Po wielu tygodniach zwodzenia i unikania przez poprzednie władze GKS Wybrzeże, piłkarze ręczni wreszcie wczoraj doczekali się rzetelnej rozmowy o sytuacji klubu. Stefan Chrzanowski, wskazany przez nadzwyczajne walne zebranie członków na kuratora, oraz Kazimierz Dauksza, który został klubowym pełnomocnikiem, przedstawili drużynie prawdziwą sytuację. I choć jest ona trudna, powiało optymizmem. Szczypiorniści nie tylko wyszli na mecz ze Śląskiem Wrocław, ale żaden z nich nie wspominał, że chce rozstać się z Gdańskiem. Na trzecią drużynę ekstraklasy sił jeszcze nie wystarczyło. Zespół Daniela Waszkiewicza przegrał we własnej hali 23:27 (12:15), ale zapowiedział, że pomści to niepowodzenie w ostatniej tegorocznej kolejce, w Łodzi.
WYBRZEŻE: Świrkula, Głębocki, Czoska - Żynda 1, Janusiewicz 4, Moszczyński 6, Walasek, Malandy, A. Siódmiak 5, Chyżyński, M. Siódmiak 3, Kuchczyński 3, Wita 1, Markuszewski.
ŚLĄSK: Banisz, Ciechanowicz - Dmytruszyński 7, Garbacz 2, Górniak 7, Kubisztal 5, Lewicki 1, Nowak, Lijewski 2, Gudz, Gliński, Salami 2, Wardziński 1.
Sędziowali: Lemanowicz (Płock) i Baranowski (Warszawa).
- Okazało się, że jest kilku ludzi, którzy chcą nam pomóc. Należy liczyć, że ich wspólne wysiłki wystarczą, aby piłka ręczna przetrwała w Gdańsku. Na pewno mamy nadzieje. Nic więcej nie powiem, gdyż jeszcze w uszach słyszę słowa prezydenta Majewskiego, który mówił o dżentelmeńskich i honorowych umowach. Teraz mamy dziesięć dni na to, aby jak najlepiej zaprezentować się w Łodzi. Wygrana pozwoli nam na spokojną pracę w dalszej części sezonu - mówi trener
Daniel Waszkiewicz.
Ze Śląskiem, choć gdańszczanom nie odmawiamy serca do walki, o lepszy wynik pokusić się nie można było. Gdy gospodarze ograniczyli swobodę rzutową Macieja Dmytruszyńskiego i Krzysztofa Górniaka, po których rzutach Śląsk rozpoczął od 2:0, a potem uciekł na 6:2 i 8:4, to na początku drugiej połowy zaczął punktować inny rozgrywający, Michał Kubisztal. Poświęcenie baczniejszej uwagi zawodnikowi ze środka II linii spowodowało, że w ostatnich minutach znów ożywił się... Dmytruszyński. Wybrzeżu tylko trzykrotnie udało się zdobyć kontaktowe bramki. Damian Moszczyński rzucił na 2:1, Patryk Kuchczyński - na 8:7, a Artur Siódmiak - na 9:8. W drugiej połowie udało się jedynie czterokrotnie zbliżyć na dwa trafienia (po raz ostatni na 19:17).
Mecz rozstrzygnął się w 53. minucie, gdy Śląsk odskoczył na 25:20.