• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

San Marino - Polska 0:2

s.
9 września 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Łódzki mecz z San Marino z 1993 roku przeszedł do historii za sprawą ręki Furtoka. Sobotnią grę możemy - choć niekoniecznie - zapamiętać na dłużej albo za sprawą człowieka z Gdańska, Tomasza Dawidowskiego (oby to był wstęp do owocnej kariery reprezentanta), albo debiutującego w barwach publicznej TV dyrektora Janusza Basałaja, który w 16 min meczu oznajmił ciepłym głosem: "Mam informację, że za pięć minut będzie obraz."

0:1 KACZOROWSKI (76), 0:2 KUKIEŁKA (89-głową).
Sędzia: McKeon (Irlandia). Widzów 2000.
Żółte kartki: Michele Marani (25, faul na Kosowskim) - GŁOWACKI (38, faul na A. Selvie).

SAN MARINO: Gasperoni - Mauro Marani, Gennari, Bacciocchi, Matteoni - Moretti (70 Zonzini), Albani, Michele Marani, Ugolini (78 de Luigi) - Vannucci (83 R. Selva), A. Selva.
TRENER: Mazza.
POLSKA: Kowalewski - Głowacki, J. Bąk, Kos - Kaczorowski, Kałużny (62 Marcin Żewłakow), Żurawski, Kukiełka, Kosowski - Wichniarek (46 Dawidowski), Olisadebe (81 Lewandowski).
TRENER: Boniek.

Łącznie nie było go przez minut jedenaście. O tyle krócej się denerwowaliśmy. To paradoks, gryźliśmy paznokcie, dobrze wiedząc, że i tak coś musi wpaść. Przeciwnik był przecież tak słaby, już z wycieńczenia co niektórzy miejscowi słaniali się na nogach. Zbigniew Boniek myślał jak my, ale też nie powstrzymał się od nerwowych gestów, jak np. w 73 min, kiedy po strzale Kukiełki w poprzeczkę cisnął plastikową butelką z wodą o ziemię...
Tradycji stało się zadość. Gospodarze zawsze grający na stadionie Olimpijskim w Serravalle, pierwszy mecz eliminacyjny u siebie - a debiutowali w europejskich zmaganiach dopiero przed EURO 1992 - każdorazowo przegrywają do zera. To był ich siódmy taki start, czwarty w stosunku 0:2. Ostatnio Szkoci też wbili im tylko dwa gole. Tacy najgorsi więc nie jesteśmy, ale chciałoby się więcej. Zwłaszcza, gdy w podstawowym składzie znajdują się trzej napastnicy uchodzący za najlepszych między Odrą a Bugiem.

Jedyne co akurat w tym meczu udało się Bońkowi, to zmiana narzekającego na ból w pachwnie Wichniarka na Dawidowskiego. Wychowanek Lechii zajął miejsce na prawej flance. Do tej pory grał tam (nijak) Kaczorowski, który został odesłany na lewą stronę. Nowy układ rozruszał biało-czerwonych. Dawidowski natychmiast zaczął dryblować i kilka razy zaowocowało to spięciami pod bramką niesamowitego Gasperoniego. Mając obok siebie "Dawida", starego kumpla z Amiki, z minuty na minutę coraz lepiej radził sobie Kukiełka, który zepchnął w cień Kałużnego. Pewnie nie przypadkiem Kukiełka, negatywny bohater pogromu w Mińsku (wrócił do kadry równo po roku!), dwukrotnie świetnie główkował po wrzutkach Tomka z kornera. W 67 min znakomicie obronił Gasperoni, w 89. nie miał już szans. Rozstrzygająca akcja - ta w 76 min - zaczęła się właśnie od 26-letniego pomocnika PAOK. To on z 40. metra zagrał do Żurawskiego. Nasz król strzelców przyjął piłkę na pierś i, otoczony przed bodaj pięciu rywali (to był ich błąd!), przytomnie podał do Kaczorowskiego. To był koniec naszych cierpień, o których mówił selekcjoner. Pozorny koniec, bo "Zibi" zaznaczył, że jeszcze pocierpimy. Z Łotwą za pięć tygodni?

Powiedzieli po meczu
Zbigniew BONIEK
: Nikt mi w życiu nigdy nic nie podarował, nauczony jestem, że trzeba o wszystko walczyć, na boisku i w życiu. Jesteśmy przyzwyczajeni do cierpienia, ale najważniejsze, że zdobyliśmy trzy punkty. Zakładaliśmy przed meczem, iż stworzymy kilka sytuacji do strzelenia bramek i tak było. Nie miałem chwili zwątpienia. Ani przez moment. Wiedziałem, że prędzej czy później coś musi wpaść. Z całym szacunkiem dla rywala, powinniśmy wygrać 4:0. Sztuką było zmarnowanie dwóch okazji, kiedy zawodnicy mieli do bramki kilka metrów.
Gianpaolo MAZZA: Kiedy do 75 minuty utrzymywał się wynik 0:0, liczyłem że uda się dowieźć ten jeden punkt. Byłby to ogromny sukces. Bramka strzeżona przez Gasperoniego była jak zaczarowana. Końcowy rezultat nie jest dla nas zły. Znamy swoje miejsce w szeregu i zdajemy sobie sprawę, że nie wygramy również w następnych spotkaniach.
Tomasz DAWIDOWSKI: Gospodarze w drugiej połowie opadli z sił, dlatego było nam trochę łatwiej. Jestem zadowolony ze swojego występu, szczególnie z asysty przy drugiej bramce. Jestem takim zawodnikiem, który lubi dryblować, czasem za dużo, ale myślę, że dziś wychodziło mi to nieźle.
Emmanuel OLISADEBE: Po raz pierwszy graliśmy w tym składzie, zespół zmienił się, dlatego gra nie układała się. Strzeliliśmy tylko dwie bramki, a powinniśmy zwyciężyć znacznie wyżej.
Michał LISTKIEWICZ: W meczach mistrzowskich ważne są zwycięstwa, a nie zachwyt nad grą. Szczególnie pierwsza połowa była zła, zespół nie stwarzał sytuacji, praktycznie zawodnicy nie ruszali się. Grali bardzo statycznie, brakowało celności przy ostatnim podaniu. Po przerwie obraz gry na szczęście zmienił się.

Fachowym okiem
Marian GESZKE: Co tu komentować? Musieli wygrać i wygrali. Poziom meczu był... Hm, z przyjemnością obejrzałem grę Cypru z Francją. Nasi rywale nie byli w stanie wymienić trzech podań. Różnica klas była oczywista. Mimo to trochę nadenerwowaliśmy się, ale pewnie mniej niż selekcjoner. Od razu przypomniał mi się "historyczny" mecz z Cyprem w Gdańsku. Na moje oko, boisko w Serravalle jest wąskie, ułatwia miejscowym duże zagęszczenie w obronie. Polacy niepotrzebnie rwali się, bez sensu próbowali w takich okolicznościach prostopadłych zagrań, a przede wszystkim byli chaotyczni. Chyba jak wszystkim, podobała mi się gra Kukiełki, roztropnego w swoich poczynaniach. Świetnie dochodził do pozycji strzeleckich. Zobaczymy, co będzie z Łotwą...

Piotr RZEPKA: Z takim przeciwnikiem jak San Marino wygrałby wyżej, chociażby 3:0, dobrze ułożony polski trzecioligowiec. Dziwnie grali nasi w I połowie. Jak takim bezruchem można zmęczyć amatorów trenujących dwa razy w tygodniu? Spokój na początku gry można zrozumieć, ale potem miały nastąpić huraganowe ataki. Kwadrans, znowu trochę luzu i dalej szturm. Tymczasem oglądaliśmy futbol plażowy umówiony na 0:0. Gramy na utrzymanie piłki i zajmują się tym... obrońcy. Barcelona robi to zupełnie inaczej. Kałużny, jako rozgrywający, gra jak Świerczewski. W klubie nie ma takich obowiązków i w efekcie bodaj z 80 procent podań miał do tyłu. Kompromitacja. Dobrze, że był Kukiełka. Nie byłem do niego przekonany, sądziłem, iż selekcjoner chce mieć drugiego rudego w kadrze. To przynosi farta...

Adam WALCZAK: Jeśli tak ma wyglądać gra nowej reprezentacji, to o finałach ME znowu możemy zapomnieć. Najbardziej irytowała mnie nieporadność orłów. Tyle mówili o koncentracji, o tym, że nie zlekceważą outsidera, a na boisko wszystko wyglądało tak, jakby gadali tylko dla picu. Jedynie Kukiełka przejął się rangą spotkania. Bliscy mi Szwedzi rozpoczęli wprawdzie od potknięcia, jednak im dwa błędy nie zdarzają się. To wynika z ich mentalności. Teraz sprężą się jeszcze bardziej.
Głos Wybrzeżas.

Opinie (1)

  • czemu tylko 2-0

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane