Nie chce mi się sterować - powiedział nam Zbigniew "Gutek" Gutkowski, który samotnie opłynął świat.
Po raz pierwszy sięgnął po golarkę w Nowej Zelandii, choć start samotniczych regat dookoła świata był we Francji. Zbigniew "Gutek" Gutkowski przepłynął 30 tys. mil morskich i na mecie był drugi. Po naprawie uszkodzonego jachtu przypłynął na oficjalne powitanie do Sopotu. Portal trojmiasto.pl jako jedyna redakcja towarzyszył żeglarzowi na pokładzie jachtu Operon Racing.
- To regaty wymyślone dla człowieka i przez człowieka - mówił Zbigniew Gutkowski zapytany przez nas jak przeżył jedne z najbardziej ekstremalnych regat na świecie.
Pięciu żeglarzy wystartowało na liczącą ponad 30 tys. mil morskich trasę z La Rochelle 17 października ubiegłego roku. Pierwszy etap to żegluga do Kapsztadu(RPA), dalej do Wellington (Nowa Zelandia), Punta del Este (Urugwaj) i Charleston (USA).
Popularny "Gutek", żeglarz wywodzący się z Gdańska od początku regat bronił drugiego miejsca. Choć groźny wypadek, kiedy śmigło generatora wiatrowego trafiło żeglarza w głowę, mógł zakończyć udział Polaka w regatach.
- Z czoła zwisał mi płat skóry, krew lała się tak, że nie widziałem na jedno oko. Pobiegłem do apteczki po bandaże i zalepiłem ranę, ale sam nie byłem w stanie jej zszyć. Zrobili to lekarze - opowiadał Gutkowski, płynąc w kierunku Sopotu.
Po kilkunastu minutach sterowania "Gutek" oddał koło znajomemu sternikowi. Sam pozdrawiał żeglarzy, którzy na motorówkach, jachtach i katamaranach witali go już na Zatoce Gdańskiej.
Oficjalne powitanie odbyło się jednak na lądzie. W Sopocie, porcie macierzystym jachtu "Operon Racing", tłumy kibiców oklaskiwały ekstremalnego żeglarza.