• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ciągnie mnie

Jacek Główczyński
6 lipca 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Rozmowa z Grzegorzem Lato
Nad morzem w tym roku pogoda jest pod psem, a co gorsza prognozy na dalszą cześć wakacji również nie są najlepsze. W tym większe zdziwienie wprawiał publikę Jerzy Szczepankowski, prezes Fundacji Aleja Gwiazd Sportu, który nawet wówczas, gdy w sobotę lało jak z cebra, stanowczym głosem deklarował: "jutro będzie u nas lato". Ale zaraz dodawał... "Grzegorz Lato". Znakomity piłkarz nie zawiódł. Na kilka minut przed ceremonią odsłonięcia sześciu gwiazd nad Władysławowem rozpogodziło się.
- Będzie lato. Już zadzwoniłem, gdzie trzeba - żartował obecny senator RP. Chętnie przystał na propozycję "Głosu", aby porozmawiać o piłkarskich mistrzostwach Europy i polskich piłkarzach.
- Podobał się panu portugalski turniej?
- Tak. Poziom był bardzo wysoki. Zarówno jeśli chodzi o poszczególne drużyny, jak i umiejętności poszczególnych zawodników. Patrząc na to, pytałem sam siebie, gdzie my jesteśmy? Niestety, refleksje były raczej ponure. Nie mamy przede wszystkim piłkarzy, którzy mogliby podołać wyzwaniom, jakie niesie współczesny futbol.
- W czym tkwi tajemnica polskiego kompleksu mistrzostw Europy. Jeśli jeszcze pana pokolenie można jakoś tłumaczyć, bo wówczas więcej drużyn kwalifikowało się na mistrzostwa świata niż do championatu kontynentalnego, to przecież kilka lat temu proporcje w tym względzie się zmieniły...
- W telewizji jest teraz wiele powtórek naszych meczów. Mogę się zgodzić z tym, że nasze mecze były toczone w nieco innym tempie, piłka była wolniejsza, ale nie pozwolę podważać klasy sportowej piłkarzy sobie współczesnych. Myślę, że obrońcy, zwłaszcza w polskiej lidze nadal mieliby kłopoty może nie tyle z Lato, ale na przykład z Cruyffem, oczywiście z lat jego świetności. My potrafiliśmy grać na zwodzie, wygrywać pojedynki jeden na jeden. A teraz - niestety - technika użytkowa naszych zawodników jest na ogół przeciętna.
- Czy na boiskach w Portugalii biegał zawodnik, który przypominał panu... Grzegorza Latę?
- W kilku może znalazłybym coś ze swojego stylu, ale zdecydowanie bliższy jest mi sąd, że nie ma dwóch jednakowych piłkarzy.
- Co się obecnie bardzie liczy: zdyscyplinowany taktycznie kolektyw czy indywidualności, gwiazdy?
- Futbol jest grą drużynową i to mówi wszystko. A gwiazdy zawsze będą. Na tym turnieju błyszczeli głównie młodzi, w których było dużo sportowej złości, chęci wybicia się. Ale też nie możemy powiedzieć, że Ronaldo czy Rooney byli zupełnie nieznani. Przecież grali w dobrych klubach, przebili się do podstawowych jedenastek silnych reprezentacji. W Portugalii jedynie ugruntowali swoją pozycję, potwierdzili nieprzeciętny talent.
- Wielokrotnie przed mistrzowskimi turniejami zastanawiamy się, czy triumfować będzie futbol efektowny czy efektywny? Jak było w Portugalii?
- Według mnie, widzieliśmy dużo piękna futbolu. Nie było jakiegoś wybitbie słabego meczu, jak i drużyny, która odstawałaby od innych, w górę lub w dół. Nawet Bułgaria, która w pierwszym meczu wysoko przegrała ze Szwecją, grała ładnie dla oka. Jej pech polegał na tym, że tego dnia zabrakło jej skuteczności, a Szwedzi co przyłożyli nogę, padała bramka.
- Nie miał pan swoich faworytów, którzy pana rozczarowali?
- Na pewno więcej oczekiwałem od Francji, ale w tym turnieju nie miała ona formy. W pewnym momencie wydawało się, że najlepszą drużyną są Czesi. Jednka gdy w pierwszej połowie półfinału stracili Nedveda, nie potrafili ponownie wejść na wysokie obroty.
- Ostateczne roztrzygnięcie pana zaskoczyło?
- Tak jak wszystkich. Co prawda Portugalia we wcześniejszych meczach nie przewyższała wyraźnie rywali, ale wydawało się, że własne trybuny, publiczność i możliwość wygrania pierwszej wielkiej imprezy sprawiają, że gospodarze nie popuszczą. Ale jeszcze raz okazało się, że futbol jest piękny, a zarazem nieprzewidywalny. Wygrała Grecja, na którą przed turniejem nikt nie stawiał, a i przed samym finałem zapewne także niewielu.
- Po takim turnieju, tak szeroko transmitowanym przez telewizję, rośnie powszechnie zainteresowanie piłką. Czy i pan zastananowi się nad powrotem na trenerską ławkę?
- Kiedyś mówiłem, że nigdy nie zaangażuję się w politykę, a teraz jestem senatorem. Już nigdy nie powiem "nigdy". Być może zamknie się jakieś koło i wrócę do pracy w piłce. Nie ukrywam, że ciągnie mnie do futbolu.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane