Koszykarze Asseco Prokomu Gdynia w play-off już zagrali ponad plan minimum. Drużyna skazywana na szybkie trzy porażki, w dwóch meczach przed własną publicznością raz pokonała Anwil Włocławek. Teraz czas na dwa mecze na Kujawach. W nich gospodarze będą pod znacznie większą presją niż mistrzowie Polski. Czy to zwiastuje kolejną niespodziankę. Początek pierwszego starcia, w czwartek, o godzinie 18:00.
Asseco Prokom w ostatnim meczu ćwierćfinałowej serii play-off do trzech zwycięstw wygrało z Anwilem 63:61 (20:16, 17:13, 15:17, 11:15). Koszykarze mistrza Polski wykorzystali do maksimum wariant gry pod kosz, który sprawiał, że otwierały się im pozycję do rzutów. Poza środkowym Rasidem Mahalbasiciem, którego trener Anwilu Milija Bogicević uważa za bardziej wartościowego niż trzech swoich podkoszowych, w strefie trzech sekund często pojawiał się również Piotr Szczotka.
- Na pewno zagraliśmy dużo mądrzej, rozważniej. Forsowanie, dyktowanie tempa gry w pierwszym starciu nie wyszło nam na dobre. Jeśli wygrywamy, to niech się przeciwnik spieszy. Gdybyśmy przegrali w drugim starciu, to rywalizacja, która teraz przenosi się na ciężki teren, byłaby praktycznie skończona. A tak mamy remis i wszystko jest możliwe. Korzystamy jednynie z siedmioosobowej rotacji, ale jesteśmy dobrze przygotowani, a braków kondycyjnych zupełnie nie widać - mówi nominalny niski skrzydłowy.
Szczotka powrócił do takiej gry, jaką prezentował dwa sezony temu. Wówczas przeżywał najlepszy moment w karierze w barwach Asseco Prokomu, a z typowego walczaka, przeobraził się w gracza przydatnego w ataku. Obecnie również stara się wchodzić kozłem z obwodu pod kosz. Także bez piłki wypracowuje sobie pozycję w polu trzech sekund. Spowodowane jest to głwnie tym, że musi łatać dziury w składzie.
- Pojawiam się na pozycjach numer cztery i pięć, gdzie jest całkiem inna charakterystyka gry niż ta, do której się przyzwyczaiłem. Taką mam rolę, muszę się w nią wcielić, nie chodzę, nie psioczę, nie kręcę nosem. Kibice powinni jednak zrozumieć, że tracę dużo energii walcząc z zawodnikami, którzy ważą po 120 kilogramów. Ja mam 100 więc z biegiem meczu ręce drżą coraz bardziej, jestem poobijany, ale jak widać deski nie przegrywamy i jakiejś wielkiej dziury pod koszem nie ma - twierdzi Szczotka.
- Jeśli chodzi o atak, to jest on zróżnicowany. Wchodzę do niego tak za Roberta Witkę jak i za Rasida, do tego czasami muszę wyprowadzać piłkę. Tomek Śnieg nie może przecież grać co dwa dni po 40 minut. Tak więc staramy się dzielić rolami na boisku jak potrafimy - dodaje.
Szczotka i Krzysztof Roszyk są najbardziej uniwersalnymi koszykarzami w zespole Andrzeja Adamka. W rywalizacji z Anwilem obu widzimy tak na obwodzie, jak i pod koszem.
- Fajnie jak wpada z obwodów. A jak nie wpada? Zazwyczaj drużyny, które zdobywają więcej punktów spod kosza i wygrywają zbiórkę zwyciężają spotkania. Chyba, że ktoś ma skuteczność 50-60 procent za trzy, to może to zniwelować - kończy Szczotka.
Siłę Asseco Prokomu w polu trzech sekund wzmocnił ostatnio Witka, który w pierwszy mecz grał tuż po wyleczeniu zatrucia pokarmowego.
- Cieszę się, że mogłem pomóc w obronie. Ale i tak nie jest łatwo. Straciłem pięć kilogramów w cztery dni i jeszcze przed drugim meczem nie czułem się w pełni sił. Wygraliśmy spotkanie w play-off, więc zdobyliśmy więcej niż nam dawano. Teraz jedziemy do Włocławka, a zawodnicy Anwilu zgodnie powtarzali, że wolą grać na wyjeździe. To chyba plus dla nas. My wyjdziemy na boisko na luzie, rozegrać dwa mecze i zobaczymy jak będzie - mówi Witka.
Strefa podkoszowa, to największa bolączka Bogicevicia.
- Mahalbasić skupia na sobie uwagę kilku naszych obrońców. Wtedy inni gracze Asseco Prokomu pozostają bez krycia. A gdy środowego gdynian bronimy indywidualnie, to niemal za każdym razem odnosi on sukces w ataku. Nasza ofensywa niestety nie może odpowiedzieć czymś podobnym. Gramy głównie pick&rolle na obwodzie. Trzeba to jakoś zmienić i urozmaicić - uważa szkoleniowiec Anwilu.
Po czwartkowym spotkaniu obie drużyny czeka jeszcze jeden mecz na Kujawach (sobota, godzina 17:00). Jeśli starcia we Włocławku nie wyłonią półfinalisty, wówczas piąty, decydujący o awansie mecz, zostanie rozegrany 7 maja w Gdyni.