- 1 Arka o kibicach na derbach. Marcjanik na dłużej (85 opinii)
- 2 Lechia nie może stracić tego piłkarza (40 opinii)
- 3 ZZ potrzebne żużlowcom już w 2. kolejce? (27 opinii)
- 4 Siatkarze Trefla dalej od 5. miejsca (16 opinii)
- 5 Co to za liga? Ponad połowa drużyn spadnie (2 opinie)
- 6 Dzieję się dużo. Liga koszykarzy na finiszu. (2 opinie)
Wiosła na Zatoce - gdańszczanie się boją.
20 sierpnia 2001 (artykuł sprzed 22 lat)
Cztery długie łodzie wypłynęły w piątek o poranku z Juraty biorąc kurs na Sopot. Tak rozpoczęły się pierwsze na Wybrzeżu wioślarskie regaty na morzu.
Można ścigać się po morzu - udowadniają ostatnio... warszawiacy, wbrew sceptykom, których przeraża kruchość wioślarskiego wyczynowego sprzętu w zetknięciu z morskim żywiołem. Przed rokiem dwaj członkowie Warszawskiego Towarzystwa Wioślarzy dopłynęli aż na Bornholm. Tym razem Włodzimierz Gregorowicz i Andrzej Pogorzelski namówili sześciu klubowych kolegów na regaty przez Zatokę Gdańską. Niestety, płynąć musieli we własnym tylko gronie, bo nikt z - silnego przecież - środowiska gdańskich wioślarzy nie odważył się im towarzyszyć. Szkoda.
W piątek nie było lekko albowiem wiatr wzmagał się z każdą chwilą. Ponieważ wioślarskie łódki źle znoszą falę - nie obyło się bez dramatycznych zdarzeń. Po około czterech godzinach walki z żywiołem i własną słabością - trzy osady wylądowały jednak na sopockiej plaży. Jak się miało okazać - nie był to jeszcze koniec ich kłopotów...
Reportaż z pierwszych takich regat przez Zatokę - w piątkowym wydaniu "Glosu Wybrzeza", a także na stronach sport.trojmiasto.pl.
jc
Można ścigać się po morzu - udowadniają ostatnio... warszawiacy, wbrew sceptykom, których przeraża kruchość wioślarskiego wyczynowego sprzętu w zetknięciu z morskim żywiołem. Przed rokiem dwaj członkowie Warszawskiego Towarzystwa Wioślarzy dopłynęli aż na Bornholm. Tym razem Włodzimierz Gregorowicz i Andrzej Pogorzelski namówili sześciu klubowych kolegów na regaty przez Zatokę Gdańską. Niestety, płynąć musieli we własnym tylko gronie, bo nikt z - silnego przecież - środowiska gdańskich wioślarzy nie odważył się im towarzyszyć. Szkoda.
W piątek nie było lekko albowiem wiatr wzmagał się z każdą chwilą. Ponieważ wioślarskie łódki źle znoszą falę - nie obyło się bez dramatycznych zdarzeń. Po około czterech godzinach walki z żywiołem i własną słabością - trzy osady wylądowały jednak na sopockiej plaży. Jak się miało okazać - nie był to jeszcze koniec ich kłopotów...
Reportaż z pierwszych takich regat przez Zatokę - w piątkowym wydaniu "Glosu Wybrzeza", a także na stronach sport.trojmiasto.pl.
jc