• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wypowiedzi laureatów

Redaktorzy Głosu
28 stycznia 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 
Tylko Tomasz Korynt był starszy. Trzy lata temu, gdy zajął 10. miejsce, legendarny arkowiec, wówczas supersnajper Orła Choczewo, miał 45 lat. Aleksander Cybulski 30 lipca skończy 40.
W ostatnich edycjach poziom jego popularności jest wręcz zadziwiający. Było kolejno 18., 10., 17 i teraz 3. Właściwie nie wiemy i chyba nie dowiemy się, co sprawia, ze kibice tak licznie wypisują jego nazwisko między liniami setek kuponów "Głosu". Czy to wyraz zaufania do zawodnika, który dobrze kopał w piłkę w barwach Bałtyku (dwa razy), Stoczniowca, Lechii (2 razy), Pomezanii, Wierzycy i obecnie Cartusii. A może to nostalgia za lepszymi czasami każe głosować na niego bądź innych przedstawicieli pokolenia, które - bez obrazy - z natury rzeczy powinno opuścić tę scenę (grający już tylko z konieczności jeszcze starszy Piotr Rzepka zajął 18. pozycję!)? A może ów sympatyczny uśmiech, na który z pewnością nie jest obojętna małżonka Olka, pani Ewa, jest decydujący?
- Po raz pierwszy byłem w dziesiątce w 1986 roku. Wtedy wygrał Janusz Kupcewicz, ale gwiazd w tym gronie było znacznie więcej. Nie ma we mnie żadnej złośliwości, bo przecież to nie ja postawiłem diagnozę, że dziś piłkarze na Wybrzeżu to rzadkość. Mimo to cieszę się z wyróżnienia tak samo jak kiedyś. I zamierzam iść w górę...
**********
Jakże długo czekał na uznanie kibiców. Przybył do Gdyni trzynaście lat temu. Z Zatoki Puck, klubu w którym wychowali się także Michał Biskup oraz Daniel Dubicki. Grał w Bałtyku, do którego zawsze wracał, Lechii oraz Arce, czyli trzech najważniejszych klubach na Wybrzeżu. Dopiero jesienią ubiegłego roku ostatecznie zerwał nić wiążącą go z biało-niebieskimi, aczkolwiek fakt, że gdyńska spółka zalega z płatnością następnej raty za transfer definitywny, każe być ostrożnym w formułowaniu takiego wniosku.
Michał Smarzyński, dla przyjaciół "Smoleń", zadebiutował w finale. Nie jest to jednak zwykły debiut, znaczony wyłącznie popularnością Arki. Następny kolega z drużyny jest hen, daleko, w trzeciej dziesiątce. Michał, jak "Uli", doczekał się powszechnego uznania. Głosowali nań kibice z całego Trójmiasta. - Trochę jestem zdziwiony, że najmocniejszy klub w regionie jest tak skromnie reprezentowany. Oczywiście, cieszę się z piątego miejsca, lecz muszę zdradzić, że nie wyobrażałem sobie, aby wygrał zawodnik z innego klubu. Darek zasłużył na taki sukces. Pewnie kibice Bałtyku, w którym spędziłem najwięcej czasu, mają mi za złe niektóre słowa, jednak nie da się ukryć, iż najlepiej gra mi się w Arce. W 1998 roku właśnie w jej barwach wygrałem III ligę. Nieudany baraż z Piotrcovią, to inna sprawa. W ubiegłym roku już nikt nie odebrał nam awansu. Gdyby nie kontuzja, która zabrała mi trzy miesiące, stary rok mógł być dla mnie jeszcze lepszy. Przecież nie uczestniczyłem w letnich przygotowaniach. Zaczynałem rundę jako napastnik, a kończyłem jako obrońca. Chyba zostanę na tej pozycji. Najważniejsze jednak, aby Arka została w II lidze!
**********
Siódme miejsce zajął w tegorocznym Plebiscycie na Najpopularniejszego Piłkarza Roku Jacek Gremobcki. Jednak owacje jakie zebrał występujący dziś w Cartusii dwukrotny laureat naszej zabawy chciałby otrzymać każdy zwycięzca.
- Te brawa są podziękowaniem za...
-
... zdrowie zostawione na boisku oraz pracę włożoną w dosoknalenie włanych umiejętności. Robiłem to przez wiele lat, robię to i dziś w Kartuzach.

- W najlepszej dziesiątce znalazł się pan oraz Aleksander Cybulski, a więc panowie już nienajmłodsi. Taki wybór Czytelników świadczy dobrze o was, czy źle o piłkarzach z młodszego pokolenia?

- Myślę, że zdecydowanie to pierwsze. Nadal utrzymujemy się w przyzwoitej formie, gramy nieźle i to widać. Na Wybrzeżu nigdy nie brakowało zdolnej młodzieży, więc nie ma powodu, by teraz jej brakowało.
- Dlaczego więc nie mamy na Wybrzeżu pierwszoligowej drużyny?

- Problem na pewno nie tkwi w potencjale. Generalnie rzecz ujmując wszystko rozbija się o odpowiednią organizację. Młody człowiek, widzący w piłce szanse na przyszłość, będzie się chciał rozwijać tam, gdzie będzie miał ku temu warunki. Tu ich nie ma.

- Tuż po wręczeniu nagród szepnął pan słówko znacznie młodszemu Sebastianowi Mili. Cóż to za tajemnice?

- Zapytałem się go, czy wie, kto jest królem Płocka.

- A kto nim jest?

- Tak mnie nazywano w Płocku, gdy grałem w tamtejszej Petrochemii.

- Sebastian znał odpowiedź na to pytanie?
- Teraz już zna.
*********
Kiedy dociekaliśmy, gdzie ostatecznie wyląduje wicemistrz plebiscytu, Tomasz Broner, do rozmowy włączył się zaprzyjaźniony z lechistą Mieczysław Gierszewski. W swoim stylu, nieco rozochocony tempem zabawy, zażartował: "Bronek na pewno trafi do klubu na literę K, albo do Kaszubii, albo do... Cartusii".

Skądinąd wiemy, że sam szkoleniowiec proponował Tomkowi - już drugi w jego karierze - powrót do Kościerzyny, jednak piłkarz sprawia wrażenie, jakby bliżej było mu do Kartuz. No bo z Gdańska, gdzie mieszka, rzeczywiście jest bliżej. Nie przypadkiem radośnie wygrażał kolegom Andrzej Bussler. Trener lidera IV ligi, dumny, że ma w dziesiątce dwóch swoich ludzi, niedwuznacznie podkreślał, że tak naprawdę jest ich czterech. Bo jeszcze Broner oraz Tomasz Borkowski. - Za rok w Cristalu będzie rządzić Cartusia!

- To zespół, który idzie na awans, a ja też tak chcę - oświadczył 26-letni pomocnik, który znalazł się w finale plebiscytu po raz czwarty. - Lechia-Polonia już się skończyła i nikt nie ma prawa się dziwić, że każdy stamtąd ucieka. Ja już z początkiem roku zrezygnowałem z treningów, bo jak długo można dawać się wodzić za nos i czekać na obiecywane pieniądze. I na odwołanie zakazu transferów, bo bez tego mógłbym trenować do końca kariery. To w ogóle jest tragedia. Mieszkam w Gdańsku i nie mam gdzie grać.

**********
- Miałem wątpliwości, czy dalsze występy na boisku mają sens. Zastanawiałem się, czy moja przygoda z piłką, bo słowo kariera byłoby przesadą, nie dobiegła kresu - przy lampce szampana zdradził się Tomasz Borkowski. - Mam przecież swój zespół trampkarzy w OSP, jestem nauczycielem wuefu w szkole, więc po co stresować się takimi sytuacjami jak w Lechii-Polonii. Jednak wyróżnienie ze strony kibiców jakby dodało mi energii, umotywowało...

Popularny "Borek" nie myśli już o profitach i zaszczytach. Prędzej, a takie mamy wrażenie, o przyjemności z gry. Wychowanek klubu z Traugutta dopiero pod koniec roku skończy 30 lat. Grać może więc jeszcze długo. Dziś kuszony jest przez Andrzeja Busslera, który sześć lat temu - po ciężkiej kontuzji Tomka - ściągnął go do drugoligowego Bałtyku. - Jestem gotów podążyć w kierunku Kartuz, ale jeszcze jeden klub złożył mi propozycję. To Kaszubia. W tej chwili nie wiem, gdzie trafię. Najpierw muszę wyjaśnić swój status. Do tego momentu będę cieszyć się z tak ogromnej liczby punktów. Notuję progresję, rok temu byłem dziesiąty, więc kto wie, co mnie czeka podczas następnych wyborów (śmiech).
**********
Maciej Zezula, choć ostatecznie nie grał w sparingu Aluminium, bo nie pozwoliła na to pogoda, do Gdańska nie zdążył wrócić. Do domu w Pszczółkach dojechał w momencie, gdy rozpoczynaliśmy prezentację finalistów. Do domu nie wrócił jednak z niczym, ponieważ ustalił warunki finansowe z trzecioligowcem z Konina i wiosną już na pewno będzie liderem (?) "jedenastki" Jerzego Kasalika.
Obok "Ziziego" z Gdańska do Konina przeniosą się także Grzegorz Miłkowski i Grzegorz Motyka. Dziś wyjeżdżają na obóz do Wałcza. - To, że Lechii-Polonii nie będzie stać na walkę o awans, było dla mnie oczywiste, jednak, mimo tylu kłopotów spółki, spodziewałem się, że działacze nie dopuszczą do zupełnego upadku. Że zespół będzie istniał, że jakoś utrzyma dla Gdańska III ligę. Z tego, co widzę, latem tak wielkie miasto może mieć futbol wyłącznie piątoligowy. Bo kto w tej chwili da wiarę w utrzymanie Gedanii?

Oj, dadzą. Dopiero od nas Maciej dowiedział się, że ekipę Dariusza Jaskulskiego, ongiś piłkarza Polonii, zamierzają wzmocnić Robert Kugiel, Adam Szymura i Maciej Kozak. A tak na marginesie - przykra to sprawa. Jeden z najpopularniejszych piłkarzy w naszym regionie (w 1998 roku był nawet trzeci) opuszcza Trójmiasto na rzecz prowincji.
**********
Obecność Łukasza Paulewicza w gronie najpopularniejszych, to największa sensacja wyborów. Po raz pierwszy zdarzyło się, aby finalista grał w klasie A, czyli szóstej lidze. Dotąd graniczną barierą była czwarta liga. Jednak ze zdziwieniem nie ma co przesadzać. "Paulo" był faworytem licznej grupy kibiców, którzy wymusili na nas odstępstwo od nowej reguły, iż nie wolno głosować na graczy poniżej IV ligi.

Wychowanek MOSiR Pruszcz Gdański, gdzie jego talent szlifował Edward Warsiński, spóźnił się na ceremonię z powodu ulicznego korka. Dyrektor OSP Lechia, Marek Bąk, natychmiast, z lekką irytacją chwycił za komórkę. Albowiem "Paulo" potwierdzał swoją obecność i na żadne sparingi, jak inni gdańszczanie, nie wybierał się... - Nie spodziewałem się miejsca w dziesiątce - oznajmił, gdy wreszcie zameldował się na sali. - Zakładałem, że zostałem zaproszony na uroczystość w innym charakterze.

Łukasz należy do szerokiej kadry Polski U-19 i jest uczniem klasy maturalnej LO w Oliwie. Należy tam do niedobitków, którzy pozostali ze zlikwidowanej piłkarskiej SMS. Właśnie matura, jak wiemy, powstrzymuje jego myśli o rychłym opuszczeniu Gdańska. Szefowie OSP Lechia załatwili Łukaszowi udział w zgrupowaniu Groclinu w OPO Cetniewo. - Byłem najmłodszy w ekipie i było takie założenie, że jeśli nie będę dawać rady, to trener ma mi poluzować. Jednak jakoś dorównywałem pierwszoligowcom. Starałem się wykonywać wszystko to, co zalecał pan Kaczmarek. Praca z jego zespołem była niezwykłym doświadczeniem. Moskała, Rasiak, Lamptey - na przykładzie takich graczy człowiek widzi, ile musi się jeszcze nauczyć.
**********
Na Karola Piątka czekały w "Cristalu" dwie nagrody, za dziesiąte miejsce w plebiscycie Czytelników i za drugie w ankiecie fachowców Junior Roku. Mistrz Europy U-19 nie zdecydował się jednak zaryzykować i opuścić ponoć ważnego dlań dwumeczu sparingowego. Łódzki KS grał w sobotę z Energetykiem Gryfino (2:1) i Stalą Głowno (3:1). Karol wystąpił w obu sprawdzianach.

Gdy o tym się dowiedzieliśmy, zaprosiliśmy tatę Karola, Sylwestra, trenera Błyskawicy Luzino. - Złośliwy los chciał, że w ten sam dzień wybieramy się z żoną na wesele. Karol jednak będzie reprezentowany. Przyjedzie nasza córka, Izabella...
Panna Izabella, starsza od brata o dwa lata, przyjechała w towarzystwie chłopaka. Na co dzień studiuje zarządzanie na Akademii Morskiej w Gdyni. - To dla mnie bardzo miłe, być tutaj. Tym bardziej, że sam Karol nalegał, abym przyjechała w jego zastępstwie. I pomyśleć, że gdy byliśmy młodsi, nie znosiliśmy się. (śmiech)

- Karol jest bardzo poważny. Czy w domu zmienia się w nieznośnego młodzieńca?

- Szczerze mówiąc, dojrzałość brata zaskakuje mnie. Jest taki zrównoważony, refleksyjny. Kiedyś był inny, ale ta zmiana nie wzięła się znikąd. Od dobrych kilku lat wychowuje się bez rodziny, musi radzić sobie sam, chociażby teraz w Łodzi. Zresztą właśnie nasza rozłąka uświadomiła nam, jak bardzo się kochamy. Bo już teraz nie kłócimy się. Karol dzwoni do mnie bardzo często.
Głos WybrzeżaRedaktorzy Głosu

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane