• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czas na libero

Jacek Główczyński
3 marca 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
Rozmowa z Mariolą Barbachowską

Polskie siatkarki są obecnie poza listą startową turnieju olimpijskiego w Atenach, ale w Gdańsku popularność reprezentantek nie słabnie. Wzięcie wśród kibiców mają nie tylko mistrzynie Europy, ale także te zawodniczki, które wskoczyły do kadry na Puchar Świata i styczniowy turniej przedolimpijskim. Publiczności w hali przy ul. Kościuszki bezbłędnie rozpoznała Mariolę Barbachowską, choć tym razem nie była - jak w barwach narodowych - ubrana inaczej niż jej koleżanki z zespołu. Przyjmująca Telenetu Mielec i libero drużyny narodowej musiała rozdawać autografy oraz pozować do wspólnych zdjęć z fanami, gdy główne światła już dawno zgasły.

- Spodziewała się pani takiego przyjęcia?
- W żadnym wypadku! W Gdańsku rozdałam chyba więcej autografów niż wcześniej w ogóle.
- Chętnych było tak dużo, że musiała pani zmienić... technikę. Najpierw wykorzystywała pani tylko ręce, a później podpisywaną kartkę kładła pani na kolanie...
- Pierwszy raz się z czymś takim spotkałam. Nie jestem przyzwyczajona. Ręka bardziej boli niż kolano, ale nie mam nic przeciwko temu.
- Dobrze się pani czuje w roli osoby medialnej?
- Na początku było trudno. W Polsce ludzie już tacy są, że chętnie krytykują tych znanych. Kadrowiczki po mistrzostwach Europy i Pucharze Świata były szczególnie na cenzurowanym. Teraz to już ucichło.
- Dla opinii publiczności odkrył panią Andrzej Niemczyk, gdy zostawił w domu mistrzynię Europy, Dominikę Leśniewicz, a do Japonii zabrał panią. Takie sytuacje często rodzą konflikt między zawodniczkami.
- Dla mnie ta sytuacja była ciężka. Nie zdążyłam poznać Dominiki. Nie wiem, co naprawdę myślała. Wspólnie powiedziałyśmy sobie: raz jedziesz ty, raz ja.
- Pani pojechała dwa razy. Nie tylko do Japonii, ale i do Baku. Jak to skomentowała Leśniewicz, gdy spotkałyście się na lidze?
- Nie rozmawiałyśmy, bo nie było o czym rozmawiać. Nie znamy się, nie mamy wspólnych tematów.
- W reprezentacji gra pani jako libero, a w klubie na pozycji przyjmującej. Takie rozdwojenie nie przeszkadza?
- Mam coraz większy problem, aby to wszystko pogodzić. Dochodzę do wniosku, że czas najwyższy, zastanowić się i pójść w jedną lub w drugą stronę.
- Krzysztof Turowski, menedżer reprezentacji, twierdzi, że jeśli postawi pani na grę na libero to na tej pozycji można grać i do czterdziestki, a ponadto we Włoszech wcale libero nie mają niższych kontraktów niż pozostałe zawodniczki. Co pani na to?
- Rzeczywiście jestem coraz bliżej decyzji, że będę grać tylko jako libero. Przede wszystkim chodzi o występy na arenie międzynarodowej. Z moim wzrostem (174 centymetry - przyp. JG) jeszcze radzę sobie w ataku w krajowej lidze, ale w reprezentacji nie miałabym szansy.
- Chyba, że kadra grałaby tak kombinacyjnie jak kilka lat temu Nike Węgrów...
- W Węgrowie w dodatku grałam na środku bloku. Ale takiego stylu gry jak Nike nie jest w stanie obecnie prezentować żadna drużyna.
- Mielecka rozgrywająca często wrzuca panią na wysoki blok, gdzie ratuje się pani akcjami blok - aut...
- W Gdańsku i tak było pod względem kombinacji nieźle. Na ogół Mielec gra jeszcze prostszą siatkówkę.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane