- 1 Było ciężko, ale Arka o punkt do lidera (48 opinii) LIVE!
- 2 Lechia: Mocny gong, wielka złość (47 opinii)
- 3 W Arce plagi egipskie, nóż na gardle Resovii (65 opinii)
- 4 Żużlowcy zremisowali w Poznaniu (199 opinii) LIVE!
- 5 Lechia przegrała. Święto odłożone (268 opinii) LIVE!
- 6 IV liga. Jaguar liderem, Bałtyk ograł Gryfa (35 opinii)
AMBER: Głuszak, Michna, Dusowski, Kowalski, Dziekanowski, W. Sobolewski oraz Jaworski (libero), Parulski, Engler, Pepliński, Miotk (w rewanżu w "6" za Dziekanowskiego).
Starogardzianie zrezygnowali z rewanżu u siebie w boju o piąte miejsce i oba spotkania zagrali w Warszawie. Tamtejszy MKS MDK skorzystał z prezentu, dwukrotnie wygrywając 3:1 (22:25, 25:17, 25:23, 25:22) i 3:0 (25:14, 25:19, 25:22).
- Po zapewnieniu utrzymania wkradło się do naszych szeregów pewne rozluźnienie. Nie mogliśmy sobie też poradzić ze specyfiką tamtejszej hali. Wokół parkietu były balkony. Gdy chłopcy próbowali zagrywać z wysoku, musieli uważać, aby piłka nie zahaczyła o jeden z balkonów. Ponadto ustawialiśmy grę pod kątem juniorów, których czekają półfinały mistrzostw Polski. I właśnie w rewanżu najlepszy efekt wynikowy osiągnęliśmy, gdy na parkiecie było pięciu juniorów. Mieliśmy nawet trzy czy cztery piłki setowe. Dla Karola Englera to był debiut w II lidze - mówi Jacek Toczek, trener Ambera.
ALPAT: Pacyński, Rydzewski, Piaseczny, Wrzosek, Obałek, Kolan oraz Rudziński (libero), Dziura, Kwaśniewski, Sitkiewicz, Patoła.
Żadnych układów i kalkulacji nie ma w rywalizacji MOSiR Giżycko - Alpat. Gdynianie zniwelowali właśnie przewagę, którą rywale mieli w nagrodę za wyższe miejsce w rundzie zasadniczej, czyli potencjalnie trzy mecze u siebie. To tego trzeciego nie dojdzie, jeśli Alpat wygra lub... przegra dwukrotnie na własnym parkiecie. W pierwszej odsłonie tej konfrontacji doszło do remisu. Najpierw Alpat wygrał 3:1 (25:20, 25:27, 25:18, 27:25), by w drugim spotkaniu przegrać 2:3 (27:25, 18:25, 25:20, 18:25, 11:15).
- W Giżycku osiągnęliśmy jedynie połowiczny sukces. Nie można mówić o pełnym zadowoleniu, bo była szansa na dwa zwycięstwa. W tie-breaku wyciągnęliśmy z 6:8 na 11:11, by następną piłkę oddać rywalom na skutek... zderzenia Pawła Kolana z Tomkiem Dziurą. A wystarczyło, by jeden z nich dobrze wystawił. Można byłoby zaatakować i wyjść na prowadzenie 12:11. Zresztą dekoncentracja zdarzała nam się także w setach wygrywanych na przewagi. Każdego z nich kończyliśmy dopiero przy czwartej piłce setowej - przyznaje Marek Patoła, prezes gdyńskiego klubu, który drużynę wspomagał także na boisku.
Opinie (3)
-
2004-03-16 11:22
AD strat
Ja myślę że brakuje wam Wiktora Chełmińskiego.I to widocznie
- 0 0
-
2004-03-16 11:59
Co to za Wiktor?
Ale kto to jest?
- 0 0
-
2004-03-16 12:48
szkoda tie-breaka
Na tym etapie gramy z drużyna, która jest na tym samym poziomie co my. Wydaje sie iz mamy troche mocniejszą 6 ale przeciwnik nadrabia to lepsza organizacja gry. Jesli ktos chce zobaczyc 2 drużyny które walcza zażarcie o pozostanie w II lidze to myślę ze będzie co oglądać w weekend w Gdyni. Co do końcówki 2giego meczu to myśle, że zabrakło troche zimnej krwi i wiary w to ze można wygrac nawet przegrywając w końcówce tieberaka 2 punktami. Co do opisanego zderzenia to myśle że miało ono dużo mniejsze znaczenie niż 2 „zderzenia” które nastąpiły chwilę poźniej z udziałem wspomnianych zawodników :(
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.