój wiek jeszcze nie stanowi problemu, chociaż najmłodszy nie jestem...
- Dużo obcokrajowców występuje w Columbus?
- W obronie jest jeszcze Ukrainiec, a w ataku Słowak i dwóch Czechów. Jeden z nich, rozczarowany faktem, że w ciągu dwóch lat wystąpił raptem 10 razy w NHL, dał sobie spokój i właśnie podpisał kontrakt ze Spartą Praga. Tam jest niesamowita liczba graczy, a klubów nie tak dużo. NHL skupia 30 drużyn.
- Mimo wszystko masz się czym pochwalić, inni młodzieńcy z Polski nawet do AHL się nie przebili.
- Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Z pewnością moim atutem był fakt, że grałem za oceanem już w juniorach. Ta odwaga była opłacalna. Jeśli trener chce mnie sprawdzić, sięga do statystyk i widzi, że jako 20-latek nie byłem gorszy od rówieśników, którzy trafili do AHL wcześniej. 50 punktów w polskiej lidze nikogo tam nie przekonuje, a na lodowisku naprawdę jest niewiele czasu, aby udowodnić swą wartość. Chociaż nikt mi nie powie, że Tomek Wawrzkiewicz, który był w Stanach, jest słabszy od jankeskich bramkarzy. Układ jest jednak czytelny. Kiedy nagle przyjdzie do klubu gość z NHL, odpada nowy. Nikt nie zwolni gracza z wielotysięcznym kontraktem.
- Mówisz, że zarabiasz na hokeju...
- Od dwóch lat mogę odłożyć na przyszłość. Moja żona ma praktykę w szpitalu na Zaspie i jeśli w USA nostryfikuje dyplom, a nie powinno być z tym kłopotu, wówczas będzie jeszcze lepiej. Tam lekarze, właściwie wszyscy fachowcy po studiach są w cenie. Zwykła pielęgniarka zarabia 40 tysięcy dolarów rocznie, podczas gdy najniższy kontrakt w Columbus opiewał na 27,5 tysiąca. To żaden luksus, bo trzeba wynająć mieszkanie, samochód. Klub nie interesuje się tym, płaci w ratach za 192 dni sezonu, a latem hokeista żyje z oszczędności.
- Ile zarabia Borzęcki?
- Więcej, lecz w ogólnej skali zaledwie na średnim poziomie.
- Widziałeś kadrę olimpijską Turyn 2006?
- Marian Pysz powiedział, że do niej należę, lecz nie znalazłem swojego nazwiska. A ślepy nie jestem. To bardzo przykre. Słyszałem, że kadra miała być odmłodzona. Chyba jestem za stary. Mówiąc poważnie, niezmiennie jestem gotów grać w barwach narodowych. Gdyby nie play off z Columbus, pojechałbym w kwietniu na mistrzostwa świata do Szwecji.
- Na koniec zatrzymajmy się przy tym wątku. Czy tylko pieniądz i kontrakty trzymają graczy NHL i AHL w klubach, gdy trzeba grać dla swojej ojczyzny?
- Zapewniam, że większości hokeistów marzy się porozumienie NHL ze światową federacją. Kolizja terminów na długie lata może pozbawić zawodnika zaszczytu gry w drużynie narodowej. Szkopuł tkwi w sferze mentalnej. W hokeju najważniejszy jest zespół. Gdy chcesz jechać na mistrzostwa świata, trener może zapytać: "Jak to, grasz cały sezon, aby przed play off zostawić kolegów?" Jeśli wyjedziesz, po powrocie możesz nie znaleźć nowego pracodawcy.
Głos WybrzeżaStanisław Rajewicz

Kluby sportowe

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane