• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gedania na półmetku. Najlepiej w domu.

17 grudnia 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Przed sezonem 2001/2002 wymieniono dwa ogniwa w podstawowym składzie siatkarek Gedanii. Bilans zysków i strat na razie wyszedł na zero. Podopieczne Jerzego Skrobeckiego na półmetku rundy zasadniczej mają identyczny dorobek (5 zwycięstw i 4 porażki) oraz plasują się na tym samym miejscu (czwartym), co przed rokiem. Miejmy nadzieję, że na tym skończą się analogie, gdyż wszyscy tęsknimy za pozycją wyższą niż szósta na końcu rozgrywek. Trener Skrobecki, zapytany, czy skład Gedanii jest silniejszy czy słabszy niż w poprzednim sezonie odpowiada wymijająco...

- Na pewno jest inny i zdecydowanie bardziej perspektywiczny. Do drużyny weszły młode zawodniczki, którym potrzeba czasu na zdobycie ogrania i doświadczenia. Nawet dla Pugaczowej, która ma swoje lata, to debiutancki sezon w polskiej lidze - podkreśla gdański szkoleniowiec.

Mimo zmiany składu, zamiany Reimus na Pugaczową i Stech na Kuczyńską, zostały dawne przywary. Gedania przede wszystkim nie potrafi grać na wyjazdach. W pierwszej rundzie wygrała tylko w Węgrowie. Olbrzymia szansa na komplet punktów po pięciu kolejkach przepadła we Wrocławiu, gdzie gdańszczanki przegrały, mimo że wygrały dwa pierwsze sety, a w czwartym miały piłkę meczową.

- Pracuję z nadzieją, że i w tym względzie uda się osiągnąć poprawę. Zresztą nowy rok niesie nowe oczekiwania i wyzwania. Gdyby już w pierwszej kolejce rundy rewanżowej udało nam się zagrać na wysokim poziomie w Warszawie, a najlepiej wygrać, to sądzę, że nastąpiłby przełom. W kolejnych spotkaniach w obcych halach zawodniczki bardziej wierzyłyby we własne umiejętności - dodaje Skrobecki.

Tradycyjnie najlepsze mecze gedanistki rozgrywały przed własną publicznością. Najbardziej emocjonująca była z pewnością potyczka z Melnoksem, zwycięsko zakończona po pięciu setach. Szukając najlepszego spotkania należałoby zwrócić uwagę na inauguracyjny sukces nad Skrą oraz na kończącą rundę wygraną ze Stalą. Oba Gedania zakończyła po trzech setach.

- Każda wygrana z dobrym i silnym zespołem ma dużą wartość. Tym bardziej jest w cenie, gdy liga jest niezmiernie wyrównana. Pod względem sportowym pomiędzy grami z warszawiankami i bielszczankami można byłoby postawić znak równości. Jednak jeśli miałbym dokonać hierarchii, to opowiedziałbym się za tym drugim pojedynkiem. Przede wszystkim przed grą zespół znajdował się w bardzo trudnej sytuacji psychologicznej. Cztery dni wcześniej przegraliśmy ze Stalą w Pucharze Polski, a w lidze doznaliśmy trzech kolejnych porażek. Gdybyśmy nie dali rady i tym razem, to na kolejną okazję do rewanżu musielibyśmy czekać aż do nowego roku, co mogłoby doprowadzić do kryzysu. Tak się na szczęście nie stało - ocenia trener Skrobecki.

Czwarte miejsce na półmetku rozgrywek należy ocenić wysoko. Z pewnością jest to lokata adekwatna do umiejętności gdańszczanek. Z drugiej strony, wydaje się, że pogłębiła się różnica pomiędzy naszą drużyną a czołówką. Szczególnie dotyczy to Nafty Gaz Piła i Banku Pocztowego Gazety Pomorskiej Bydgoszcz. Jeszcze w minionym sezonie gedanistki ograły u siebie ten drugi zespół bez straty seta. Teraz wynik był dokładnie odwrotny. Dlatego w rundzie rewanżowej zamiast atakować szczyty, zapewne częściej będziemy oglądać się za siebie, gdyż poza zdecydowanym outsiderem z Częstochowy pozostałe zespoły nie skapitulują bez walki.

Jacek Główczyński



Głos Wybrzeża

Kluby sportowe

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane