Zarząd Polskiego Związku Rugby dokonał wyboru najlepszego trenera, zawodnika i arbitra mijającego roku. Oficjalne ogłoszenie wyników przewidziano na tradycyjnym spotkaniu środowiskowym w Warszawie. My już wiemy, że najlepszym szkoleniowcem został Jerzy Jumas. I jest to jedyny laur, który trafi do Trójmiasta. Najlepszym rugbistą został Maciej Brażuk (Orkan Sochaczew), a sędzią - Leszek Kościelniak z Koszalina.
- Nie jest to mój pierwszy tytuł. Poprzednio zostałem uhonorowany w 1994 roku, gdy z Lechią Gdańsk zdobyłem mistrzostwo i Puchar Polski - przypomina Jerzy Jumas, szkoleniowiec reprezentacji Polski i AZS AWF Dębica Lincer Gdańsk.
-
Ten tytuł to chyba znak, że związek mocno stawia na reprezentację narodową...- Na pewno nasze wyniki miały pierwszorzędne znaczenie. Postęp jest widoczny. Awansowaliśmy do silniejszej grupy. W niej naszym celem miało być wygranie jednego meczu, a o mały włos zajęlibyśmy pierwsze miejsce. Jednak, aby być sprawiedliwym, muszę dodać, że praca szkoleniowa w kadrze jest zasługą całego sztabu. Duży wkład wnieśli Grzegorz Kacała, Jarek Hodura, czy też specjalista od przygotowania motorycznego, Leszek Chludziński.
-
Jak pan zapatruje się na pozostałe tytuły?- Nie chciałbym oceniać sędziów, gdyż jest to bardzo wrażliwe środowisko. Kiedyś nawet się obraziło, gdy nie przyznano tytułu najlepszego arbitra. Teraz w dużej mierze wybór dokonywany jest zgodnie z ich wskazaniem.A wybór Brażuka?Przyznam się, że to ja zgłosiłem tę kandydaturę. Co prawda padały też inne, ale cieszę się, że zarząd podzielił moje zdanie. Maciej praktycznie w każdym meczu Orkana zdobywał punkty. Jednak przede wszystkim był bardzo pożyteczny w reprezentacji. Najpierw w II linii miał bardzo mało strat, dobrze grał w aucie, inicjował wiele akcji ofensywnych. Jesienią przejął po Kacale pozycję "8", jego rola w drużynie wzrosła. Najgorzej byłoby, gdyby tytuł przypadł zawodnikowi spoza kadry, gdyż wtedy miałbym poczucie, że przy selekcji popełniłem błąd.
Rozmawiał:
Jacek Główczyński