- 1 Derby mają być 19.05 z kibicami gości (105 opinii)
- 2 Kuciak z trybun Lechii do bramki Rakowa (40 opinii)
- 3 ZZ potrzebne żużlowcom już w 2. kolejce? (62 opinie)
- 4 Co to za liga? Ponad połowa drużyn spadnie (2 opinie)
- 5 Arka o kibicach na derbach. Marcjanik na dłużej (92 opinie)
- 6 Piąte zwycięstwo z rzędu piłkarzy ręcznych
Zwycięstwa numer 59 i 60
25 marca 2002 (artykuł sprzed 22 lat)
VBW Arka Gdynia
Najnowszy artykuł o klubie VBW Arka Gdynia
Ile pieniędzy na sport? Które kluby wspierać? Debata kandydatów na prezydenta Gdyni
LOTOS: Grubin 8 i 10, Ferdinand 7 i 16, Smith 8 i 19, Szakirowa 2 i -, M. Dydek 26 i 19 - Thorius 2 i 2, Pantelejewa 10 i 13, Bibrzycka 21 i 12, Cupryś 16 i 12, K. Dydek 0 i 9, Nawojkowa - i 0.
ŁĄCZNOŚĆ: Krupska-Tyszkiewicz 16 i 13, Oziembłowska 2 i 4, Szyćko 8 i 8, Trafimowa 23 i 16, Kress 19 i 18 - Krawczenko 9 i 6, Gawrońska 5 i 0, Załoga 0 i 2.
Przed sobotnim występem kibice nie ukrywali obaw o dyspozycję swych pupilek. Wszak gdynianki czuły jeszcze w kościach trudy pojedynku, no a przede wszystkim podróży do i z Como. Już pierwsze akcje Lotosu pokazały jednak, że mistrzynie Polski stawiają na pierwszym miejscu profesjonalizm. Po 180 sekundach gry było 10:2 dla gdynianek (po trzypunktowym rzucie Katie Smith). Najciekawiej zrobiło się 40 sekund później, kiedy, to silnie zbudowana Białorusinka Natalia Trafimowa zmniejszyła niekorzystną różnicę do trzech "oczek" (11:14). Później grał już tylko Lotos, wrzucając rywalowi do przerwy siedem "trójek". Szkoda tylko, że mecz toczył się w nazbyt przyjaznej atmosferze. Olsztynianki popełniły w pierwszych dwudziestu minutach ledwie dwa (!) przewinienia, natomiast gdynianki miały ich o trzy więcej (wszystkie Gordana Grubin).
W 27 min, po trzypunktowej akcji "Ptysia" miejscowe miały 19 punktów przewagi (70:51), ale nie to było najważniejsze. Łączność miała być przede wszystkim testerem taktyki gdynianek, przygotowanej na decydujący mecz ćwierćfinału Euroligi przeciwko Sociecie Gimnastica Como. Nic z tego. Z wyjątkiem ambitnej jak zawsze Beaty Krupskiej-Tyszkiewicz, olsztynianki - mimo aż 32 zbiórek (w tym 11 na atakowanej desce) - w obronie nie były zbyt skore do wytężonej pracy. Prócz "Krupy", niekonwencjonalnie próbowały grać także Trafimowa oraz Maryna Kress, jednak w większości były to indywidualne akcje. Setne punkty na półtorej sekundy przed końcem spotkania zdobyła Olga Pantelejewa. Trójką zdołała jeszcze odpowiedzieć Krupska-Tyszkiewicz. Na wyróżnienie po raz kolejny zasłużyła biegająca do szybkiego ataku Agnieszka Bibrzycka, która trafiła dziewięć z 11 rzutów z gry. Pewnie byłby komplet, gdyby 20-letnia blondynka była bardziej skoncentrowana w idealnych sytuacjach. Meczu nie dokończyła Elen Szakirowa - naciągnęła mięsień stopy.
W niedzielnym spotkaniu rosyjską skrzydłową zastąpiła Elena Nawojkowa. Tym razem Lotos bardzo pewnie przekroczył granicę 100 "oczek", już po pierwszej kwarcie prowadząc różnicą 20. 100-procentową skutecznością w rzutach za dwa punkty wykazały się między innymi "Panti" (6/6) i "Smitka" (8/8). Cały zespół trafił aż 83 procent rzutów. Za co olsztynianki otrzymały takie lanie?
Krzysztof Koziorowicz: - Odpowiedź jest prosta. Bardzo szybko zauważyłem, że dziewczyny chcą mi zrobić okazały prezent urodzinowy. Udało im się to w pełni. Powiem jednak, że czekam na drugą część w czwartek. Oczywiście żartuję. Będę szczęśliwy, jak awansujemy do Final Four.
Anatolij Bujalski, trener Łączności: - Pierwszy mecz, mimo wybitnie przyjaznego charakteru, był w naszym wykonaniu dużo lepszy. Staraliśmy się jak mogliśmy walczyć z tak znakomitym teamem. Wychodziło nam to różnie. Pamętajmy jednak, że Lotos może wygrać z każdym ligowym rywalem taką różnicą, na jaką ma ochotę.
******************
Pod ścianą
Rozmowa z Małgorzatą Dydek
Podobnie jak w ubiegłym sezonie, koszykarki Lotosu VBW Clima Gdynia są zmuszone rozgrywać trzy mecze w ćwerćfinale play off Euroligi. O przyczyny porażki z Societą Gimnastica 73:78 (22:25, 24:13, 16:21, 11:19) w Como oraz prognozy dotyczące trzeciego, decydującego spotkania w Gdyni (czwartek, 17.30) zapytaliśmy Małgorzatę Dydek.
- Wielu kibiców liczyło na to, że w Como postawicie kropkę nad "i". Dlaczego nie udało się przypieczętować awansu do Final Four?
- Przede wszystkim nie gramy na wyjazdach tak dobrze, jak u siebie. A Como jest na własnym terenie bardzo groźnym rywalem. Nie zawsze też zdarza się taki mecz, jaki zagraliśmy w Gdyni. 40 punktów korzystnej różnicy mogło wprowadzić niektórych w błąd. Societa to groźny rywal, którego po zwycięstwie w Gdyni na pewno nie zlekceważyliśmy.
- I ty, jak i Katie Smith, opuściłyście boisko za pięć przewinień. Pokusisz się o ocenę pracy sędziów?
- Nie chcę tego robić. Jednak, gdy odgwizdano nam pierwsze faule, wiedziałam, że będziemy musiały uważać.
- Czy wpływ na porażkę mogły mieć przedmeczowe perypetie z komunikacją, brakiem bagaży, a co za tym idzie - należytego przygotowania do tego arcyważnego spotkania?
- Zabrakło nam trenigu, a nawet dwóch. Gdy okazało się, że bagaże nie dotrą do nas w środę, lecz w czwartek, wiedziałyśmy, że będzie ciężko. Po prostu nie mogłyśmy przećwiczyć krycia strefą przygotowywanego na ten pojedynek. Przed spotkaniem odbyłyśmy zaledwie jeden trening.
- W drugim spotkaniu słabszy występ w Gdyni odbiła sobie Jurgita Streimikyte, która rzuciła wam 26 punktów.
- Jurga jest liderką tej drużyny. Wnosi do gry dużo siły
i niekonwencjnalnych zagrań. Siłą tego teamu jest jednak gra zespołowa.
- Trudno nie szukać analogii z ubiegłym rokiem, kiedy decydujące spotkanie przegrałyście na własnym terenie z Gambrinusem Brno. Czy możesz obiecać, że to się nie powtórzy?
- Mogę obiecać, że spotkanie będzie bardzo wyrównane, zacięte. Zarówno one, jak i my, stoimy pod ścianą. Mamy jednak więcej atutów. Decydujące spotkanie gramy we włanej hali. Mamy także więcej indywidualności.