- 1 Lechia. "To ten moment" dla Ferandeza (18 opinii)
- 2 Arka współpracuje z SI. Chce budować (18 opinii)
- 3 Hiszpan może trafić do Arki. Jest jedno ale (22 opinie)
- 4 Tego jeszcze nie mieli. Na mecz samolotem (1 opinia)
- 5 Hokeiści potrzebują 6 mln na grę w THL (34 opinie)
- 6 Tydzień prawdy dla koszykarzy Arki (12 opinii)
WNBA jest blisko
1 sierpnia 2002 (artykuł sprzed 21 lat)
VBW Arka Gdynia
Najnowszy artykuł o klubie VBW Arka Gdynia
VBW Arka Gdynia - Ślęza Wrocław 80:77. Koszykarki wróciły na ligowe podium
Trzy tygodnie trwał rekonenans Krzysztofa Koziorowicza, trenera koszykarek Lotosu VBW Clima Gdynia, po Stanach Zjednoczonych. Coach przyjrzał się funkcjonowaniu WNBA, a także szukał nowych twarzy do gry w zespole wicemistrza Europy.- Jeszcze trochę, a skończyłaby się panu ważność wizy.
- Bez obaw. Wizę mam ważną przez 10 lat. Oczywiście tyle czasu nie miałem zamiaru tam przebywać, wyjazdu na pewno nie żałuję. Przyjrzałem się z bilska działaniu zjawiska, które nazywa się WNBA. Nie tylko pod względem sportowym, ale i marketingowym.
- Jakie wnioski?
- Liga WNBA to wielkie show. Na mecze przychodzi od ośmiu do piętnastu tysięcy widzów. Część chce obejrzeć mecz, a inni przychodzą po to, by się pobawić razem z rodziną.
- Zamieszkał pan u Gosi Dydek w Salt Lake City?
- Nie. Moją bazą było Malibu, dzielnica Los Angeles.
- To połączył pan przyjemne z pożytecznym.
- Tego przyjemnego było jednak mniej, gdyż cały czas byłem w rozjazdach. Chciałem zobaczyć jak najwięcej meczów, treningów, porozmawiać z trenerami. Widziałem mecz All Stars Game w Waszyngtonie, dwa mecze w Salt Lake City, a także spotkania w Phoenix i Houston.
- Co pan zauważył?
- To, że nie ma przepaści między WNBA a naszą Euroligą. Mało tego, zawodniczki ze starego kontynentu, i nie tylko, odgrywają w amerykańskiej lidze zawodowej znaczącą rolę. Przykładami są Belgijka Wauters, Czeszka Vodickova, Brazylijka Arcain czy nasza Gosia Dydek.
- No, ale "Ptyś" nie grał w Meczu Gwiazd.
- Nie grała nie dlatego, że jest za słaba, tylko dlatego, że o wyborze do All Star Game decydują działania marketingowe. Taki mecz ma służyć przede wszystkim promocji zawodniczek miejscowych. Moim zdaniem, kilka z nich nie miało prawa grać w takim spotkaniu. Głosy kibiców oraz naciski mediów zrobiły swoje. W Salt Lake City Gosia jest jednak wielką gwiazda.
- Rozmawiał pan z Silvią Carvey, trener Utah Starzz, na temat naszej środkowej?
- Oczywiście. Pani Carvey stwierdziła, że Gosia po raz pierwszy nie przyjechała do USA zmordowana sezonem w Europie. Tu przypomnę, że w ostatnim sezonie w polskiej lidze Gosia nie grała 29 minut w meczu, jak wcześniej, tylko 16, a w Eurolidze 32-33, a nie 36-38.
- Obejrzał pan treningi zespołów WNBA?
- Naturalnie. Uczestniczyłem w zajęciach Utah Starzz i Los Angeles Sparks. Treningi są krótkie, niezbyt intensywne. Z reguły trwają półtorej godziny, z rzadka dwie, dwie i pół, jednak wtedy w zajęciach są przerwy. Składają się głównie z krótkich gier, szybkich ataków.
- Czy wspólnie z Katarzyną Dydek kaperował pan nowe zawodniczki do Lotosu?
- Jej obecność była bardzo pomocna. Kasia nie tylko znakomicie zna język, ale ma też kontakty. Jak ktoś nas interesuje, to po prostu bierze go pod pachę, zamiast oficjalnie umawiać się na spotkanie. Zdradzę, że szukamy zawodniczek na pozycje rzucającego obrońcy i silnej skrzydłowej. Supernowości w tym sezonie raczej nie będzie.
- Spotkał pan swe podopieczne z Lotosu?
- Oczywiście. Z Kasią i Gosią Dydek oraz z Gordaną Grubin i zadziwiającą fantastyczną formą Marie Ferdinand poszliśmy nawet do brazylijskiej restauracji na kolację. Zajadaliśmy pyszne mięsiwa. Było wspaniale. Widać było, że ludzie z Gdyni lubią być razem.